Najlepsze jest to, że ludziom się te piosenki podobają, a według mnie twórcy filmu zwyczajnie wyśmiewają taką chałturę. Szkoda, że sami przy tym nie stworzyli nic bardziej wartościowego.
A może ten film taki właśnie miał być... takie C, G i D.
W sumie najlepszym podsumowaniem jest to co mówi John Goodman w samochodzie i to właściwie jedyny sensowny moment tego filmu.
Kompletna porażka i zawód.
Symbolika? Litości... a kiedy przeczytałem wywody czyjeś tam, o tym jak głęboki jest wątek powrotu kota do domu... Serio, czuję się czasem jak w skeczu Pythonów.
Ciekawe kto pierwszy napisze, że nie zrozumiałem filmu i stąd ta opinia. Fakt, nie rozumiem jednego - mianowicie jak można wyrzygać coś tak słabego, nudnego i pozbawionego treści mając jednocześnie tak wiele doświadczenia i talentu, w co akurat chyba nikt nie wątpi.