Na początku opis filmu: Francja, czas wojny. Na początku widzimy uciekającego młodego mężczyznę - Jerzego, który po chwili ginie od niemieckich kul. Umiera na rękach swojej żony. Ta, po powrocie do kraju dowiaduje się, że żyje matka Jerzego. Nie potrafiąc przekazać jej wiadomości o śmierci syna, decyduje się skłamać. Następnie wprowadza się do teściowej i zmuszona jest kontynuować swoją grę, co z dnia na dzień staje się coraz trudniejsze i coraz bardziej męczące.
I o tych skomplikowanych relacjach między dwoma kobietami jest ten film, a nie o "tragedii rodziny w czasie okupacji".
A dlaczego bardzo dobry ? Przede wszystkim ze względu na to, że paniom, grającym tu dwie główne role, udało się stworzyć wspaniałe kreacje, które na długo zapadają w paięć. Jeśli ktoś był pod wrażeniem Aleksandry Śląskiej w "Pasażerce" powinien zobaczyć ją i tu. Co do Idy Kamińskiej to powiedzieć trzeba, że swojej partnerce wcale nie ustępuje (bo i czemu miałaby ustępować, kiedy zaledwie rok przed nakręceniem "Czarnej sukni" była nominowana do Oscara za główną rolę kobiecą, co aktorkom nieamerykańskim zbyt często się nie zdarza). Generalnie więc sprawę ujmując: twórcom udało się zrobić film, który trzyma widza w napięciu, mimo, iż w większości rozgrywa się w jednym pomieszczeniu. I choćby dla sprawdzenia tej tezy warto go zobaczyć.
Ze względu na zawirowania bioenergetyczne (bo niby co innego), wyszło "dwoma kobietami", choć wyjść tak nie powinno.
Interesujaca recenzja. Filmu nigdy nie widzialem, ani o nim nie slyszalem. Moze wyswietla kiedys w Kino Polska?
Aleksandra Slaska uwazam za jedna z najlepszych polskich aktorek, szkoda ze zagrala w tak malej liczbie filmow, a niektore z nich sa delikatnie mowiac trudne obecnie w odbiorze jak np. Piatka z ulicy Barskiej czy Autobus odjezdza ...
Jednak Pasazerka, Wielki odlot, czy Petla zapadaja na zawsze w pamieci.
Juz obejrzalem, dzieki TVP Kultura. Ciekawy, Aleksandra Slaska i Ida Kaminska b. dobre role. Niestety troche kuleje scenariusz, nazbyt nierealny jak dla mnie.
Mam takie same odczucia. Film jest czymś w rodzaju studium "dobrego kłamstwa" i na pewno stanowi ciekawy punkt wyjścia do refleksji na temat tego, kiedy i na ile takie kłamstwo przynosi naprawdę dobre skutki i czy równoważą one nie tylko moralne zło samego oszukiwania drugiego człowieka, ale także nieprzewidziane cierpienia, do jakich przyczynić się może dezinformacja. Z tego punktu widzenia, film jest ciekawy i wartościowy. Jest też, oczywiście, świetnie zagrany. Natomiast jako film -- czyli opowieść fabularna -- jest dość średni: wątpliwy, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, a przy tym trochę monotonny i powtarzalny, wobec czego odrobinę się dłuży, nawet mimo krótkiego metrażu.