Ten film od początku utrzymywany był w lekkiej konwencji heroic-fantasy z typowym schematem drużyny o egzotycznym składzie i klimacie przypominającym stare gry komputerowe typu "Eye of beholder". Oczywiście film jest strasznie kiczowaty, a sceny walki, choć lepsze niż w pierwszej części, to jednak polegały na tym, że hordy wrogów po kolei nadstawiały się Conanowi do nakłucia mieczykiem.
Część pierwsza obfitowała w dłużyzny i kwadratowe dialogi, a ta odsłona została urozmaicona i nie siliła się na więcej niż mogłaby.
no chyba żartujesz, Niszczyciel to już typowe familijne kino na niedzielne popołudnie (co nie zmienia faktu, że film niesamowicie klimatyczny, dokładnie to co napisałeś o grach, tylko że właśnie, przy Barbarzyńcy dokładnie to samo czułem, pierwsze zdobycie miecza w grobocwu, kompletowanie drużyny...)
ale porównywanie tego do arcydzieła jakim jest jedynka to nieporozumienie, tam każda scena ma tak niesamowity smak, że pozazdrościć może całe dzisiejsze kino fantasy z LotR na czele, nie mówiąc już o zupełnym braku krwi, Niszczyciel staje się strasznie plastikowy przez to, a dialogi? te z Barbarzyńcy to klasyki "co jest najważniejsze w życiu"?
tutaj postawiono na humor i lekkość
w sumie ok, lepiej to się ogląda jak ktoś woli lekką rozrywkę, ale Barbarzyńca zasługuje na największe nagrody w każdym możliwym elemencie (no może poza grą Arnolda, którą można uznać za kiczowatą)