mi się podobało. Nie była to kalka. Raczej ciekawe podejście do tematu, wyjaśniające parę kwestii. Oczywiście klimatu i napięcia nie ma co równać do oryginału, ale moim zdaniem jest w porządku.

Ledwie obleci.
Widziałem film niedawno i nie pamiętam ani jednej sceny, ani jednego ujęcia.
To raczej nie skleroza, bo stare (ale jare, może nawet przełomowe) "The Thing" pamiętam całkiem dobrze, a mam w pamięci nawet filmy, które widziałem jako dziecko, więc sprzed prawie pół wieku:):):)
Ta produkcja przelatuje przez człowieka jak... zepsute sushi:(:(:(

jej no może trochę zbyt drastycznie do tego podchodzisz. Ostatni czasy horrorów nie jest za wiele, a przyzwoite to rzadkość, więc doceniam i takie produkcje. Nie jest to czego bym oczekiwał po idealnym remake'u mojego ulubionego filmu, ale mam w pamięci dużo gorsze odświeżanie. Nie chcę niczego insynuować, ale może warto obejrzeć film jeszcze raz (może wtedy coś pozytywnego zapadnie w pamięć). Ja zresztą lubię oglądać filmy po parę razy ( Cosia oryginalnego to może 20 ;D) i często wychwytuję coś nowego. Film to nie ideał, ale zawsze coś dla fanów gatunku, czy oryginał Carpentera.

I, widzisz, w tym problem - nie chce mi się oglądać tego filmu jeszcze raz, choć inne - owszem.
To w sumie niezły test:):):)
Już prędzej "odświeżę" sobie pierwszego "Cosia", który przetarł drogę "Obcemu" (tak jak "TRON" zapoczątkował inna linię filmów).

może i tak będzie lepiej... odgrzewane ogólnie zawsze gorsze. pozdrawiam ;)

Nie zawsze, nie zawsze...
A bigos?:):):)

jak pisał posta to samo przyszło mi na myśl, ale pomyślałem, że nie będę wtrącał jedzenia do dyskusji ;p

A ja - wręcz przeciwnie.
Metafory kulinarne świetnie pasują do opisu kina:):):)