PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=655878}

Carol

6,7 44 845
ocen
6,7 10 1 44845
6,9 36
ocen krytyków
Carol
powrót do forum filmu Carol

Zawiódł...

ocenił(a) film na 3

W ogóle nie rozumiem tych wszystkich zachwytów nad tym filmem, w ogóle. Film tak nudny, że musiałam się z mamą zmuszać, by obejrzeć do końca (tata poddał się na długo przed obejrzeniem choćby połowy i wybrał spanie). Oprócz faktycznie świetnej gry aktorskiej Cate Blanchett i Rooney Mary, a także kostiumów, "Carol" nie ma zalet. Nic się tu nie dzieje, są mega dłużyzny, przeciętne dialogi, a przez 1/4 filmu kobiety albo jadą samochodem, albo siedzą w nim i rozmawiają. Aż dziw, że nie nazwano tego filmu "W drodze" albo "Carol, Therese i samochód", bo motyw auta przewija się w tym dziele niemal tak często jak same główne bohaterki... Jedyne wątki, jakie mogę pochwalić to relacja Carol z mężem i wątek z córką, ale to zdecydowanie za mało, by nazwać ten film nawet nie tyle dobrym, co choćby przeciętnym.

W skrócie: zmarnowany czas, beznadziejny film.

Naprawdę nie mogę się nadziwić, że praktycznie wszystkie wypowiedzi na forum o "Carol" są pozytywne. Co niby w tym filmie takiego szczególnego? Co niby tak dobrego, że ma ocenę "7", więc porównywalną z "Życiem Adeli. Rozdział 1 i 2", które to dzieło moim zdaniem jest o niebo lepsze niż to, którym się tak zachwycacie? Czym zasłużyło na miano "cudownego", "magicznego" albo "fantastycznego"?

Dziękuję Wszystkim czytającym, że dobrnęli do końca tego elaboratu, a zwłaszcza tym, którzy reprezentują stanowisko zachwyconych "Carol", bo podejrzewam, że było im trudniej to doczytać niż reszcie ;).

kamila05

Kwestia wrażliwości, każdy ma inną.

ocenił(a) film na 10
kamila05

Trudno jest polemizować ze stwierdzeniami w rodzaju "nie ma zalet" czy "beznadziejny film" (na dodatek z oceną w wysokości 3, którą - jak mi się zdaje - funduje się jedynie absolutnym niewypałom). W niektórych wątkach forum pod "Carol" toczą się ciekawe dyskusje, ale na faktyczne argumenty, oczywiście okraszone sporą dozą emocji, bo wrażenia mamy wszyscy subiektywne.
W tym wypadku pozostaje powtórzyć za DiableAuCorps, że to sprawa odmiennej wrażliwości.

ocenił(a) film na 3
ex_machina_durejko

Pisałam to świeżo po seansie, a więc faktycznie w chwili największych emocji i frustracji. Po prostu spodziewałam się czegoś dobrego i tyle (a tego nie dostałam), a kwestia wrażliwości jak dla mnie nietrafiona, bo jak już się czepiamy mojego "beznadziejny film" to "kwestia wrażliwości" jest równie nietrafionym, nic nie mówiącym nikomu argumentem.

Dałam 3, bo jak dla mnie film "słaby", co też sugeruje mi filmweb, opatrując trójkę napisem "słaby". Kompletnym niewypałom daje się 1 moim zdaniem. Po to jest skala dziesięciostopniowa, żeby korzystać z całej gamy jej możliwości.

Swoją drogą nie ma czegoś takiego jak "faktyczny argument" mówiąc o fabule lub jej braku, a także tym czy film był nudny, czy nie, bo to kwestia przeżyć, a więc względna, subiektywna.

Pytam, co Was w tym filmie zachwyciło, bo mnie naprawdę nic, a chciałabym zrozumieć fenomen "Carol" z czystej ciekawości. No więc jaki jest "faktyczny argument" przemawiający za tym filmem? Oprócz gry aktorskiej, bo za to właśnie film nie dostał ode mnie 1, a 3.

ocenił(a) film na 10
kamila05

Jeśli przeżycia, czyli względność i subiektywność, na które się powołujesz, nie leżą dla Ciebie obok wrażliwości, to czuję się lekko bezradna. ;)

Dla mnie to (i film, i książka) świetnie skrojony melodramat o z jednej strony pierwszym i naiwnym, a z drugiej dojrzałym i obarczonym bagażem doświadczeń uczuciu, wierny tradycji, ale i niepozbawiony paru rewizjonistycznych akcentów, z bardzo realistycznie pod względem psychologicznym zarysowanymi postaciami, pokazujący dodatkowo, jak trudno jest znaleźć odpowiedni język dla wyrażenia czegoś, co nie dorobiło się jeszcze własnego dyskursu, zatem operujący przede wszystkim tym, co niewypowiedziane, co między wierszami, dwuznacznością. To historia zderzenia zupełnie odmiennych światów, które z początkowej, czysto erotycznej fascynacji, przeobraża się w miłość, dla której ponosi się w życiu największe ryzyko.
Jeśli nic Cię w tym filmie nie zachwyciło, to jako że - cytując samą "Carol" - "wszystko zatacza krąg", wracamy do kwestii odmiennej wrażliwości (którą chyba pomyliłaś z zarzutem jej zupełnego braku, a o niczym takim nie napisaliśmy).

ocenił(a) film na 3
ex_machina_durejko

Przeżycia leżą u mnie niedaleko wrażliwości, stąd nie za bardzo wiem, po czym wnioskujesz, że tak nie jest.

W każdym razie, dziękuję za tak obszerną wypowiedź ^^. Ja wolę filmy, gdzie fabuła jest dla mnie mniej przewidywalna, a wszystko nie kręci się tylko wokół subtelności i dwuznaczności. "Carol" to taka opowieść o nieśmiałej, może trochę podobnej do platonicznej, miłości. Dla niektórych to może być ujmujące i dla mnie też by było, gdyby nie opierał się na tym wątku cały film. To pewnie stąd wrażenie nudy.

Przez chwilę faktycznie pomyślałam, że zarzucacie mi brak wrażliwości, ale wiem, że nie o to chodziło ;).

kamila05

Dla mnie "Carol" to po prostu klasa, zachwycił mnie, zaskoczył, ucieszył i podniósł na duchu. Po filmie czułem się oszołomiony, a potem przyszła radość. Bardzo lubię kino LGBT, ale rzadko się zdarzają filmy na wysokim poziomie, takie które mogą "konkurować" z kinem głównego nurtu, a ten nie tylko nie ustępuje, ale i przewyższa wiele w moich oczach i to nie idąc przy tym na szkodliwe ustępstwa. Na drugi dzień po obejrzeniu filmu czytałem kilka wywiadów z Toddem Haynesem i Phyllis Nagy, bo musiałem wiedzieć więcej i poczułem się jeszcze wdzięczniejszy za ten film. To jest film którego mi brakowało, ale zrozumiałem to dopiero po jego obejrzeniu.
Resztę napiszę w wielkim skrócie, żeby nie walić kolejnej ściany tekstu o "Carol" jak mam w zwyczaju: magiczny klimat, cudowna historia i jej bohaterowie, fantastyczne wykonanie.
Dla mnie rewelacja, 9/10 jak podpowiada mi filmweb. Czy kiedyś zasłuży sobie na 10? To dopiero czas pokaże, bo taki mam system :P :).

ocenił(a) film na 3
kontuzjowany_poeta

Ja również przepadam za filmami LGBT i zgadzam się, że trudno trafić na perełki. Osobiście znam przynajmniej dwa, które wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie, ale "Carol" się do nich, jak już z pewnością zauważyłeś, nie zalicza ;).
Co do trójki "magiczny, cudowny, fantastyczny" - zgodzę się z jednym i to w sumie połowicznie: Carol to naprawdę zapadająca w pamięć, dobrze wymyślona bohaterka ;).
U mnie raczej ocena się nie zmieni. Dziękuję za poświęcenie chwili, żeby mi odpisać.

ocenił(a) film na 1
kamila05

Kamilo, zgadzam się z Tobą w 100% Wczoraj byłam na filmie "Carol" i sytuacja wyglądała tak, że tłum ludzi wychodził z seansu po 15 minutach. Ja miałam ochotę wyjść po 5 minutach, ale pomyślałam sobie " zostanę, może się rozkręci"- nie mogłam być w większym błędzie! Cały film to jedna wielka stop klatka; Therese spotyka Carol w sklepie i gadają o "niczym", wielka miłość Therese do Carol, która zgubiła rękawiczki w sklepie, Therese jedzie na rowerze i gada o "niczym", Carol jedzie samochodem z Therese i gadają o "niczym" etc. Podle męczący, usypiający, drętwy, film!

Jedyne co było na plus to kostiumy i tu muszę przyznać świetna muzyka, cała reszta ...i tu zacytuję Roberta Ziębińskiego:"niczego nowego o emocjach i życiu w purytańskim świecie, ludzi z niego wykluczonych nie mówi".

ocenił(a) film na 7
Marta_W_3

" tłum ludzi wychodził z seansu po 15 minutach"
Śmiech mnie ogarnął.

Film to nie tylko fabuła i nie każdy film obyczajowy musi wyglądać jak serial w TVN.

"Jedyne co było na plus to kostiumy i tu muszę przyznać świetna muzyka, cała reszta ..."
Ale punktów za te kostiumy i muzykę to już nie dałaś. Jaka reszta? Jaką znasz resztę? Np. praca kamery. Znasz coś takiego, umiesz rozpoznać?

ex_machina_durejko

Tak samo trudno polemizować ze stwierdzeniami "fantastyczny", "magiczny film". Więc to działa w dwie strony. Jesli sie komus podobało to ma prawo skwitować stwierdzeniem "piękny film" i trzeba uznać to za pewnik, lecz jeśli komus sie film nie podobał i napisze "nudny" lub "brak
zalet" to wtedy jest to nieuzasadniona, głupia krytyka :-)

Mnie również film rozczarowal, chociaz dam mu może kiedys jeszcze szanse. Film ma mnóstwo plusow, lecz dostrzegam je głównie w sferze technicznej/wizualnej tj. kostiumy, scenografia, również strona muzyczna filmu. Niestety sama historia, a zwłaszcza to jak pokazano to rodzące sie uczucie bylo mdłe, nudnawe, bez emocji. Uwielbiam Cate Blanchett i choć wszyscy chwala aktorstwo w tym filmie ja bym je ocenił słowem "poprawne" - jedynie. Nie kupilem tej historii.

W komentarzach czesto przewijalo sie sformułowanie że jest to świetny film "branżowych", na początku nie skumalem o co chodzi, ale kiedy z kontekstu zorientowałem się o co biega to teraz odnoszę wrażenie że film chwala głównie osoby homoseksualne (czy też popierające/sympatyzujace) nie ze względu na walory filmu a poprostu jego treść i fakt uczucia dwóch kobiet.

Ponieważ jestem neutralny w tym temacie to powiem że nie było tutaj nawet połowy takiej dawki emocjonalnej jak np. w Tajemnicy BM.

Ciężko krytykować film z tak wieloma atutami, ale gdy się sypia 10 "arcydzieła" tylko dlatego że to o lesbijkach było. To ktoś komu obojętne czy to dwie panie, czy dwaj panowie, czy kot z psem musi powiedzieć że film zasługuje na góra 6 za walory techniczne o ktorych pisałem:-)

ocenił(a) film na 10
RealKalps

Tę tezę o popieraniu filmu głównie przez osoby homoseksualne lub z homo sympatyzujące wywnioskowałeś na podstawie czego, zdjęć profilowych osób rozdających 10-tki? ;) Czy z liczby znajomych w tzw. realu?
Z tym jeszcze trudniej chyba polemizować niż z subiektywną opinią, że się komuś podobało lub nie, bo zakładanie czegoś w ciemno nie daje już chyba żadnych wspólnych punktów odniesienia, wobec których można by zbudować jakieś argumenty. Jeśli w ogóle nazwać to argumentem, to takim poniżej pasa.
Tym bardziej, że ten film ma z branżą ogromnie mało wspólnego - w miejsce Therese mógłby się znaleźć równie dobrze mężczyzna, bo głównym problemem choćby męża Carol nie było to, że jego żona zadaje się z kobietą (z jego ust nie pada nigdy sformułowanie, że to, co robi Carol, jest chore czy jakkolwiek nienaturalne - jego głównym zmartwieniem było to, że nie będzie już spełniała swojej społecznej roli żony, podejrzewam, ze byłby to w stanie zaakceptować, gdyby tylko wciąż oficjalnie udawali wzorcowe małżeństwo i wszystko toczyło się dalej w rytmie sylwestrów spędzanych w gronie jego partnerów biznesowych). W filmie nie pada ponadto ani jedno słowo, które można by wpisać w dyskurs polityczny - to kameralna, jednostkowa historia, która nie nadaje się na tęczowe sztandary, bo tragizmu tej fabuły nie wyczerpuje homoseksualizm, nie jest w każdym razie przyczyną wszystkich problemów, które tam obserwujemy.
Reszta to subiektywizm - dla mnie dawka emocjonalna była nawet większa niż w BM, a na pewno zobrazowana w zupełnie innej optyce, a to także dlatego, że męskie i kobiece role społeczno-kulturowe są po prostu zupełnie inne, dlatego też inne reakcje bohaterów na poczucie, że się w nich nie odnajdują. Nie odmawiamy przecież nikomu prawa do krytyki filmu, każdy, komu się on jednak podobał, próbuje wyjaśnić swój tok myślenia i ma odruch obrony filmu, ot, emocjonalni desperaci, sama się do takich zaliczam, ale obserwując fora pod innymi filmami, dostrzegam, że takich jak ja jest więcej :) Howgh

ex_machina_durejko

Jesteś pewien że gdyby to była historia uczucia np. Młodego chłopaka do dojrzałej żony/matki to film odniósłby sukces i był dostrzeżony? Bo ja śmiem twierdzić że wtedy w ogole by nie powstał taki film. Tzn. Nie z tym scenariuszem.

Skąd moje wrażenie że film popieraja głównie (nie tylko!) osoby homo i sympatyzujace? Nie wzięło się z kosmosu. Spójrz, film ma średnią 6.7, a czytając forum/wypowiedzi widzę wystawione 10 u osob ktore piszą "świetny film branżowy", "chciałabym przeżyć takie uczucie" itd. itp.

Ja akurat w tym względzie zgadzam się z Toba (choc ekspertem filmów LGBT nie jestem) że tutaj akcent nie jest położony na to że konkretnie to lesbijki i nie mamy tu przedstawionych typowych problemów tych środowisk etc. Też bardziej odebrałem to jako kameralny film o miłości, jednak nie można zaprzeczyć że dla Carol było to istotne tzn. w scenie u adwokata mówi o tym że nie może żyć wbrew naturze itd. Poza tym jest cały motyw leczenia u psychologa (nie jest to pokazane ale powiedziane) Sam mąż nie musiał demonstrowac homofobicznych akcji, bo było wiadomo że o to chodzi. Przecież gdyby znalazła sobie innego faceta nie byłoby żadnego leczenia i tego typu walki o córkę.

Ja sie tutaj zgadzam z Toba. Ale przejżyj forum - ludzie traktują ten film jako "branżowy". Taka prawda. Pokazanie w ten sposob uczucia hetero nie wywołałoby większych emocji. Tak myślę.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
RealKalps

Trudno mi wpłynąć na to, jak ludzie ten film traktują, często wystarczy de facto nawet poboczny wątek homoerotyczny, żeby film trafił do branżowej szufladki, ale dla tego konkretnego byłaby to kategoria o wiele za wąska. Chodzi własnie o to, że seksualność czy orientacja nie są tu osią walki ze światem i pryzmatem zakrzywiającym percepcję bohaterów, nie ma zmagań z własną, odkrywaną tożsamością, ona jest raczej fundamentem, na którym można coś zbudować. Z tego powodu jeśli już określić ten film branżowym, to takim, który ustanawia w branży zupełnie nową, wyższą jakość. I myślę, że o wiele więcej osób niż tylko branża jest w stanie utożsamić się dzięki temu z kolejami fabuły - właśnie dlatego, że historia nie skupia się na tym, "jak to jest być homo". To film raczej o tym, jak to jest być zarówno doświadczoną, kochającą już kiedyś w życiu kobietą uwikłaną we wszystko to, w co wikła nas życie na przestrzeni lat w kontekście społecznym i rodzinnym, gdy nagle wybucha niespodziewane uczucie, a także jak to jest być niedoświadczoną, podejmującą dopiero decyzje o swojej przyszłości, pełną pasji, ale trzymającą nieustanny dystans osobą, gdy znienacka staje się tego uczucia drugą stroną.

Dlaczego myślę, że gdyby Therse zastąpił młody chłopak, historia byłaby w gruncie rzeczy podobna? Zwróć uwagę, że mąż Carol nigdy nie wypowiada słów o tym, jakoby zachowanie jego żony było chore czy nienaturalne. On sam nawet nie usiłuje polemizować ze swoimi rodzicami, a w książce (być może w filmie było to mniej widoczne, szkoda) czytamy, że pomysł leczenia i innych upokarzających warunków kapitulacji Carol to pomysł właśnie jego rodziny. Zdaje mi się, że byłby nawet w stanie zaakceptować skłonności żony czy utrzymywanie przezeń relacji z inną kobietą, gdyby Carol zgodziła się nadal pełnić przynależne sobie funkcje wzorcowej matki i żony, głównie dla tych, którzy będą na to patrzeć z zewnątrz. Te wszystkie sceny przyjęć i obiadków wspaniale ukazywały szachownicę, na której każda osoba ma swoje pole, a gdy tylko je opuszcza, musi to robić w sekrecie, bo burzy porządek. Dlatego wciąż utrzymuję, że walka o córkę nawet w przypadki romansu z mężczyzną byłaby równie zacięta.

Niskiej generalnie (choć czy ta ocena jest aż tak niska? Wciąż bliżej jej do 7,00, czyli "dobrej") ocenie się nie dziwie, w wypowiedziach na forum dają się zaobserwować głównie dwa rodzaje stosunku do filmu - jestem zachwycona/y i jestem znudzona/y (ewentualnie rozczarowana/y czy po prostu "słabizna"). Czyli oceny dosyć skrajne. Czy to - biorąc pod uwagę, że "Carol" to typowy produkt kina tzw. niezależnego, ambitny, powstający 10 lat z powodu braku funduszy lub niechęci środowiska filmowego, doceniany na festiwalach w rodzaju Cannes, bo Oscarów raczej żadnych nie zgarnie, wyświetlany wreszcie jedynie w małych kinach studyjnych - jest czymś wyjątkowym? To nie jest kino dla wszystkich. I nie chciałabym, żeby ta diagnoza brzmiała jak wywyższanie się. Ja zwyczajnie gustuję w takim kinie. Niespiesznym, pełnym narracyjnych pęknięć, niedopowiedzeń, niepokojącym, czasem po prostu smutnym, bardzo kameralnym. Dalekim od pokazującego typowo archetypiczne postawy bardziej niż zwyczajnych ludzi (w rodzaju "Zjawy", na punkcie której wszyscy dostali teraz bzika). Tym tłumaczyłabym skrajne oceny, czyli ochy i achy oraz przeciwstawiane im zupełnie odwrotne reakcje.

Rozumiem Twój tok myślenia, choć się z nim nie zgadzam, nie chciałabym być także niemiła, po prostu na tezy w rodzaju "Ten film doceniają tylko homo, bo jest o homo" działają na mnie jak płachta na byka. ;)

ocenił(a) film na 7
ex_machina_durejko

RealKalp ma trochę racji. Jeżeli film nie jest z gruntu "branżowy" to i tak branża sobie go zawłaszczyła i zrobiła mu reklamę. To że jest dobry pomogło mu, ale dobre i bardzo dobre produkty też potrzebują reklamy.

ex_machina_durejko

Przepraszam, odpisuje z telefonu i trochę mało przejrzyscie tu. Zwróciłem się do Ciebie per Pan. Sorry :-) I uwierz, nigdy nie oceniałem użytkowników FW po obrazkach w awatarach :-) Na telefonie nawet sie im nie przyglądam.

kamila05

Również dałam 3, wytrwałam do końca filmu i mimo pięknej, ostatniej sceny stwierdzam-ta historia mnie nie ruszyła. To 3 jest oceną za b. dobrą rolę genialnej Cate i Rooney ale tylko za to. Nie powiedziałabym że film jest nudny co cała historia jest jak główna bohaterka-jakaś posągowa, niedostępna, mało ludzka. Poza tym relacja młodej kobiety która dopiero poznaje siebie, "wchodzi" w życie z dojrzałą, bogatą Carol, z problemami, pogubioną, gdzieś na oślep szukającą miłości której nie dostała od męża...To jest zauroczenie, nie miłość. Myślałam że bohaterka na koniec "zmądrzeje". Szanuję wizję reżysera ale ta wizja nijak do mnie nie trafiła :/

ocenił(a) film na 5
kamila05

Film faktycznie słabiutki, taka wydmuszka, nie potrafił poruszyć, z nikim nie mogłam, nie chciałam się utożsamić, spodziewałam się o wiele więcej, kilka dobrych ujęć, scenografia i kostiumy to za mało, by to obronić. Wielkie halo o niczym.

ocenił(a) film na 3
kamila05

Oj tak, zgadzam się w całej rozciągłości. Szłam na ten film z ogromnymi nadziejami. Aktorki, nominacje, to wszystko napawało wielkim optymizmem i obudziło dreszczyk emocji. Niestety dreszczyk ten został skutecznie zniwelowany przez sam film. Pierwszy raz w życiu siedziałam w kinie i od połowy filmu średnio co 5 minut zerkałam na telefon - ile jeszcze? Coś strasznego. Najpiękniejszy film o miłości? Jakiej miłości? Gdzie ta miłość? Te 5 minut kiedy obydwie bohaterki wpadają na to że się w sobie zakochały? Film naprawdę mocno poniżej przeciętnego. Wielka szkoda. I przede wszystkim - to jest dramat przedstawiający trudną sytuację życiową Carol. Przy okazji w filmie pojawia się Rooney Mara. No właśnie - przy okazji. Bo żaden romans to to nie jest.

ocenił(a) film na 6
kamila05

Poza tym to nie rola dla Blanchett. W sumie postac jest nakreślona z kilku grubych kresek i nie daje pola do popisu bardzo dobrej aktorce. To tak jakby wszedł himalaista na Rysy. Wszedł bez zadyszki i zszedł biegiem. Nie była w stanie bardziej "dźwignać" tego filmu. Bo fabułka słabiutka i tyle.

P.S. Coraz gorzej znoszę pieczątki muzyczne Philipa Glassa.

ocenił(a) film na 9
kamila05

Kwestia chociażby tego, że to nie jest film do oglądania w domu (uwaga o tacie, który poszedł spać sugeruje gdzie był oglądany).
Ten film to tylko i wyłącznie KINO!!! Widziałem go 2 razy. Raz na otwarcie AFF we Wrocławiu na ogromnym ekranie w Kinie Horyzonty (sala nr 1), drugi raz niedawno w Kinie Atlantic. Ten film to radość obcowania z pięknem, cudowne obrazy, wspaniała muzyka. Subtelna, wysmakowana gra aktorska, spojrzenia, gesty... Magia!

NoktowizoR

Przepraszam ale muszę-czy to piękno dalej byłoby dla ciebie pięknem gdyby zamiast posągowej Cate i Rooney sprawa dotyczyłaby dwóch panów? I nie byłoby żadnych scen łóżkowych?

ocenił(a) film na 9
whitestripes_333

strasznie tendencyjny komentarz.
Powiem tak: moja ocena Carol nie zmieniłaby się gdyby w tej wersji nie było scen łóżkowych. Jest tam wiele innych scen, które niosą ze sobą znacznie więcej napięcia, uczucia i emocji.
a co do wersji z panami: nie wiem. zależy jak byłoby to zagrane.

ocenił(a) film na 7
NoktowizoR

Kino-kino w dzisiejszych czasach to, przy tym czym kina były kiedyś jest jak stołówka przy wykwintnej restauracji. Dlatego jeśli ktoś nie ma jako alternatywy ekranu laptopa czy 32" telewizorka to wyżej stawiam domowe zacisze. Tym wyżej im wyższej klasy sprzętem można się poszczycić.
Dla mnie kino dzisiaj to lunapark godny jedynie głośnych widowisk 3D. Filmy kameralne wolę oglądać w domu z lampką wina w dłoni.

ocenił(a) film na 6
kamila05

Jestem świeżo po seansie.
Teraz siedzę i czytam opinie o tym filmie i zastanawiam się, czy może coś przeoczyłam i nie zauważyłam magii tego filmu, czy może jestem wypruta z uczuć i wrażliwości...
Twój komentarz jest pierwszym, który podtrzymał mnie na duchu, że nie tylko ja nie widzę w tym filmie żadnej magii i głębi... W moim spostrzeżeniu ten film da się obejrzeć, ale jest nijaki.
Przymierzałam się do niego od dłuższego czasu, licząc, że porwie mnie ta historia, ale tak się nie stało. Zawiodłam się i to srodze, bo liczyłam na większe emocje.

ocenił(a) film na 5
kamila05

Muszę się zgodzić. Film da mnie był strasznie drętwy. Aktorki miały jakby nałożoną maskę, która była maską "zero emocji". Dla mnie tam nie było emocji kompletnie, nie było absolutnie czuć chemii między bohaterkami. Niestety, nie rozumiem zachwytów nad filmem. Wydaje mi się, że ludzie tak się zachwycają tym filmem, bo miał dobre opinie i teraz "nie wypada" go skrytykować.

ocenił(a) film na 3
kamila05

Mnie zmylila informacja na Wiki, ze film dostal owacje na stojaco w Cannes(?!). Moze z litosci albo szczescia, ze seans dobiegl konca. Zgadzam sie z Twoim opisem filmu. Nie mozna meczyc widzow dwugodzinna rozterka glownej bohaterki, meczylem sie ze soba tak samo jak ona. Duzo lepiej zrozumialem osoby LGBT, ich zycie i skale problemow, z ktorymi sie mierza z filmu Obwatel Milk.

ocenił(a) film na 10
eryk_zlotoryj

Przecież to w ogóle nieporównywalne - "Milk" to film z gruntu biograficzny i polityczny, a "Carol" to kameralna historia wielkiego uczucia, perspektywy są zupełnie odmienne, fabuły również, nawet optyka - można by zaryzykować określenie, że - raczej męska i kobieca. To są zupełnie odmienne filmy, które łączy jedynie motyw LGBT. Milka można by prędzej porównać do serbskiej "Parady' czy brytyjskich "Dumnych i wściekłych". Ale życie większości gejów i lesbijek nie upływa głównie na aktywizmie politycznym.
Osoby homoseksualne mierzą się w życiu z całym kalejdoskopem problemów, nie tylko na gruncie jednostka-państwo/społeczeństwo, ale także jednostka-rodzina/bliscy, jednostka-jednostka (w rozumieniu ja-inny oraz ja-ja, z czego wynikają wewnętrzne konflikty widoczne chociażby w "Carol") i jednostka-konwenanse towarzyskie. W filmie Haynesa można zaobserwować prawie wszystkie te napięcia.

ocenił(a) film na 3
ex_machina_durejko

Nie istnieje nic nudniejszego niz ekranizacja rozterek.

ocenił(a) film na 10
eryk_zlotoryj

Moim zdaniem nie ma raczej nic nudniejszego niż arbitralne wypowiedzi, w których ktoś zapomina dodać magiczne "w mojej opinii". ;)

ocenił(a) film na 3
ex_machina_durejko

Witamy w swiecie filmu! Pani tez o tym zapomina.

ocenił(a) film na 3
kamila05

Pełna zgoda film słaby i strasznie nudny ledwo dotrwałem do końca pewnie jakieś małe plusiki by się znalazło ale to i tak w niczym nie zmienia mojej oceny odnośnie tego filmu.....

slobi

Są plusiki są ;) Film nas znudził to tego stopnia, że dorabiałyśmy do niego własną fabułę.

Najlepsza scena tego filmu: Therese wybiega z samochodu i wymiotuje na co moja koleżanka siedząca obok komentuje "Ohhhho wpadły..". Właściwie to chyba jedyna scena, którą zapamiętałam z tego filmu. Jak dla mnie jego problem polega na tym, że nic on nie wnosi, raczej ciężko jest się utożsamić z bohaterami, a co drugi wątek jest niedokończony w najbardziej irytujący sposób.

ocenił(a) film na 9
kamila05

Ja się nie zgodzę z komentarzami negatywnymi. Film owszem, jest "specyficzny". Ale taki ma klimat. Ja porównałabym ten klimat do "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", lub do "Idy". Czyli mało słów, gra obrazami, niesamowita muzyka i wyśmienita obsada.
I tutaj chyba nieważne, jaka byłaby to fabuła - małżeństwo heteroseksualne, pan i pan, pani i pani, czy nawet staruszka z ukochanym kotem. Tak pięknie zmontowane i tak cudownie dobrana muzyka stworzyła by dzieło, czym "Carol" zdecydowanie jest.
Fabuła jest prosta. Było mnóstwo takich filmów, a jednak przeszły bez echa. Dlaczego? Bo "Carol" jest po prostu świetnie zrobiona! Aktorki Mara oraz Blanchett pokazały niesamowitą chemię między sobą. Dodatkowo to, co było w tym przypadku ważne - szczęśliwe zakończenie.
Jak dla mnie bez minusów. Po prostu odradzam osobom, które nie lubią filmów bez niesamowite zwrotu akcji, a raczej melancholijne, spokojne obrazy.

ocenił(a) film na 3
phoebe241995

Porównywanie tego filmu do "Idy" to raczej słaby pomysł, bo "Ida" była przede wszystkim nowatorska w zdjęciach. Cały nastrój też był nieco bardziej intensywny i mroczny. Jak dla mnie "Carol" jest po prostu nużąca. Historia jest bardzo płytka, gra aktorska słaba, a brak chemii pomiędzy paniami jest porażający. Problem taki sam jak np w "Kochałam Annabelle" czyli akcję można skrócić do 10min i byłoby to jedynie z korzyścią dla filmu.

ocenił(a) film na 5
kamila05

Idea filmu bardzo wyciszonego, subtelnego i melancholijnego nie jest przecież zła - ja lubię takie kino - gdyby nadążała za tym gra aktorska. Jeśli buduje się film głównie na emocjach "malowanych" przez aktorów, to nie można niestety tejże gry schrzanić :P

Z pewnością moja opinia nie jest popularna, ale właśnie sądzę, że przede wszystkim zawiniły tu odtwórczynie głównych ról. Nie czułam między nimi żadnej chemii; to ujęcia i scenografia były miękkie, intymne, plastyczne, ale nie one. Wszystkie emocje, jakie malowały się na ich twarzach, były teatralne i wręcz karykaturalne... Dokładając do tego wspomniany wyżej brak jakichkolwiek dialogów i spłycanie ciekawej historii, a także niedostateczne nakreślenie psychologii bohaterów, i mamy, to co mamy - średni film z rozdmuchaną promocją i nazwiskami przyciągającymi uwagę, niestety na darmo. Ale i z dobrze oddanym klimatem lat 50., za to głównie wystawiłam jednak 5, a nie niższą notę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones