PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=487409}

Człowiek o żelaznych pięściach

The Man with the Iron Fists
5,3 13 235
ocen
5,3 10 1 13235
4,2 4
oceny krytyków
Człowiek o żelaznych pięściach
powrót do forum filmu Człowiek o żelaznych pięściach

Film roku.... NOT!

ocenił(a) film na 1

Absolutna gwiazda wieczoru. Hit nad hity. Dość powiedzieć, że historię napisał, wyreżyserował i zagrał w tejże RZA. Tak, ten koleś z Wu Tang Clanu. Na tym mógłbym skończyć ale to byłoby świętokradztwo. Tak wiekopomne dzieło zasługuje na więcej niż dwa-trzy zdania.

Wicie, rozumicie... jest sobie kowal. Tu już pierwsze ukryte znacznie, bo on się zwie Smith i jest czarny. Macie to? Black Smith! Blacksmith! Ten nasz kowal ucieka z niewolniczej ameryki do Chin gdzie osiedla się w małej wiosce. Wioska ma bardzo chińsko-brzmiącą nazwę: Jungle Village. Otóż w tym miejscu ścierają się różne klany wojowników. Wilki, lwy i inne takie. Po co i dlaczego? Kogo to obchodzi? Ważne, że robią to skacząc po głowach, wyrywając ręce i rozcinając brzuchy. Wszystko okraszone efektami, których nie powstydziliby się Troma czy Z.F. Skurcz. No więc szef lwów, uwaga, Złoty Lew ma eskortować złoto. Jego zastępca, Prince (you don't have to be beautiful...) zwany też Srebrnym Lwem do spółki z frajerem z trzeciego miejsca (Brązowy Lew, duh!) zabijają bossa i przejmują gang po czym sieją zniszczenie i kradną złoto. W między czasie pojawia się z dupy wyjęty członek X-Menów zwany dla niepoznaki X-Blade. Dostaje srogi w.p.i.e.r.d.o.l od człowieka z Lubina. Facet cały z miedzi i mosiądzu więc mus, że z Lubina, nie? No, to on klepie nam biednego X-Blejda, a kowalowi za pomoc udzieloną eks blejdowi upierdziela łapy. Mało? Na to wszytko pojawia się Lucy Liu jako burdel-mama i obrzydliwie spasiony Rusell Crowe, który sam siebie mianuje Jackiem Nożem i nożem członki obcina. Potem pomaga kowalowi RZA odlać ramiona z żelaza. Czarny Smith przykłada do nich ręce upitolone w łokciach i bach! Nagle to jego ręce. Bo przecież był kiedyś w Shao Lin czy czymś podobnym i Pai Mei (tak, ten sam co w Kill Billu) nauczył go, że siłą woli ożywi dowolny martwy obiekt, jak te stalowe łapy. Myślicie, że to wszystko? Hehe, nope. Jest jeszcze żona kowala - Jedwab (tak, tylko ona...) ale nie wiadomo po co, bo rolę ma pomijalną. Ginie po plaskaczu od Człowieka z Marmu...ee...Mosiądzu. Aha, to był spojler, nie przepraszam. Prócz jedwabistej przewija się jeszcze zakapturzony inspirator Prince'a, który całym zamachem na złoto i władzę kieruje. Okazuje się, że to brat Elronda, który uciekł najwyraźniej ze Śródziemia, bo za mało flaków tam lata. Dla niepoznaki przybrał nowe, nieelfickie imię - Zatruty Scyzor. A może Sztylet? Nie pamiętam. Wisienką na torcie jest przydupas Jacka Finki, gra go sam Kevin Tran z Supernaturala...ufffff......

Chaotyczny opis? Taki właśnie jest ten film. Każdy z wymienionych aktorów głoduje, nie ma co jeść albo wisiał kasę/przysługę raperowi z Wu Tang Clanu. Innego logicznego wyjaśnienia dla powstania tego crapiszcza po prostu nie znajduję. Pomijam już nęcenie na okładce nazwiskiem Tarantino (Quentin przedstawia) i fakt, że kilka scen jest nieudolnie zerżniętych z Kill Billa. Opis fabuły może zwiastować właśnie odjechane kino a'la Rozdriguez czy wspomniany na okłądce twórca Django. Nic z tych rzeczy. Brak sensu, fabuły, budżetu, cycków, wyrazistych postaci do tego dochodzi słaby hip-hop w tle i efekty niespecjalne. Brak mi słów na to jak zły jest ten film. Jedyny mini-plus to Crowe, który nawet w takim gównie zaznacza swoją obecność dobrą grą. Dlaczego w ogóle oglądałem? Przyjaciel przyniósł DVD. Nie wiem skąd go ma ale jakbym miał zgadywać to widzę taką scenkę: gość kupuje parówki, bułki i masło w Biedronie. Daje pani kasę, a ta wydając proponuje: mogę być grosik winna albo dać panu ten film. Cóż, powinien był darować grosik. Z drugiej strony - gdyby nie ten seans pewnie za rok nie pamiętałbym tego sylwestra, a tak...

ocenił(a) film na 3
SithFrog

spoko opis :D nawet się pośmiałem czytając, zwłaszcza że obejrzałem kiedyś niemalże pół godziny tego ... hmm ... filmu(?). i nie to że "wyłączyłem bo takie ścierwo" jak to napisałaby połowa czytelników tego serwisu. Nie. Poprostu gdybym oglądał w jednym ciągu to pewnie dotrwałbym nawet do napisów końcowych. Ale pamiętam że z jakiegoś powodu przerwałem oglądanie i mniejsza o to z jakiego, a film ten jest jednym z tych niudanych eksperymentów Hollywood, który ma to do siebie że jak już wyłączysz raz, to już go nie włączysz bo pamiętasz jaka to szmira i włączysz coś innego - choćby inną szmirę, ale nie tą :) także w całej rociągłości twojego opisu, zgadzam się z jego treścią.

SithFrog

na serio oglądacie z kolegami w sylwestra filmy na dvd? a ja myślałem że to granie w Tomb Raider to tylko taki żart....dzięki za uświadomienie że tacy ludzie istnieją na prawdę! pozdro, dam ci radę - zapisz się na moja sympatia.pl a nuż odmieni to twoje życie i skończą się gej-party filmowe nawet w sylwka...

ocenił(a) film na 1
Mothyff

Ha-ha. To twój najlepszy żart czy masz jeszcze jakieś gejowskie w zanadrzu? Oczywiście poza dychą dla tego "filmu"?

SithFrog

niestety, to nie był żart, po prostu nie przyjmowałem do wiadomości że w 21 wieku młodzież siedzi i ogląda filmy na dvd, czy coś w tym dziwnego że o tym nie wiedziałem, sorry nie każdy jest wszechwiedzący jak ty....

ocenił(a) film na 1
Mothyff

Młodzież? Po czym wnosisz, że należę do tej kategorii wiekowej? Jak ja byłem "młodzież" to daty zaczynały się od cyfr 1 i 9. Napisałbym, że można nie imprezować w sylwestra z wielu powodów*, ale pewnie nie dopuszczasz do siebie takiej opcji.

* - np. niedługo przed 31.12 urodziło ci się dziecko

SithFrog

no wiesz, jeśli nawet miałbym taką sytuację to na pewno bym sprawdził o czym jest film i czy chcę go oglądać w sylwestra, oczywiście przyjmując że nie mieszkasz w igloo, tylko w domu, masz prąd, komputer i miliony stron ze wspaniałymi cudownymi filmami lepszymi od tego.

Mothyff

Wybacz ale co w tym takiego dziwnego : - W Polsce dość często ludzie jeszcze mają DVD choć fakt rzadziej już z niego korzystają :) .

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Prawie, ale nie do końca. Jedwab była kochanką Kowala, nie żoną. Znaczy, on by pewnie chciał, ale ona, to już nie wyglądała na taką skorą do tego. Prędzej sama by tą kasę wzięła i pojechała w świat, no ale... nie zdążyła. Jak to mówią, trafiła kosa na kamień. Czy tam mosiądz, efekt w sumie podobny.