Jeśli zupełnie nie masz pomysłu na film, zrobisz byle co, nie masz pojęcia o podstawach sztuki filmowej i na dodatek nie wiesz co to scenariusz, dobre zdjęcia itp. itd. to znalazłeś się w dobrym miejscu i czasie. Teraz mamy czas, w którym można pokazać wszystko w byle jaki sposób i masz gwarantowane, że banda psycho - snobistycznych fanów uzna cię za wcielenie filmowego geniusza. To nic, że przeciętny gimnazjalista napisałby lepszy scenariusz, to nic, że lepsze filmy można znaleźć na "Youtube" - ważne że ma się słynne nazwisko i wtedy można nawet pokazać odchody na środku ulicy, a z pewnością znajdą się tacy, co znajdą w tym sztukę z najwyższej półki.
Co do filmu - z założenia lekka satyra refleksyjno - ironiczna. W praktyce - kicz, tandeta, żałosny pseudo-artystyczny "twór" pozbawiony najmniejszych oznak czegokolwiek...
Dno i 3 kilo mułu - 2/10
Nie zgadzam sie. Po prostu ten film nie dla Ciebie. Piękny, spokojnie płynący, ciekawe postacie, ujęcia teatralne, zero brutalności, szczerzy i prosci ludzie.
Zgadzam się,film jest po prostu tragiczny od aktorstwa po dialogi.Kolokwialnie - film jest chujowy.Tyle.
Filmu jeszcze nie widziałem, ale zainteresował mnie Twoj komentarz. Pasował by dobrze do opisu tego ostatnio czesto widze w galeria sztuki współczesnej :) Ale ja nie o tym...
Widziałem Twoje oceny PWMarshal i chciałbym sie dowiedziec jak wybierasz filmy do obejrzenia? Dobór tytułów jest naprawde oryginalny (a pisze to wieloletni pracownik wypożyczalni DVD, który z setkami klientów miał do czynienia). To noże świadczyc o precyzyjnie określonych zainteresowaniach i tym, że wiesz czego chcesz.. Jednak z drugiej strony wszystkie filmy oceniasz poniżej 6 gwiazdek. Wiec za każdym razem zawodzisz sie?
Naprawde tego nie rozumiem.
Faktycznie - jeśli ktoś spojrzy na listę filmów, które oglądam to może odnieść wrażenie, że to trochę pomieszanie z poplątaniem...Patrząc natomiast na oceny, to można pomyśleć, że jestem albo starym tetrykiem, któremu nic się nie podoba, lub masochistą, który ogląda słabe filmy w bliżej nieokreślonym celu :-). Generalnie wynika to z faktu, że bardzo lubię oglądać filmy i oglądam ich dość dużo (widziałem ok. 7 tys. ) i w związku z tym większość historii jest dla mnie po prostu powieleniem tego, co już widziałem lub rozpaczliwą próbą szukania za wszelką cen oryginalności, co wychodzi jeszcze gorzej. Prawda jest taka, że powstaje coraz mniej dobrych filmów - dużo lepsze były w latach 90 - tych, gdzie była już dość dobra technologia i jednocześnie było jeszcze sporo nowego do opowiedzenia. Ta sytuacja odnosi się zarówno do filmów, jak i do muzyki, czy innych forma sztuki - po prostu wszystko już było...Natomiast co do pomieszania z poplątaniem - oglądam wszystkie gatunki filmowe, bo każdy ma coś ciekawego do pokazania lub przedstawienia i tyle...
Pozdrawiam i życzę Ci, żebyś "trafiał" na lepsze filmy niż ja...
Dzieki za szybka odpowiedz. Jakiś czas temu doszedłem do podobnych wniosków co Ty, ze kultura drepcze w miejscu i wszystko już było. Obraziłem sie na kino i zrobilem sobie kilkuletni "odwyk". Teraz znów oglądam, ale baaardzo ostrożnie wybieram tytuły. Szkoda mi czasu na średnie filmy. Za to dobry potrafie zobaczyc kilka razy.
Próbowałes szukac inspiracji w serialach? Krazy taka opinia, ze cała kreatywnosc scenarzystów przeniosła sie własnie tam.
Szczerze powiedziawszy to ostatni serial oglądałem kilkanaście lat temu, będąc jeszcze w liceum...Być może faktycznie teraz jest inaczej, ale większość seriali, które oglądałem były fajne przez kilka, kilkanaście odcinków - potem najzwyczajniej w świecie brakowało pomysłów, bądź też robiła się z tego jakaś opera mydlana...Jakoś nie jestem przekonany do seriali, ale mogę się mylić, bo dawno żadnego nie widziałem, a może już faktycznie za dużo filmów widziałem i zgnuśniałem...
Pozdrawiam
Muszę napisać, że wciąż się natykam na twoje wpisy, PWMarshal i nie mam o nich dobrego zadnia. Niemal 99% jest negatywnych, wszystkie napisane niemal kropka w kropkę, przesiąknięte jadem, wyższością wobec oglądanych filmów i innych widzów którym dany film się podobał (bo twój gust jest lepszy od gustu wszystkich innych). Jednocześnie nie masz nic ciekawego do powiedzenia, twoje wpisy sprowadzają się do jednego, czyli że: wszystko to kicz, bełkot, gówno (o gównie dziwnie często lubisz pisać, dziwne) i nie nie warta sztuka współczesna (o której nic nie wiesz, bo piszesz, czytuje: "postawi w muzeum używany sedes, namaluje czarny kwadrat na białym tle" a są to rzeczy pozywane w galeriach przed stu laty, np. pijesz do "Fontany" Duchampa z 1917 roku!!!! Bardzo współczesne nie ma co.)
Filmy Kaurismäkiego mogą się tobie nie podobać, bo wszystko może się nie podobać, tak bywa. Ale twoje argumenty, zwłaszcza jeśli zna się choć trochę na kinie są nie za mądre. Np. taki "stylizowana na teatralną reżyseria" to pierwszy z brzega nie trafiony argument, bo reżyser ten jest po uszy zanurzony w kinie, a jego obrazy wciąż odnoszą się do innych także w grze aktorów, widziałeś podobno 7 tysięcy filmów, powinieneś od razu wywąchać do jakich klasyków kina on się odnosi każąc grać aktorom tak jak grają. Nie wiesz, to się nie wychlaj.
Na koniec zacytuje jednego z najwybitniejszych reżyserów, wielkiego Hasa, bo te słowa pasują do twojego pretensjonalnego oglądania filmów: "Pokolenie, które obecnie jest w średnim wieku, ma jeszcze w tradycji chodzenie do kina. Ale w tamtych czasach polegało to na czym innym. Nie używało się takich pojęć jak kino trudne, kino rozrywkowe. Dziś, to co niezrozumiałe, skomplikowane, zostaje odrzucone. W tamtych czasach, jeżeli czegoś w kinie nie rozumiałem, znaczyło, że czegoś mi brak. Było dążenie do wtajemniczenia."
Ogromniej się chłopie i przestań narzekać, bo to każdy idiota potrafili, jak masz przymus pisania o kinie to pisz tylko o tym dobrym, do którego chcesz zachęcić, bo to co produkujesz to śmieci nie opinie. To jest nic nie warte paplanie.
1. Nie jesteś twórcą strony "Filmweb", nie jesteś też jej właścicielem, więc nie Ty decydujesz kto i jak ma się tu wypowiadać. Jeśli nie podoba Ci się, że na forum może każdy napisać swoją opinię, to załóż własną stronę i wtedy będziesz miał prawo decydować.
2. Jeśli nie podobają Ci się moje opinie to w jakim celu je czytasz, jesteś masochistą?
3. Piszesz, że moje opinie są przesiąknięte jadem? Przeczytaj jeszcze raz, co sam napisałeś - krytykujesz i obrażasz kogoś, kogo zupełnie nie znasz, a mi to zarzucasz? Jesteś zwykłym hipokrytą.
4. Skoro 80% filmów, które oglądam nie jest dobra, to chyba oczywiste, że więcej mam wpisów negatywnych (jeśli mi się jakiś film podoba, to też o tym piszę).
5. Jeśli kilka filmów ma dokładnie takie same wady, to z oczywistych i logicznych przyczyn opinia o nich musi być podobna.
6. Sposób przedstawienia scen, ustawienie aktorów, scenografia, gra świateł u Kaurismäkiego jest typowa dla sztuk teatralnych (z oczywistych powodów są pewne różnice) - jeśli tego nie widzisz, to chyba nigdy nie byłeś w teatrze (oczywiście nie ma obowiązku oglądania sztuk teatralnych).
7. Jakie znaczenie przy ocenie filmu mają odniesienia do innych twórców, czy innych dzieł? W produkcji filmowej jest dużo więcej, o wiele bardziej istotnych kwestii, które mają wpływa na ocenę, a nie tylko 1, czy 2. Jeśli dla Ciebie to wystarczające to Twoja sprawa - zawsze możesz wystawić 10/10 i napisać pozytywną opinię i będzie ok.
8. Ja mam się ogarnąć? Spójrz na opinie powyżej - jakoś każdy może merytorycznie, w spokojnym tonie dyskutować...oprócz Ciebie, więc ta propozycja dużo trafniej pasuje do Ciebie.
Zabawny jesteś, z tym twoimi oburzonymi punktami. Przypomnę, bo może nie pamiętasz, ale jesteś kolesiem który zaczyna swój wpis od słów "obecnie nawet beztalencie z IQ 80 może być cenionym artystą". Wiesz, że mówisz o żywej osobie, zwłaszcza, jeśli nie ma możliwości się bronić. Jakbyś jeszcze pisał tylko o filmie, ale nie możesz inaczej i obrażasz wszystkich. Świetnie. Tak więc, napisałem to co napisałem, tylko wyłącznie inspirując się tobą, tak jakby twój wpis był krytykowanym przez ciebie filmem. Fanie co, inspirujesz ludzi do najgorszego.
"Sposób przedstawienia scen, ustawienie aktorów, scenografia, gra świateł u Kaurismäkiego jest typowa dla sztuk teatralnych (z oczywistych powodów są pewne różnice) - jeśli tego nie widzisz, to chyba nigdy nie byłeś w teatrze (oczywiście nie ma obowiązku oglądania sztuk teatralnych)." - odniosę się tylko do tego punktu, bo upierasz się przy tej głupocie. Poczytaj sobie wypowiedzi Kaurismäkiego, wszystkie elementy inscenizacji to są poniekąd hołdem dla dawnego kina - scenografia, montaż (robił go tradycyjnie na stole montażowym, co już jest anachronizmem, ale jak sam mówi chciał w ten sposób być bliżej kina które kocha), gra aktorska (to jest odrobinę bardziej skomplikowane, ale nie będę się rozpisywał, bo nie ma dla kogo), a nawet w dialogach (nie widzisz tego???). Już sam tytuł do olbrzymia podpowiedź z czym mamy do czynienia, wiesz do czego, do jakiego kawałka historii kina odnosi się umiejscowienie akcji filmu w Hawrze? Wiesz? Czy będziesz, wciąż udawał znawce z 7 tysiącami filmów na kącie? Przy okazji, ostatnio jak byłem w teatrze, bo scenie biegał wrzeszczący golas, a oświetlenie był niemal dyskotekowe. Jak widzisz, określenie jak "sztuka teatralna" jest ogólnikiem? To może być wszystko.
Przeglądając twoje opinie znalazłem tylko jedną pozytywną, dotyczyła "Draculi". Twoja ocena jest dziwna, zwłaszcza dlatego, bo nie lubisz kiczu. Sam Coppola w którymś z wywiadów powiedział, że ten film jest jawnym kiczem i kręcą go pofolgował swoim najgorszym filmowym instynktom. Nie kratkuje film, stwierdzam fakt.
Właśnie takiej opinii się po Tobie spodziewałem - zamiast merytorycznej i rzeczowej dyskusji, teksty w stylu "zabawny jesteś..." :-). Naprawdę nie stać Cię na nic więcej?
Twoja druga część wypowiedzi pogrąża Cię jeszcze bardziej - na serio nie potrafisz sam ocenić filmu lub jego kontekstu, tylko powtarzasz to, co usłyszałeś? Jeśli w reklamie Ci powiedzą, że proszek "X" jest najlepszy to też to bezmyślnie powtarzasz? Człowieku - ile Ty masz lat, naprawdę "kupujesz" wszystko, co Ci powiedzą?
Co do Twojej opinii na temat sztuki teatralnej, którą obejrzałeś - nawet nie zauważyłeś, że dokładnie potwierdziłeś wszystko to, co wcześniej o sztuce pisałem :-).
P.S.
Co do "Draculi" - przemyślany i zamierzony kicz, a kicz, który wynika z braku umiejętności to dwie zupełnie odmienne kwestie... Dziwi mnie, że tak znakomity znawca sztuki, jak Ty tego nie odróżnia...
Nie za bardzo dai się z tobą dyskutować, co widać w tym jaki mi odpowiadasz. Jesteś bardzo zadowolony z siebie, to widać.
Nie, jak widzisz, nie kupuję bzdur niepisywany przez ciebie. Lubie wypowiedzi twórców, ciekawią mnie, to jak widzą sami siebie. Zachęcony przez niego wracałem do starszego kina, i widziałem to jak on je przetwarza. Kino jest po to by przyjąć na chwile cudze spojrzenie na świat, ty dokonywujesz kino tylko pod swoją percepcje.
Nie widzę, związku z tym co pisałeś o sztuce współczesnej z sztuką teatralną. Sztuka byłą całkiem niezła.
No to co wiesz, o co chodzi z Hawrem? Bo nie potrzebowałem do tego, żadnej wypowiedzi reżysera, dla mnie to jest oczywiste. Sam film jest hołdem dla tego istotnego nurtu w kinie francuskim (taka podpowiedź dla ciebie).
"przemyślany i zamierzony kicz, a kicz, który wynika z braku umiejętności to dwie zupełnie odmienne kwestie..." - Na jakich zasadach go rozróżniasz. Rozpisz to w punktach, bardzo ładnie ci to wychodzi. Nie wstydzi się, śmiało.
Szyba refleksja przed kliknięciem "wyślij": ta rozmowa jest bezsensowna.
Oczywiście, że oceniam i odbieram film, tak jak uważam za słuszne, a nie tak jak chcą tego twórcy. Robię to z prostej przyczyny - posiadam własne zdanie i nie muszę sugerować się innymi. Musisz pamiętać, że film to "towar" jak każdy inny i jak każdy inny musi być dobrze zareklamowany, więc sugerowanie się opiniami twórców, gdzie 40% z tego, co mówią to prawda, 30% mocno podkoloryzowana interpretacja prawdy, a 30% to tzw. radosna twórczość, nie jest zbyt rozsądnym wyborem (oczywiście można sobie poczytać lub posłuchać, co mają do powiedzenia, ale przywiązywanie do tego dużej wagi to przesadna naiwność).
Co do samego filmu - jeśli to ma być główny plus i zaleta tego obrazu, to nie dziw się, że ma dość sporo opinii negatywnych (jak na dużą ilość snobistycznych fanów, których ów twórca posiada). Gdzie w tym filmie udana reżyseria, scenariusz, zdjęcia, gra aktorska (tutaj to jest prawdziwy dramat), scenografia, muzyka itd. itd. ?
Różnica między zamierzonym kiczem, a tym wynikającym z braku umiejętności jest dość łatwo zauważalna. Wystarczy spojrzeć na całą twórczość reżysera - jeśli ktoś robi różnorodne filmy, utrzymane w różnych stylistykach, stosuje róże środki i formy wyrazu, to jeśli zrobi coś ocierające się o kicz to można wywnioskować, że to działanie celowe. Jeśli natomiast jak Kaurismäki każdy film jest zrobiony w bardzo podobnym stylu i formie, to najzwyczajniej w świecie oznacza to, że twórca ten nic innego nie potrafi i tyle, bardzo proste. Oczywiście można sobie potem dorobić ideologie, że to wszystko tak ma być, ale ile razy można nabierać się na tą samą ściemę?
Co do ostatniego zdania to znowu się nie popisałeś - "walnąłeś" focha jak dzieciak z piaskownicy.
P.S.
Na przyszłość życzę Ci, żebyś częściej przy ocenianiu filmów używał własnego rozumu, a nie ślepo i bezkrytycznie powtarzał po innych, bo to nawet dziecko z przedszkola potrafi. (Wiem, że cytowanie i powtarzanie po innych jest bardzo modne u snobistycznej części społeczeństwa, ale nie świadczy to zbyt dobrze o ich zdolnościach umysłowych...)
Dzięki za definicje kiczu, teraz wiem, że kompletnie nie wiesz co oznacza to słowo (można sprawdzić w internecie, kolejna mała podpowiedź, to duży temat). To co opisujesz ma swoją nazwę i można to określić pozytywnie i negatywnie, ale kiczem to nie jest. Może jako niezależnie myślący umysł stworzyłeś własną definicje kiczu, bo nie chcesz podawać się dyktatowi słowników. Teraz nie dziwie się, że człowiek który szczyci się zobaczeniem 7 tysięcy filmów, pisze o nich tak jakby nie widział żadnego. Przy tym filmie znowu dajesz jakąś bezmyślną wyliczankę wad, ale jest to tak ogólnikowe, jak przy każdym filmie który komentujesz. Kolejny raz brak konkretów. Kompletnie nie potrafisz pisać o filmach, z chęcią przeczytał bym coś wnikliwego o tym filmie, a jak ktoś potrafi może napisać o wszystkim.
Widzę, że użyłeś kolejnego ulubionego słowa, zaraz obok kiczu i gówna, czyli snob. Pewnie masz na te słowo swoją niezależną definicje. Uwielbiasz je wciąż pisać, raz za razem. Rozwiń te trzy kropi w ostatnim zadaniu, bo tak to jest tylko kolejny ogólnik, którym lubisz operować.
Jak tak cię czytam, to ma wrażenie, że jesteś osobą żyjącą jakimś teoriami spiskowymi (ach te złe reklamy, już się boje) i osobliwymi fantazmatami społecznymi. Boisz się opinii innych ludzi i a zwłaszcza artystów, bo to skazi twój niezależny intelekt. A czym on się objawia w praktyce, obrażaniem wszystkich, każdego filmu w niewybredny sposób (zacytuje ciebie raz jeszcze, tak perwersyjnie: "Obecnie nawet beztalencie z IQ 80 może być cenionym artystą") i powtarzanie wciąż tych bredni. Twoje niezależne myślenie objawia się na tym portalu powtarzanymi w komentarzach wciąż tego samego (czyli: "wszystko to gówno"). Jest w nich tylko jedna myśl, podszyta dużymi kompleksami (bo jak inaczej wyjaśnić wciąż powracający temat snobów?).
Dziękuje za rady, ale nie podążam za takimi ślepcami jak ty.
Jeśli dla Ciebie film pozbawiony zupełnie gustu, udający artystyczny, a takim nie jest, sztucznie napuszony w formie. ale bardzo płytki, nie jest kiczem, to faktycznie musimy pozostać przy własnych zdaniach (pomijam fakt, że pojęcie kiczu jest względne i dziwi mnie, że taki znawca regułek słownikowych tego nie wie). Co do ogólnikowych wad - nie wiem, czy wiesz ale na stronie Filmwebu jest osobna strona do części "recenzje", to natomiast jest strona do dyskusji - jako znawca regułek powinieneś zauważyć różnicę. Jeśli już szczegółowo chodzi Ci o recenzję to w jakim celu miałbym ją napisać? Żeby lepiej się poczuć? Ktoś mi za to zapłaci?
Co do określenia "snob" - jak według Ciebie mam nazywać osoby, które bezmyślnie bezkrytycznie powtarzają cudze opinie. poglądy, czy myśli; jednocześnie udają wielkich znawców, gdzie ich cała wiedza opiera się nie na własnych poglądach, a na tym, co przeczytali lub usłyszeli?
Co do artystów to oczywiście, ze się ich nie boję - w większości mnie śmieszą, a czasami jest mi ich po prostu żal.
Co do kompleksów - właśnie jakbym je miał, to bałbym się "przedstawić" własne zdanie, w obawie przed wyśmianiem, czy też inną opinią. Jak widzisz nic takiego nie ma tu miejsca, więc chyba pomyliły Ci się określenia (czyżbyś źle sprawdził w słowniku? :-) ).
Co do obrażania - naprawdę nie widzisz różnicy między realną wymianą opinii i obrażaniem kogoś, z kim piszesz lub rozmawiasz, a skrytykowaniem kogoś, kto tego nigdy nie przeczyta, w ogóle nie wie, że taka strona istnieje i pewnie nawet miałby problem, żeby Polskę na mapie pokazać (pomijam fakt, że przecież i tak by go to w najmniejszym stopniu nie obchodziło)?
Czym innego jak nie leczenie kompleksów jest to jak bronisz "miłości własnej", swoich opinii o filmie sprowadzających się do obraźliwych epitetów. Bo bardziej kompetentnie wypowiadasz się o sobie samym niż o filmach, jak to inaczej nazwać niż rodzajem narcyzmu. Bo co teraz napisałeś o tym filmie, kolejne ogólniki, jak bym chciał mógłby wkleić to zdanie pod twoim ulubionym "Draculą" i by pasował tak samo jak tu. Gładkie przylepne do wszystkiego zdania. Powtórzę nie potrafisz pisać o kinie, nikt by za to nie dał złamanego grosza.
Co do kiczu, to nie cwaniaku, wisi u góry co o nim napisałeś, i nie ma to nic wspólnego z nim. Teraz jesteś trochę bliżej, ale wciąż to nie to. Wniosek, słowo kicz stosujesz jako wygodny epitet do wszystkiego co ci się nie podoba. Na filmwebie ludzie też uwielbią takie sformułowania jak pseudoartystyczny lub bełkot artystyczny, zanotuj je przydadzą ci się przy twoich kolejnych krytykach. Wygodne słówka, które pasują do niemal do każdego filmu. Ostatecznie możesz napisać w akcie desperacja, że film jest nudny lub nużący, ale to piszą już tylko ci którzy już nic innego nie mają do napisania.
To nie ma znaczenia, że nie przeczyta, to jest obraźliwe i w złym guście pisać o kimkolwiek "obecnie nawet beztalencie z IQ 80 może być cenionym artystą". To nie jest merytoryczny argument, ale personalny atak na żywą osobę. Internet roi się od takich wypowiedzi, bo one "nie robią nikomu krzywdy". Robią, robią.
Kaurismäki raczej wie gdzie jest Polska, zdaje się, że w którymś filmie nawet pojawia się nasz krajan. Ale na pewno ma obsesje na punkcie Rosjan, widać to zwłaszcza we wczesnych jego filmach, które były częściowo mówione po rosyjsku. Ale po co to piszę i tak to cię nie obchodzi.
Basta.
Kolejny raz zarzucasz mi coś, co sam w swoich wypowiedziach powielasz. Piszesz, o "miłości własnej" , narcyzmie, a sam jednocześnie uważasz, że tylko Twoja interpretacja kiczu, snobizmu, czy artysty jest właściwa, a kogoś innego nie. Uważasz, że moje wypowiedzi są ogólnikowe i ciągle takie same, a sam nie napisałeś nic merytorycznego, co broniłoby ten film. Uważasz, że nie potrafię nic napisać o filmie, a sam jedyne co o nim napisałeś, to że jest odwrotnie niż ja napisałem :-). Piszesz o kompleksach i "wytykasz" innym taką, czy inną ocenę filmu, a sam ukrywasz wszystkie swoje oceny (czyżby jakieś kompleksy :-) ). Przykro mi to pisać, ale Twoje wypowiedzi to wzorowy przykład skrajnej hipokryzji. Poza tym jeśli uważasz, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia w sprawie filmów, to po raz kolejny pytam - po co je czytasz? Jeśli sam siebie uważasz za takiego nieomylnego znawce to przecież nikt Ci nie broni pisać recenzji - podpowiem Ci jednak, że w tym wypadku nie wystarczy tekst napisany metodą "kopiuj - wklej" z internetu :-).
Oczywiście, że nazwanie kogoś beztalenciem jest merytoryczne - przecież jeśli ktoś nie potrafi robić filmów, a mimo to je robi to w swojej dziedzinie jest beztalenciem :-) - to jest chyba oczywiste. Jeśli Ty uważasz, że ma talent to Twoja sprawa - dla mnie nie jesteś żadnym autorytetem, żebym musiał mieć taką samą opinię :-).
Nie podoba ci się, jak o tobie piszę, a tylko naśladuje twój styl pisania o filmach, twórcach i widzach tych filmów, które miały nieszczęście ci się nie spodobać. Błaznuje przed tobą, w roli internetowego chama przekonanego o własnej wyższości, co ty robisz z pełną powagą. Przypomnę do znudzenia twoje słowa: "obecnie nawet beztalencie z IQ 80 może być cenionym artystą". To jak piszesz o wszystkim daje niejako glejt, że można po tobie jechać jak po burej suce. Nie chcesz, żeby tak o tobie pisał, to sam tak nie pisz. I nie każe tobie, żeby jakiś film podobał (tego zresztą nie da się kazać). Rób to z zachowaniem szacunku do innych ludzi. Potrafisz?
Widzę, że szukasz jakiego jakiegokolwiek sposobu do ataku personalnego, czyli jedynej krytyki jaką uprawiasz (bo jak ustaliliśmy na filmach się nie znasz). Nie znalazłeś moich ocen, bo ich nie ma. Ale jako ten niezależny intelekt pewnie wiesz, że system gwiazdkowy spłaszcza ocenę filmów, lepiej o nich rozmawiać lub pisać (choć w twoim przypadku sprowadza się do powtarzana tych samych banałów). I najlepiej na żywo, jeśli jest taka możliwość.
Proszę, nie odpisuj na to, to naprawdę jest bez sensu. Ta rozmowa powinna skończyć się już dawno.
To super - właśnie się przyznałeś do tego, co pisałem wcześniej - nie potrafisz ani jednego zdania napisać z własnej głowy. Nawet nie potrafisz samodzielnie kogoś krytykować, tylko bazujesz na tym co ona/on piszę. Na Twoim miejscu nawet bym się do tego nie przyznawał, bo pewnie nie zdajesz sobie sprawy jak się ośmieszasz.
Na przyszłość nie zawracaj mi głowy - jeśli się bardzo nudzisz i masz za dużo czasu to zrób coś konstruktywnego, zamiast leczenia swoich kompleksów na forach internetowych.
Zrób sobie samemu przysługę i zobacz np. na użytkownika 1ceber1 - da się merytorycznie dyskutować? Oczywiście, że się da, wystarczy mieć trochę kultury i taktu, której Tobie bardzo brakuje.
P.S.
Wiem, że sam o sobie masz duże mniemanie, ale jeszcze nigdy od czasu, jak jestem na Filmwebie (czyli od roku 2006) nie spotkałem kogoś tak zakompleksionego i słabego merytorycznie - bardzo Ci współczuję.
Zapomniałem dodać - zamiast uprawiać tą żałosną dziecinadę, na poziomie ucznia gimnazjum znajdź sobie dziewczynę, albo chociaż znajomych, może wtedy nie będziesz musiał "zabijać" czasu tą błazenadą...
Gdybym nie wspomniał, że naśladuje ciebie to byś nawet o tym nie pomyślał, a tak skwapliwie podjąłeś te myśl jak swoją. Przyjąłem tylko figurę sobowtóra, chciałem żebyś przejrzał się w sobie. Mnie nie ma, jestem tylko lustrem, rozmawiasz sam ze sobą, a wszystkie inwektywy i obelgi wykrzykujesz pod swoim adresem.
Teraz jesteś tu sam.
W związku z tym, że mieszkasz w Gdańsku (przynajmniej tak mówi Filmweb) polecam lek. med. Katarzyna Sulak specjalista psychiatra. Mam nadzieję, że Ona będzie w stanie coś poradzić na Twoją przypadłość. Oczywiście nie jestem tego w stanie potwierdzić, bo nigdy nie spotkałem dorosłego faceta, który wyszukuje w internecie zupełnie obce osoby i robiąc z siebie idiotę, koresponduje z nimi, czerpiąc jednocześnie z tego przyjemność... Już wiem, że nie masz dziewczyny, ani znajomych, ale może w/w specjalistka poleci Ci jakieś hobby - rybki, chomik, szynszyla...jakiekolwiek zwierzę, które będzie miało to szczęście, ze nie będzie rozumiało, tego co mówisz lub piszesz...
Wciąż mówisz o sobie, i to ty nie możesz zakończyć tej rozmowy (bo już kilkakrotnie to proponowałem).
Pa.
W takim razie również żegnam i przepraszam, że wcześniej nie zdiagnozowałem Twojego schorzenia. Gdybym wcześniej wiedział, że jesteś samotną osobą pozbawioną miłości, która musi odreagować swój stres na internecie, to nie byłbym tak "ostry". Mam jednak nadzieję, że w/w przeze mnie pani Sulak będzie w tanie Ci pomóc, czego bardzo Ci życzę :-).
Pozdrawiam i do "usłyszenia"
Hej, przypadkiem wróciłem do tego wątku i widze, że miałeś tu konkretną dyskusje. Nie bede czytał całej, ale chciałem skomentowac pierwsze posty Bravy. Moim zdaniem, dobrze Ci napisał. Jeśli faktycznie wpisujesz sie pod różnymi filmami, krytykujesz i obrażasz twórców i widzów to coś jest nie OK. I Brava Ci na to zwrócił uwage, bardzo sensownie argumentując dlaczego i po co to robi. Nie wydaje mi sie żeby chciał Ciebie urazic, wrecz przeciwnie, chciał Ci pomóc dobrą radą. Bycie krytykiem i malkontentem powoduje, że ludzie sie od nas odwracają. Lepszą postawą jest zostac Promotorem i poświecac swój czas na dzielenie sie z innymi tym co nam sie podoba i co uważamy za wartościowe.
Gdybyś z dystansem podszedł do postów Bravy i nie szukał powodów do złości to moim zdaniem powinienieś mu podziekowac. Obcy czlowiek zadał sobie sporo trudu żeby przekazac Ci coś na czym możesz tak naprawde skorzystac. Może niepotrzebnie parodiował Twój styl, ale ja to rozumiem. Kiedyś, jak brałem na rece małe dzieci, one czasami ciągneły mnie za włosy. Ja im chciałem pokzac jakie to przykre dla mnie i też je ciągałem. To niestety nigdy nie zadziałało wychowawczo. Żadne z dzieci nie powiedziało: "Przepraszam, teraz już wiem jak sie czujesz jak wyrywam Ci włosy, przepraszam, wiecej tego nie zrobie". Zamiast tego złościły sie, płakały i szarpały mnie coraz bardziej. No i podobnie wyglądała Wasza dyskusja :)
Moja rada: wyluzuj, skup sie na pozytywach i doceń jak obcy człowiek wyciąga do Ciebie reke. Nawet jeśli wytknie przy tym jakąś wade. Pozdro!
Częściowo się zgadzam - zasadniczo mógłbym bardziej skupiać się na filmach, które mi się podobały, niż na tych, które nie wywarły na mnie zbyt pozytywnego wrażenia. Gdyby jednak głębiej sięgnąć w to zagadnienie to chyba wynika z tego, że generalnie film słaby wywołuje u mnie większe emocje negatywne, niż film dobry emocje pozytywne i chyba dlatego częściej "wypowiadam się" w dość nieprzychylny sposób. Zgadzam się również, że na dłuższą metę czytanie moich postów może być trochę monotematyczne i męczące :-)...dlatego w przyszłości postaram się trochę bardziej obiektywnie podchodzić do wszystkich filmów i po równo "obdzielać" opiniami zarówno te dobre obrazy, jak i te słabe.
Jeśli chodzi o użytkownika "brava" to jednak trochę inaczej odczytuję jego intencje - dla mnie wyszukiwanie zupełnie obcych osób, wdawanie się z nimi w jakieś dyskusje, tracenie czasu na "odstawianie" jakiś szopek, tylko po to, żeby pokazać swoją rację jest delikatnie "mówiąc" dziwne i nie sądzę, ażeby jego intencją było cokolwiek pozytywnego. Zresztą jeśli ktoś traktuje kogoś poważnie i faktycznie chce na jakiś temat podyskutować to może zrobić to "normalnie" np. w taki sposób, jak Ty.
Pozdrawiam
Muszę cię zmartwić wcale cię nie szukałem, ba, jak teraz sobie myślę nie chciałbym cię wcale znaleźć. Przerażasz mnie człowieku, nawet tym co teraz piszesz. Wiesz jak cię znalem, przeglądając strony kolejnych filmów i zdradzę ci mały sekret - bardzo się udzielasz. Mam dużo wyrozumiałości dla użytkowników, rozumiem że coś może się nie podobać lub nudzić. Tak jest. Lubie ciekawe opinie. Co było innego w twoich wpisach? Był irytujące przez połączenie wyższości (zakładanego przez ciebie twojego intelektu nad oglądanymi filmami) a jednocześnie w swoich wypowiedziach operując truizmami. Często zaprzeczanie samemu sobie, i niezauważanie tego, np. wychwalani dawnej sztuki i tworzących ją artystów (wciąż się zastanawiam czy jakichkolwiek, bo nigdy nie wymieniłeś żadnego nazwiska czy ich dzieła) a jednocześnie pares postów dalej zdradzasz wszem i wobec że pogardzasz artystami, że są dla ciebie "żenujący". Nie widzisz sprzeczności wpisując takie rzeczy.
Rozmawiając z tobą chciałem sprawdzić, czy mi się coś wydaje czy jednak nie. To pierwsze wrażenie było prawdziwe. Dodatkowo w trakcie rozmowy okazało się, że jesteś sofistą. A jak wiesz rozmowa z osobą posługując się sofizmatami jest bezowocne i co najważniejsze bezsensowne.
Tak na szybko spojrzałem co oglądałeś ostatnio, wszystko oceniasz jak od linijki, takie same oceny, a czasem diametralnie różne filmy. Mam za to małą satysfakcje, "Życie Pi" dostało od ciebie 7, czyli niezwykłe wysoka ocena jak na ciebie. To niech będzie suplement do rozmowy o kiczu, bo ten film to wręcz jego jawny przykładem. Taki filmowy odpowiednik jelenia na rykowisku. Wiec jeśli będziesz chciał użyć określenia kicz wspomnij ten film.
Nie wiem w jakim celu znowu wypisujesz to samo? Przecież już dyskutowaliśmy na ten temat i nic nowego nie napisałeś. Pomijam fakt, że moja "wypowiedź" była skierowana do użytkownika 1ceber1, więc nie wiem dlaczego wtrącasz się do cudzej wymiany zdań...
Oj, nie to samo. Ale nie dziwie się, że nie widzisz różnicy, na tyle cię poznałem, że takich niusów nie jesteś w stanie wychwycić (choć to żadne niuanse).
Po co, połowę swojego wpisu poświęciłeś mojej skromnej osobie (i nie obeszło się to bez złośliwości, no, ale to ty), jak to się mówi nie wywołuj wilka z lasu bo cię w tyłek ugryzie. Nie słyszałeś o tym?
Tak dla sprawdzenia, czy coś zmieniało się w tym co piszesz o filmach. Znalazłem pod "Koniem turyńskim" i pod jeszcze pod jednym filmem twoje wyzwiska pod adresem kolejnych użytkowników. Był to inwektywy identyczne do tych jakie mi podarowałeś, myślałem że był że choć wzywając jesteś choć trochę oryginalny, a nie tu też korzystasz ze schematów. Nawet w tym nie jesteś oryginalny.
Skoro tak mnie nie lubisz, nie zgadzasz się z moimi opiniami i uważasz je za nic nie warte, to w jakim celu znów je czytasz i komentujesz? Jeśli nie jeteś masochistą, to widocznie masz na tym punkcie jakąś obsesje i to zaczyna mnie niepokoić. Polecam jakiś realnych znajomych, bo widzę, że tak się "zanurzyłeś" w wirtualny świat, że nie zauważasz jak dziwaczne i pokręcone jest to co robisz....
Naprawdę jesteś sofistą. Trafiłem w 10. I nie martw się o mnie, napisałem bo pojawiłem się zawiadomienie na skrzynce. Przyczyna jest prozaiczna. A czytanie przychodzi mi z łatwością, mogę wchłonąć dużo tekstu bardzo szybko. Do dla mnie żaden kłopot. Czy ja wiem, czy nie lubię, nie znam cię, nie lubię twojej pisaniny. Ja oczekuje od widza który chcę pisać, że zobaczy w filmie coś czego ja nie mogłem dostrzec, inne spojrzenie na film, niedostępne mi. A ty dajesz tyko prostą negacje, posługujesz się najczęściej kalkami myślowymi, a zachowujesz się przy tym jakbyś odkrywał Amerykę. Nawet nie możesz przyjąć do wiadomość, że ten film był zrealizowany tak jak film z lat 30 i 40 we Francji, bo na początku założyłeś fałszywie, że film jest teatralny. A nie jest. Ja widzę to kino francuskie przelewające się z każdego kadru. Gra aktorów, kadrowanie, nawet oświetlenie i scenografia, reżyser dodał tylko kolor. Inna sprawa po co tyle oglądasz tyle filmów, a widać, że dzień bez jednego to dzień stracony. Nic ci się nie podoba, ale i tak dwa lub trzy obejrzysz. Masz aż tyle wolnego? Poczytaj książkę w tym czasie lub wyjdź na rower lub jak masz dzieci to się z nim pobaw. Idzie prawdziwa wiosna, więc może remont?
No widzisz - zarzucasz mi powtarzanie określenia snobizm, a sam powtarzasz tezę o tym, że jestem sofistą :-). Mam nadzieję, że zrozumiałeś przez to, że jeśli osoba, która się wypowiada uważa jakieś określenie za odpowiadające danej sytuacji to je wypowiada i nie szuka innych określeń, skoro jej zdaniem to akurat jest najlepsze.
Co do samego filmu to "powiem" szczerze, że dyskusja na ten temat jest zupełnie jałowa i w zasadzie nic nie wnosi, więc nie będę "n" - ty raz pisał o tym samym. Zwłaszcza. że patrząc na nią obiektywnie jest ona już strasznie monotonna i najzwyczajniej w świecie nudna.
Jeśli chodzi o wiosnę to z chęcią skorzystam z jej uroków, ale bynajmniej nie dlatego, żeby oglądać mniej filmów, ale z powodu, który dość dosadnie przedstawił Stanisław Lem, po pewnym okresie korzystania z internetu :-).
Przechodząc jednak do sedna - nie uważasz, że nasza dyskusja jest zupełnie bezproduktywna i "zahacza" już o groteskę? Przecież i tak nic, co napiszesz nie spowoduje, że nagle filmy zaczną mi się podobać, tak i ja nie spowoduję, że nagle zaczniesz żyć w realnym świecie, z realnymi problemami, a nie z tymi wirtualnymi.
Proponuję w związku z tym zakończyć tą farsę i dać także innym pole do wypowiadania się na temat tego filmu - co Ty na to? Kto wie - może jeszcze w przyszłości, jak zawitam do stolicy to nawet razem wyskoczymy na piwko :-).
Powtarzam, bo aż sam się zdziwiłem z trafności dobranego do ciebie przymiotnika. Zresztą opowiadając mi znowu to zrobiłeś, czyli wybrałeś to co najogólniejsze z mojej wypowiedzi, tylko po to aby wyślizgać się od konkretu. Przejrzyj swoje wypowiedzi, naprawdę to robisz. To na swój sposób ciekawe.
Taka ciekawostka. Ten cytat z Lema wpadł w pułapkę Internetu, sam stał się memem, czyli masowo powielaną mądrością lub śmiesznostką, często przez osoby nie mające ani jednej jego książki w ręku czy nawet w skrajnych przypadkach nie wiedząc kim on był, oprócz tego że kimś ważnym był.
Ale masz racje ta rozmowa była i jest nudna. O filmie i tak nie chcesz rozmawiać, lub raczej nie u mniesz. Więc pa pa.
Brava, a jakbyś miał dla kogo, to mógłbyś się trochę rozpisać o tej grze aktorskiej?:) Albo może mógłbyś mnie gdzieś odesłać, gdzie mogę poczytać o montażu u Kaurismakiego?
No dobrze spróbuje, ale krótko.
Aktorstwo, jaki i montaż, a też inne aspekty filmowego rzemiosła są u tego reżysera bardzo mocno powiązane. Najlepiej zacznę od takiego truizmu, Kaurismaki posługuje się bardzo wyrafinowanym językiem filmowym, jest to stylizacja na język dawnego kina, ze świadomością wszelkich jego wad i zalet, jednym słowem on kręcąc filmy, montując je, pisząc do nich scenariusze, czy prowadząc w nich aktorów, wszystko to robi za pomocą języka archaizującego. Jest tego w pełni świadomy, to jego wybór, to nie jest błąd, brak umiejętności, czy też "amatorszczyzna". Wzorcem dla jego filmów, to przede wszystkim obrazy francuskiego mistrza Roberta Bressona, mówi o swojej fascynacji jego kinem na przykładzie filmu "Na los szczęścia, Baltazarze!" w jednym z numerów "Sight & Sound" z 2007 roku: "I admire his unique rhythm in editing, his habit of leaving the picture 'empty' now and then before the cut.". Ale bardziej niż w słowach widać to konfrontując filmy jego i jego. Mamy u obydwu takie krótkie ujęcia dłoni, gdy ktoś coś komuś podaje. Drobnostka, ale był to znam rozpoznawczy dla filmów Bressona, zresztą Bresson w wywiadach lubił rozwodzić się na temat ludzkich dłoni, że one jako jedyne nie grają są zawszę naturalne. Widać, to też w podobnej grze aktorów (Bresson mówił, że nie kręci filmów, że nie występują u niego aktorzy, lecz modele) czy kadrowaniu. A to fragment filmu Bressona (zachęcam do zapoznania się z jego filmografią): https://www.youtube.com/watch?v=R77hBUwImY8
W tym konkretnym film Kaurismaki odwołuje się jeszcze do takiego zapomnianego nurtu w kinie jakim jest realizm poetycki. I do takich sztandarowych filmów Marcela Carné jak "Ludzie za mgłą", czy "Brzask", ale też do legendarnej "Atalanty" Jeana Vigo, różne szczegóły nawiązujące do tych filmów można z przyjemnością wyłapywać oglądając "Człowieku z Hawru", ale podziw budzi stworzenie całkiem odrębnego filmu, będącego współczesnym i mającym akcje tu i teraz z tym nie powtarzalny rytm, grą aktorską jak z tych starych filmów, z niby prostą historią, ale wywołującą u widza autentyczne emocje. Np.: http://www.youtube.com/watch?v=uksWV-QeUY8
Dodam, też, że aktorzy, co podkreśla wiele osób piszących o filmach Kaurismakiego grają trochę "na Fina". Nawet w jego filmach rozgrywających się we Francji czy Anglii ekspresja u aktorów jest mocno ograniczona, także ruchy, podobno (nie znam żadnych finów) takie zachowanie, oszczędność w ekspresji jest bardzo charakterystyczna dla mieszkańców tego kraju. U Kaurismaki nie jest to na 100% na serio, ma ważnie, ze sobie trochę podkpiwa z rodaków. No, ale to moje zdanie.
Dodam, że takie kino może się nie podobać, zwłaszcza jeśli ktoś jest sformatowany jedynie na kino stylu zerowego jak mój wcześniejszy rozmówca PWMarshal. Choć mam wrażanie, że nie jest tego świadomy. Zwłaszcza jak patrze na jego późniejsze wypowiedzi.
Przepraszam, że tak skrótowo, i pewnie chwilami nie jasno. Ale to przez pośpiech. Jeszcze raz przepraszam.
będzie to post-wykopka, ale pełen szacunek za ten post o filmowych tropach u Kaurismäkiego. No i kapka współczucia za te wygibasy erystyczne u góry.
A ty? Zbadałeś już swoje IQ? Jeśli tak i w swoim mniemaniu masz dużo wyższe to dlaczego zajmujesz się komentowaniem "jakiś głupich filmów" na FW? Kamera w dłoń, chłopie i ruszaj w świat w poszukiwaniu ciekawych historii do sfilmowania... A moja rada na przyszłość: trochę więcej empatii, człowieku ;-) Pozdrawiam.
Tak zbadałem swoje IQ, a komentowaniem głupich filmów zajmuję się dlatego, żeby przestrzec innych przed marnowaniem czasu. Poza tym właśnie po to jest możliwość dodawania własnych tematów, żeby można było skomentować daną pozycję - nie wiedziałeś? Co do ruszania w świat z kamerą w dłoni - pozwól, że sam będę decydował co robić w wolnym czasie :-). Empatia natomiast nie ma nic wspólnego z negatywną oceną filmu, bo gdyby tak było, to mogłoby się okazać, ze każdy film jest świetny, a jeśli ktoś miałby inne zdanie to znaczyłoby, że nie potrafi zrozumieć twórcy, a to sprowadziłoby cała filmografię do granic absurdu...
Chciałabym zapytać Cię dlaczego oglądasz filmy i czego w filmach szukasz. Po 7dmiu tysiącach pewnie już wiele Cię na zaskoczy a mimo to oglądasz nadal. Co Cię napędza?
Ja oceniłam "Człowieka z Hawru" na 8. Mimo że film nie pokazuje niczego nowego, opisuje prosta historię w sposob wtórny to jednak mnie wzruszył i uważam że ma wartość. O filmie tym ani jego twórcy nie słyszałam wcześniej więc teoria o ocenie dyktowanej snobizmem odpada. Prosta, na pozór nudna historia o człowieczeństwie i zwykłym życiu, w zwykłym mieście. Jedyne co ja mogę zarzucić filmowi to naiwność, bo jednak trudno uwierzyć w bezintereswowność i gotowość do pomocy nielegalnemu imigranatowi we francuskim miasteczku. Mimo to, film ten uderza w szlachetną strunę i zmusza do pytań co zrobiłbyś w podobnej sytuacji, czy dostrzegasz człowieczeństwo starego pucybuta z ulicy, który ma swoje życie, żonę którą kocha. Rozumiem że forma filmu (zdjęcia, montaż etc.) tak bardzo Cię odrzuciła, że historia opowiadana spłynęła po Tobie jak po kaczce. Ja jednak filmy odbieram inaczej - jeśli historia jest dobra wybaczam uchybienia w sferze technicznej.
Generalnie oglądanie filmów to moje hobby i po prostu lubię taką formę rozrywki, nawet jeśli dość często trafiam na słabe pozycje. Sam fakt "zanurzenia" się w zupełnie innym świecie na te 1,5 - 2h jest dla mnie czymś atrakcyjnym i mimo, że ocenię jakąś produkcję np. na 4, to wcale nie uważam tego czasu za stracony. Czego szukam w filmach? - oglądam praktycznie wszystkie gatunki filmowe i jeśli oglądam przykładowo horror to szukam w nim emocji, jeśli dramat to refleksji, jeśli komedię to zabawy itd.
Co do samej oceny filmu to cieszę się, że w odróżnieniu od innych, którzy zaczynają "dyskusję" od personalnych ataków, przedstawiłeś merytoryczne argumenty, dlaczego tą produkcję oceniłeś tak wysoko. Oczywiście dla Ciebie to dużo lepiej, bo obejrzałeś obraz, który Ci się bardzo podobał - dla mnie gorzej, bo obejrzałem film, który był dla mnie słaby, ale całe szczęście "mamy" Filmweb i każdy z nas może o tym napisać...
Pozdrawiam
Czy w takim razie możesz mi powiedzieć czego szukałeś w "Człowieku z Hawru" a co znalazłeś? Próbuję zrozumieć dalczego osoba inteligentna tak nisko ocenia ten film. Wydaje mi się niestety, że Twoja niska ocena wynika nieco ze snobizmu. Czy gdybyś zobaczył go nic nie wiedząc o kontekście, autorze wychwalanym pod niebiosa, sławie filmu, wspaniałych recenzjach również oceniłbyś go na 2? Czy nie ma tu choć trochę buntu pod tytułem "Nie będę zachwalał zachwalanego"? Nie odbieraj moich słów jak personalnych ataków, naprawde jestem ciekawa i mogę się mylić w moim wrażeniu. Ale niestety w całej tej długiej dyskusji nie wyjasniłeś tego, bo pierwszy post jest raczej narzekaniem właśnie na sławę autora niż na film sam w sobie. No może poza słowami: "kicz, tandeta, żałosny pseudo-artystyczny "twór" pozbawiony najmniejszych oznak czegokolwiek..." ale to jest ocena, nie argumenty.
Głównym powodem dla którego sięgnąłem po ten film było oczywiście nazwisko reżysera. Chciałem po prostu zobaczyć na własne oczy czym tak bardzo się wszyscy zachwycają i co sprawia, że obrazy tego twórcy są uznawane za tak oryginalne i specyficzne. Generalnie mógłbym już dużo wcześniej obejrzeć jego filmy, ale z doświadczenia wiem, że twórcy uznawani za "kultowych" mają przeważnie w dorobku bardzo przeciętne i zazwyczaj nudne filmy. Dlatego właśnie tak późno obejrzałem tą produkcję.
Po części masz rację - gdybym nie wiedział kim jest reżyser i nie nastawiał się przez to na konkretny odbiór to być może ocena byłaby trochę wyższa, ale pewnie więcej niż mocne 3 i tak bym nie dał :-).
Co do kwestii dlaczego ten film mi się tak nie podobał to w zasadzie pisałem o tym w kilku poprzednich postach. Chodzi generalnie o formę, czyli o coś, co dla wielu jest u tego reżysera genialne - dla mnie to skrajna amatorszczyzna (nawet jeśli jest zamierzona). Jeśli nawet sama historia była nie najgorsza to sposób jej przedstawienia był dla mnie tak sztuczny, a zarazem irytujący i męczący, że mimo iż lubię oglądać filmy, to w niektórych momentach trudno było mi uwierzyć, że reżyserem jest osoba, która profesjonalnie zajmuje się filmem...
Tak przeglądam wcześniejsze wpisy, bo lubię wracać do starych rozmów. Nawet nieprzyjemnych. Przyznam, że kolega powyżej zauważył słusznie, że nie posługujesz się argumentami, ale oceniasz. Zastosowałeś wybieg, że podałeś je wcześniej, choć tego jak pewnie wiesz nie zrobiłeś. Wyszedłeś z złażenia cwanie, że nie będzie mu się chciało czytać całej wymiany zdań. Zresztą wciąż nie mam pojęcia o co chodzi z tą amatorszczyzną, widziałem bardzo wiele amatorskich filmów i nie ma tu ani błędów montażowych, innych niedoróbek technicznych, zdjęcia są znakomite, aktorzy grają według pewnej konwencji i nigdy jej nie łamią, reżyser stosuje bardzo wiele klasycznych rozwiązań inscenizacyjnych (facet jest ewidentnie zakochany w klasyce). Swoja drogą trzeba być bezczelnym, żeby tyle napłodzić zdań, a i tak nic nie powiedzieć. Obejrzeć 7 tysięcy filmów i nie móc nic o nich ciekawego napisać, bo krytykanctwo, zresztą bardzo wtórne jest bez sensowne. Pamiętam, że wpadłem na twój wpis o "O czym wiedziała Maisie", zauważyłem twoja wysoką ocenę i byłem ciekaw czy jesteś wstanie chwalić tak jak narzekasz. I co i nic, napisałeś, że film ładny i ci się podobał. Ogólniki. A to co widzi się pozytywnego w filmie świadczy o klasie oglądającego. Jak pisałem wcześniej na takie osoby jak ty mówi się, że cierpią na syndrom cynicznego dupka. Podobno jest to nieuleczalne.
No cóż - niezależnie czy oceniam film pozytywnie, czy negatywnie zawsze piszę ogólnikowo, bo to nie jest forum dla przyszłych reżyserów, czy tez konkurs na najlepszą recenzją, a...zwykłe filmowe forum i dział dotyczący opinii widzów. Jeśli chciałbym napisać coś konkretnego, to napisałbym recenzję filmu, a nie opinię. To, że mam więcej odpowiedzi na temat filmów, które mi się nie podobały wynika bardziej z tego, że zawsze znajdzie się ktoś, komu się to nie podoba i dlatego odpisuję, niż z tego co faktycznie chcę napisać tj. jak to w życiu bywa opinie negatywne wzbudzają dużo więcej emocji, niż pozytywne.
Co do twoich opinii na temat moich negatywnych ocen - cóż...masz do nich pełne prawo, ale czy to, że mnie obrażasz powoduje, że czujesz się lepiej, urosło twoje ego, czujesz się lepiej??? - jeśli tak to spoko :-). Napiszę szczerze - jestem już w takim wieku, że opinie innych osób mam ...
"jest forum dla przyszłych reżyserów, czy tez konkurs na najlepszą recenzją" - cóż jeśli masz takie wymagania od filmów, to nie dziw się, że ktoś wymaga jakiegoś poziomu od krytykującego. Brak argumentów to zwykła wymówka, są użytkownicy, którzy w bardzo krótkich opiniach potrafią wyrazić bardzo wiele np. świetne wpisy ma Caligula lub kangur_msc_CM. Są to wpisy, które wykraczają poza lubię / nie lubię, są częste bogate w argumenty, bardzo bogate spojrzenie na kino.
Nie obrażam cię, stwierdzam fakt, użyłem amerykańskiego określenia (w polskim tłumaczeniu), które tam funkcjonuje w stosunku do osób bardzo cynicznych, którym wszystko kojarzy się z dosłownie gównem. Zresztą te twoje ostatnie trzy kropki prowadzą do czterech liter. To potwierdza ten trop.
Nikt z twórców tego filmu nigdy tego nie przeczyta, więc dla nich to bez znaczenia...znaczenie ma tylko dla zakompleksionych amatorów filmoznawstwa, którzy obrażają się, że ktoś ma inne zdanie...
Co do wymienionych przez Ciebie użytkowników - zgadzam się z Twoją opinią...z tym, że ma się to nijak do tego, o czym pisałem...
Film, czy też filmoznawstwo to nie fizyka kwantowa - wykształcenie, ani specjalne zdolności intelektualne nie są niezbędne...