Bez fajerwerków, ale strawne.
W kontekście "afery taśmowej" - bardzo aktualne:):):)
Amerykanie ciągle pochylają się nad swoim systemem władzy i prawa, dyskutują o nim i z nim (nie będę wymieniał przykładów, bo jest ich multum, od "Dwunastu gniewnych ludzi" i "Kto sieje wiatr" po "JFK" i "Skandalista Larry Flynt").
Tego naprawdę możemy im pozazdrościć.
Sprawdziłem.
Jeśli pierwowzorem bohaterki filmu była Judith Miller, to film ma się do jakichkolwiek faktów.... nijak:):):)
Niemniej nie uważam go za stratę czasu.
Zmusił mnie do zastanowienia i googlania:)
Lewacki, pardon, demokracki (że tak powiem) wydźwięk jakoś byłem w stanie strawić:):):)
PS
Pointa (w pewnym sensie też rama filmu) jest całkiem niezła.
Oczywiście jej nie zdradzę:):):)
Porównaj sobie "historię opartą na faktach" z faktami:):):)
PS
Pożądasz lewackości w większym stężeniu (niemal zabójczym:):):))?
Polecam filmy Oliviera Stone'a.
Niektóre nawet są całkiem dobre.
Niczego nie pożądam i dobrze zdaję sobie sprawę z wszechobecnej manipulacji. Ponawiam jednak pytanie: czym jest dla Ciebie lewackość? Za trudne?
Dla mnie łatwe. Nie chce mi się jednak tworzyć definicji, bo do nich można się bez końca przypie.dalać słowo po słowie. Ameryka może sobie pozwolić na filmy... antyamerykańskie. Szczerze zazdroszczę.
PS
Kontekst jest taki (ale to już czysta polityka), że obecnie opłacane przez Moskwę trolle (i "pożyteczni idioci") zwalczają tak zwany atlantyzm w imię tak zwanej Unii Eurazjatyckiej. Pomijam już fakt, ze "atlantyzm" to popłuczyna po starym sowieckim "zgniłym Zachodzie" i "imperializmie", bo to propaganda służąca nowemu moskiewskiemu imperializmowi nazywanemu dla niepoznaki Unią Eurazjatycką.
Nie wiem, czy jesteś lewakiem (a tacy, paradoksalnie, naprawdę powinni bać się Putina), czy "narodowcem" lub "korwinistą".
To nie miejsce na dyskusje polityczne.
Film jest przyzwoicie zrobiony, ale mierny.
Już niemal zdążyłem zapomnieć, o co w nim chodzi.
Rozumiem. Nie jestem ani jednym, ani drugim, ani trzecim. Jestem dość przeciętnym polskim patriotą, umiarkowanym narodowcem, ale najbardziej realistą, którego wkurzają wszelkie gierki, ukrywające prawdziwe intencje. Pozdro.
nie, nie był lewacki. Wydźwięk był taki że rząd to "bullie", który jest już dużo za duży, a to nie jest lewackie. Nieskomentuję "prawicowego" hitmana.
Cięgle muszę się tłumaczyć z tego jednego słowa?
Rząd i jego instytucje zostały przedstawione w filmie jako... opresyjne (i obsesyjne:):):))
Owszem, pozwolono im przedstawić swoje racje, ale nadal bohaterka wychodzi na męczennicę (choć, jak się zastanowimy, powinniśmy zauważyć, sama ponosi dużą część winy za nieszczęścia swoje i innych).
Zawziętym tropieniem "nadużyć" władzy w USA zajmują się właśnie lewacy (służąc, nieodmiennie, Moskwie).
OK, przerost państwa można też krytykować z pozycji liberalnych...
Liberalizm, paradoksalnie, ma wiele wspólnego z komunizmem:):):), a w Polsce liberałowie... służą Moskwie:(:(:(
No, a najśmieszniejsze jest to, że autor scenariusza (a zarazem reżyser) to absolwent elitarnego West Point i oficer wojsk artyleryjskich obrony przeciwlotniczej. I nic koleś nie pojął, że obrona państwa jest priorytetem. Ale przecież cały zlewaczały Hollywood (znany ze swoich prosowieckich i proruskich odchyłek) ma programowo zadanie dokopać Ameryce. Krajowi, który ich żywi i broni. Jest jednak prawdą, że ta kwestia ochrony tajemnicy dziennikarskiej jest w jakimś stopniu niedopracowana, zarówno w USA jak i w Polsce.
""I chciałabym, i bojesie":):):)
Widać, że starał się przedstawić racje Służb, ale poszedł na olbrzymi kompromis z hollywoodzkim lewactwem. Czyli trochę powalczył, ale się poddał.
Gdzie takie filmy jak "Zielone berety" (swego czasu objęte cenzurą w demoludach)?
Dziś taki "militaryzm" i "imperializm" w żadnym wypadku by nie przeszedł w kraju, który wybrał Mulata (z komunistycznymi i... islamistycznymi - znaczy terrorystycznymi - korzeniami) na prezydenta.
Sam konflikt wartości pomiędzy wolnością słowa (oraz sensem istnienia "czwartej władzy") i bezdyskusyjnym (dla wojska i Służb) obowiązkiem obrony kraju, jest nierozwiązywalny, ale też... tym bardziej ciekawy.
Tutaj twórcy filmu nie potrafili się zdecydować, więc zagmatwali tylko jeszcze bardziej sprawę (dodając martyrologię bohaterki, w sumie... mocno zawinioną, co dodatkowo zaciemnia obraz).
PS
Prawdę mówiąc "zapuściłem sobie" ten film tylko dlatego, że chciałem zobaczyć, co tam słychać u Kate Beckinsale, czy ładnie się starzeje:):):)
Możemy się tylko "pocieszać", że u Ruskich taki film by nie powstał, bo scenarzysta zanim napisałby pierwsze zdanie w scenariuszu takiego filmu, to mimowolnie zacząłby zwiedzać sobie Kamczatkę. Oni mają w tym praktykę. Ale, co racja, to racja, ta wredna Ameryka jest brzydka, co wychowany na Che Geuvarze, Sartrze czy innym tam lewackim wycieruchu Hollywood potwierdza w dziesiątkach, jak nie setkach, prodykcyjniakach.
A był moment, bardzo niestety krótki, kiedy mógł powstać taki film jak "Czekista" (http://www.filmweb.pl/film/Czekista-1992-211771)...
Bohater jest nawet trochę podobny do Putina (nie będę zdradzał więcej, więc nie napiszę dlaczego "trochę"):):):)
Taki film dziś nie mógłby powstać, a gdyby nawet - reżyser pewnie szybko popełniłby samobójstwo, strzelając sobie kilkakrotnie w głowę z... karabinu snajperskiego.
Jak można, bezczelnie, po amerykańsku, manipulować człowiekiem ! Ten film jest jednym ze wzorców w tym temacie. Nasi się szybko uczą a im to większe g..no tym szybciej nauka idzie. Amerykańskie prawo !? - więcej na jego temat napisałem oceniając "The Bay" Film bardzo potrzebny - Ameryka to wcale nie taka bajka !!! - 8/10 !!!
O zgrozo...jest ich całe mnóstwo... :) Film jest dlatego dobry,że porusza problem,z którym borykają się właściwie wszystkie kraje na tej planecie. Co z tego,że akcja toczyła się w stanach zjednoczonych ? Każdy rząd na Świecie starałby się zatuszować fakty,które mogłyby go skompromitować. Czasami robi to cynicznie i bez ogródek(jak w czasach stalinizmu)a czasami po "cichu,bez żadnych świadków". Co my tam możemy wiedzieć,co dzieje się "tam,za zamkniętymi drzwiami,kiedy nikt nie widzi". Wiemy tylko tyle,ile politycy chcą,abyśmy wiedzieli. Czyli tyle,ile dowiemy się z mediów