Mnie naprawdę film bardzo się spodobał.
Dzisiejszego dnia wybraliśmy się na niego z klasą w szkole i doszczętnie mnie poruszył.
Niektórym znajomym co prawda się nie podobał, inni uważali go za taki-sobie, lecz
znalazłam także w gronie kolegów osóbki, które popierały moje zdanie.
Film doskonale oddał tragizm sytuacji Iana - mężczyzny nie potrafiącego wybrać i powoli
przegrywającego, tracącego nad swym życiem kontrolę.
Powtarzam jeszcze raz: poruszył mnie, w pewnym momencie miałam łzy w oczach (za
bardzo wczułam się chyba w nastrój filmu ;) nie często coś wywołuje u mnie podobną
reakcję) i rzeczywiście polecam go do oglądnięcia wszystkim innym.
Aktor wcielający się w głównego bohatera - Sam Riley - niesamowicie oddał emocje
mogące targać tą osobą - cisza, spokój, spoglądanie wszędzie tylko nie tam gdzie
powinien (w ściany, lustro, ziemię...) i wiele innych.
Dotychczas widząc jakąś biografię od razu wyłączałam telewizor/stronę internetową -
cokolwiek byleby znaleźć się od tego czasu. Myślę, że teraz nieco rozważniej będę
musiała przebierać w repertuarze bo gdzieniegdzie także mogą pojawić się podobne -
jak dla mnie - perełki. :)
Pozdrawiam i, jeśli ktoś filmu nie widział, zachęcam do obejrzenia! :)