To ciekawe, nieczęsto słyszy się, żeby ekranizacja była lepsza od pierwowzoru. Mimo to, sądzisz, że warto sięgnąć po książkę? Mi również film bardzo się podobał, reżyser podszedł do niego z dużą wrażliwością, bez przesadnego dramatyzmu i wydumania i jednocześnie zbytniego wyuzdania w ukazaniu życia nastolatków - zachował dosyć rozsądną równowagę. W pewnym momencie życia zapewne jest się na ten film za starym, ale... chyba jeszcze nie teraz

W książce wszystko było jeszcze bardziej "dramatyczne". Reżyser pokazał Charliego, który jest ma nadzieję na lepsze jutro. W książce tych chwil było dużo mniej. Ale jak najbardziej, polecam.

Mnie właśnie się wydaje, że książka była o wiele mniej emocjonalna od filmu, mogłabym rzec lekka. Takie jest moje odczucie. Niemniej jednak, zarówno film jak i pisany pierwowzór bardzo mi się podobają.

Właśnie skończyłem czytać, a film obejrzałem jakiś czas temu. Zdecydowałem się na książkę, bo film mnie oczarował. Czytałem w oryginale, i muszę powiedzieć, że pomimo zamienionej kolejności niektórych wątków, to zakończenie pokrywało się, a nawet były użyte te same słowa. Po prostu w książce jazda na przyczepie ze słynnymi już słowami Charliego: "We are infinite" działa się 10 stron przed zakończeniem, a w filmie właśnie ta scena była zakończeniem. Następne 10 stron zostało za to pokazane przed sceną w tunelu. Więc nie było jakiejś dużej odskoczni. Film dorównał książce, co jest oczywiście niesamowite, jednak to pisarz reżyserował, więc też nie powinno to być jakimś wielkim zaskoczeniem. Książka przepiękna, film także... Ech...

Lepszy od książki jest jeszcze film piękne istoty

Zgadzam się w 100%! :)

Zgadzam się z tobą

Forrest Gump

Czy tą książkę wydano w Polsce? Czy trzeba czytać po angielsku??

wydano.

dziękuję, właśnie znalazłam, bo nie wiem czemu sobie ubzdurałam, że książka nosi tytuł "Dear Charlie". No jestem ciekawa, jaka będzie, bo film mogłabym oglądać na okrągło :)

Ja też uważam, że film jest lepszy. :)

Fight Club też był lepszy niż książka

A ja nie potrafię w tym wypadku porównać filmu do książki. Mam wrażenie, że jedno jest w pewien sposób uzupełnieniem drugiego.

Most do Terabithii to też piękny przykład, gdy film bije na głowę książkę :)

Albo Jak rozpętałem II wojnę... i Przygody kanoniera Dolasa

zgadzam się w zupełności... Też poleciałam po książkę praktycznie po obejrzeniu filmu i rozczarowałam się okropnie.. Wymęczyłam ją jak nigdy... Najbardziej przeszkadzało mi to, że chłopak miał niby prawie 16 lat, a ja w książce odbierałam go tak, jakby miał najwyżej dwanaście.. Za to film kocham.. Już sama muzyka mi wystarczy, nie mówiąc o reszcie :)

Ja książę przeczytałam w oryginale i nie jestem teraz w stanie wybrać czy lepsza ekranizacja czy jednak książka.. Bardzo polecam oba ;)

Widziałem wiele filmów lepszych od książek. Mogę podać parę tytułów.
To nie jest kraj dla starych ludzi, Łowca androidów, Prestiż, Władca pierścieni, Podziemny krąg, Park Jurajski, Milczenie owiec, Misery, Lot nad kukułczym gniazdem, Lśnienie, Ojciec chrzestny, Rambo, Gwiezdny pył, Diabeł ubiera się u Prady.

Zgadzam się!

Bardzo brakowało mi roli Billa w ekranizacji, która w książce była tak pięknie pokazana, na ekranie spłaszczona i potraktowana po macoszemu. Film jako osobne dzieło jest świetny, ale jako ekranizacja książki wypada tak sobie.