PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30431}

Czerwony smok

Manhunter
7,0 11 058
ocen
7,0 10 1 11058
7,2 17
ocen krytyków
Czerwony smok
powrót do forum filmu Czerwony smok

Kawał klimatu.

ocenił(a) film na 8

Wczesny Mann, ale już tu widać doskonałą reżyserię. Specyficzne oświetlenie w pomieszczeniach, szerokie kadry i spokojna kamera. Stylowo film bardzo podobny do Gorączki. Czuć tą samą rękę. Zestawiając wersję z 86 i film Rattnera ten drugi wygląda po prostu dziecinnie. Zwłaszcza końcówka jaką serwuje Rattner jest wyjątkowa naiwna i sztuczna. Jaka szkoda, że Mann przerzucił się na cyfrówki.

Osobna sprawa to doskonały soundtrack. Lata 80 to klasa:
http://www.youtube.com/watch?v=wBWSocJMChA
http://www.youtube.com/watch?v=O226dqx10dg
http://www.youtube.com/watch?v=c7x5-dghWGg

kaioken26

Zdjęcia cyfrowe nie są w cale takie złe, jeśli są umiejętnie robione. W filmach manna nocą, wypadają oblednie zwłaszcza w zakladniku. W każdym razie muszę wziąć się za ten film w końcu :D

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Lata 80-te mają dla mnie wartość sentymentalną, więc tym bardziej obcowanie ze ścieżką dźwiękowa było dla mnie przyjemnością. Dobra robota.
Bardzo przyjemny jest tez główny motyw muzyczny.
http://www.youtube.com/watch?v=Dmj1Qvude24
Chociaż dosyć mało oryginalny - połączenie motywu z Złodzieja (wcześniejszy film Manna) i Comfortably Numb Pink Floydów:
http://www.youtube.com/watch?v=il2mxFFhtQk
http://www.youtube.com/watch?v=Bpzxf_flm8M
Mimo wszystko ja nie spinam tak pośladków jak co niektórzy nad tymi rzekomymi plagiatami. Normalna sprawa, praktycznie każdy w jakimś stopni to robi (u niektórych ciężej wyłapać zazwyczaj z powodu niedostatecznej wiedzy). Słuchało się dobrze.

Co do wczesnego Manna to tylko przypomnę, że 5 lat wcześniej nakręcił Złodzieja, więc już takim początkującym reżyserem nie był. Sam Czerwony smok mocno średni. Szczególnie, że Jonathan Demme niedługo później pokazał ile z tego materiału można wycisnąć. Jednak miał kilka świetnie zrobionych scen i to w ostatecznym rozrachunku podnosi ocenę tego filmu.
Jeszcze co do kamer. Nie jest to według mnie wina cyfrówek. Współczesne kamery cyfrowe i możliwa dzięki nim postprodukcja daje ogromne możliwości. Równie dobrze można na cyfrze uzyskać efekt przypominający sprzęt analogowy. Kwestia wykonania, a nie sprzętu.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Soundtrack do Manhuntera ciągle siedzi mi w głowie - genialny, a Milczenie owiec uważam za niewiele lepsze jedynie dzięki aktorstwu. Klimat u Manna niesamowicie wciągający, a i warstwa psychologiczna nie ustępuje tej z filmu Demme'a. Jest znacznie bardziej subtelna.

Jeśli to nie wina cyfrówek, które u Manna nadają sztucznego realizmu (Miami Vice oraz Wrogowie publiczni paskudni) to reżyser Gorączki po prostu stał się okropnie leniwy i nie potrafi prawidłowo wykorzystać swojego sprzętu.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Dla mnie różnica kilku klas. Gdyby jeszcze Czerwony smok był równy (tzn. równałby w górę, a nie w dół). Jednak tam obok świetnych scen, mamy sceny bardzo kiepskie, wręcz kiczowate. W tych lepszych momentach rzeczywiście daje o sobie znać świetny subtelny i taki... dryfujący klimat. Są to jednak tylko momenty. Warstwa psychologiczna według mnie jednak uboższa. Oczywiście i taka przebija się ale pamiętajmy, że dużo w tym zasługi samej książki.
Co do zdjęć ciężko powiedzieć. Może rzeczywiście nie potrafi do końca wykorzystać sprzętu. Być może cały czas współpracuje z ludźmi "poprzedniej epoki", którzy już nie są tak dobrzy przy sprzęcie cyfrowym. A może po prostu właśnie taki ma styl. Być może zawsze chciał tak kręcić, a zdjęcia ze starszych filmów wyglądają tak jak wyglądają, bo wtedy inaczej wyglądać po prostu nie mogły. Prawda jest też taka, że takich ziarnistych zdjęć jak kiedyś to już się po prostu nie robi (poza nielicznymi przypadkami). Taka moda.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Które sceny były tak kiepskie? Ja pretensje miałbym tylko do finałowych rozstrzygnięć. Przez błędy montażowe wyszło chaotycznie, ale to kwestie techniczne, które gdy film jest dobry nie są znowu tak istotne dla mnie. Inaczej jest gdy film jest cienki. Wtedy jakieś niedoróbki tylko potęgują irytację.

Jeśli Mann od początku swojej kariery chciał kręcić jak obecnie to całe szczęście, że nie mógł. Dla mnie tyle w temacie :)

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Sporo tego było. Chociażby sceny w których Graham wczuwał się w morderce i analizował jego poszczególne ruchy, aby nagle wybuchnąć z tekstem w stylu: "Zrobiłeś tak, ty sukinsynu". Wypadało to strasznie kiczowato. Niektóre wybuchy samego Francisa również wypadały blado. Słabo wypadały sceny Grahama z Lecktorem. W ogóle nie było czuć tego napięcia. Sceny detektywistyczne również były najczęściej mocno średnie. Tak naprawdę wrażenie robiła tylko ta końcowa w której Graham odkrywa w jaki sposób morderca dobierał ofiary. Ogólnie film nie wykorzystał potencjału swoich postaci. A potencjał był ogromny, co można zauważyć chociażby po Milczeniu owiec. Najciekawszy był Francis. Za to Lecktor wypadł bardzo słabo. W ogóle nie było czuć diaboliczności tej postaci. Również motywacja Grahama w kontaktach z Lecktorem nie była widoczna.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Uważasz, że Mann nie wykorzystał w pełni potencjału postaci. Nie zgodzę się z tym. Jak sam tytuł wskazuje główną postacią jest tu Graham specjalista FBI od psychopatycznych morderców i jest on bardzo ciekawym bohaterem. Dwie sceny: rozmowa z Lectorem i późniejsza ucieczka z budynku oraz nieudana zasadzka na bogu ducha winnego biegacza. Te sceny pokazują wewnętrzne napięcie Grahama, jego nerwowość, niepewność, strach przed Lectorem, chęć jak najszybszego dorwania sprawcy. Ta sprawa wiele go kosztuje. Świetne są też sekwencje wczuwania się w rolę mordercy. Graham analizuje każdy detal, używa swojego umysłu, pracuje na pełnych obrotach. Mnie nie dziwi, że po zrozumieniu sposobu działania mordercy uwalnia emocje wykrzykując np. "Zrobiłeś tak, ty sukinsynu". Nie widzę w tym nic kiczowatego. Ludzie uzewnętrzniają swoje emocje.

Bardzo żałuję, że zrezygnowano z tej sceny - http://www.youtube.com/watch?v=7hDMebB2ryM
Pokazuje ona jak niewiele dzieli Grahama od morderców, których ściga. Jego portret psychologiczny byłby jeszcze pełniejszy.

Co do Reby i Dolarhyde to te sceny załatwiają dla mnie sprawę. Tyle w nich ładunku emocjonalnego, piękna, spojrzeń, subtelnego pożądania, że można by obdzielić kilka filmów. Wystarczy porównać z wersją Rattnera.
http://www.youtube.com/watch?v=Hc57K9MP4SU
http://youtu.be/YybSydXJ57g?t=1m20s

Postać Lecktora rzeczywiście rozczarowuje jeśli zestawi się ją z tym co zrobił Hopkins. Hannibalowi w wydaniu Coxa brakuje tej przerażającej inteligencji, pociągającej wyniosłości. Wynika to też zapewne z faktu, że Hannibal w Milczeniu owiec bawił się młodą i niedoświadczoną Starling. Była dla niego ciekawą rozrywką, a taki Graham doskonale wiedział czego się spodziewać i Lecter przed nim nie pajacował.

Podsumowując Manhunter i Silent of the Lambs są dla mnie na równi z lekką przewagą dla Milczenia. Taki Czerwony smok z 2002r. i Hannibal lata świetlne z tyłu.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

No dziwne by było gdyby takie uczucia nie targały głównym bohaterem. Musiały być pokazane. Według mnie jednak były pokazane zbyt słabo. Wątek jego wcześniejszych perypetii z Lecktorem powinien być bardziej rozwinięty. Tak jak mówiłem jago motywacja jest zbyt słabo nakreślona. W ogóle postać głównego bohatera jest za mało pociągnięta. Jego szaleństwo nie jest dla mnie wiarygodne. Za dużo o nim mówi, a za mało wynika z samego filmu. W ogóle to jest kolejny problem filmu. Za dużo rzeczy jest mówionych, gdy powinno być po prostu pokazanych, aby widz sam mógł wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Sekwencja wczuwania się w morderce dobre (szczególnie wspomniana przeze mnie scena gdzie Graham wpada na pomysł z filmami), jednak często są psute. Właśnie przez takie krzyki, które w ojej opinii są kiczowate. Reżyser powinien pokazać te emocje w inny sposób. To było zbyt teatralne. No i dodatkowo sceny wczuwania się w mordercę miały ogromny potencjał. To były tak naprawdę "samograje". Według mnie potencjał nie do końca wykorzystany.
Wycięta scena ciekawa, chociaż muszę przyznać że do samego zakończenia (scena na plaży) nie mam zastrzeżeń. Ogólnie powinno być dużo więcej scen pokazującą ciemną stronę Grahama. Powinno się też pokazać jego stopniową metamorfozę, gdy demony na powrót są wybudzane. Niby było to w filmie ale dla mnie za mało.
Scena z tygrysem to dla mnie w ogóle najlepsza scena w filmie. Rewelacyjna robota Manna. I jak już mówiłem do Dolarhydea nie mam zastrzeżeń. Mogłoby być troszkę lepiej ale i tak było naprawdę dobrze. Jego relacje z Rebą świetne. Iskrzyło i takiego typu iskrzenia powinno być w filmie więcej.
A ja uważam że relacje Lecktora z Grahamem również maiły duży potencjał. I akurat ten potencjał jest w filmie zupełnie niewykorzystany. W Milczeniu mamy zabawę z dziewczynką ukrytą w Starling, a tutaj mogliśmy mieć zabawę z demonem ukrytym w Grahamie. Mogło być równie wybornie.
Ja już swoją opnię wyraziłem. Pomiędzy Czerwonym smokiem, a Milczeniem owiec widzę dużą różnice jakościową. Całkowicie inna półka. Od remaku (chociaż nie do końca możemy film z 2002 tym mianem nazwać) rzeczywiście ten film jest lepszy. No ale musisz też przyznać że nie była to jakaś wysoka poprzeczka.

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Zbyt słabo i za dużo mówionych rzeczy? Przecież te dwie sceny z Grahamem co podałem to opowiadanie samym obrazem bez słów. Co powiesz na temat Milczenia owiec gdzie większość psychologii odbywa się w dialogu na linii Starling - Lecter? Ona dogłębnie wyjawia mu swoje problemy, a on naprowadza ją na ślady mordercy. Wszystko w rozmowie. Potencjał scen wczuwania się mordercę został jak najbardziej wykorzystany. Już nawet nie wspominam o klimacie. Każda z tych trzech scen jest inna. W pierwszym domu Will mówi o mordercy w trzeciej osobie: "intruz wszedł tak, zrobił to". Podnosi głos tylko wtedy gdy domyśla się, że Dolarhyde zdjął rękawiczki, ponieważ nie wczuł się jeszcze całkowicie. Nie stał się mordercą. Podobnie jest gdy bada okolice drugiego domu tylko, że mówi o mordercy już w drugiej osobie: "zrobiłeś tak, obserwowałeś ich cały dzień". Dokładnie w ten sam sposób podnosi głos gdy domyśla się, że Dolarhyde siedział na drzewie. Trzecia scena jest już całkiem inna i najlepsza. Graham jest skupiony, spokojny i nie podnosi głosu. Co ciekawsze mówi w pierwszej osobie " wszedłem tak, ominąłem pokój dziecięcy" co udowadnia, że całkowicie wczuł się w skórę psychopaty. Widz sam musi to zauważyć bo nikt tego nie mówi. Jest opowiadania samym obrazem? Jest jak najbardziej tyle, że subtelnie. Sprawa jego perypetii z Lecktorem zostaje wyjaśniona podczas zakupów z synem. Tu rzeczywiście wychodzi to w dialogu, ale jako, że Graham rozmawia z dzieckiem to nie wdaje się w brutalne szczegóły tylko upraszcza sprawę mówiąc, że złapał Hannibala, ale ten go ranił. Potem spędził trochę czasu w szpitalu i psychiatryku. Można się domyślić, że wiele go to kosztowało skoro musiał udać się na leczenie psychiatryczne. Uraz pozostał co widać po wizycie u Lecktora w trakcie filmu gdy Graham wykończony wybiega na zewnątrz. Akurat Will doskonale wiedział, że Hannibal będzie chciał go wciągnąć w swoją grę i poszperać w jego psychice dlatego nie wdaje się z nim w żadne zabawy tylko odwiedza go jeden jedyny raz. Potem kontaktuje się z nim telefonicznie właśnie by nie wybudził tej jego złej strony. Co do tej sceny, którą wrzuciłem to właśnie ona doskonale obrazuje problemy Grahama, który wygląda jakby chciał dokończyć dzieło Dolarhyde'a i zabić, ale nie ulega mordercy ukrytemu w sobie. Chyba się nie zrozumieliśmy co do tej sceny. Ona miała być przedostatnią, tuż przed finałem na plaży.

Wersja z 2002r. podobnie jak Hannibal Scotta to rzeczywiście mielizny.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Dla mnie było za mało i za słabo. Nie wszystkie wątki były dla mnie przekonujące.
Milczenie owiec posługiwało się inną stylistyka dlatego tam dialogi były integralną i główna częścią filmu. Czerwony smok był filmem który posługiwał się obrazem, więc wymagam od niego czego innego. Poza tym w Milczeniu owiec obok dialogów rozgrywała się druga warstwa, która była pokazywana wyłącznie za pomocą obrazu.
"Ona miała być przedostatnią, tuż przed finałem na plaży." W takim razie Mann powinien ją zostawić. Film by zyskał. Zyskałby jeszcze bardziej gdyby takich scen było więcej i to za pomocą m.in. tego typu stylistyki była budowana postać Grahama.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Tak jeszcze w ramach ciekawostki, znalazłem taki oto filmik w wykonaniu Nostalgia Critic:
http://www.youtube.com/watch?v=aOh-5nmVVoU

ocenił(a) film na 8
MishaPl

Jest po polsku:
http://www.youtube.com/watch?v=r8DlFPB1Mkw
http://www.youtube.com/watch?v=aJosilxRo8M

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Trafna analiza scen wczuwania się w mordercę, ale zwróciłbym uwagę na jedno: otóż niemal natychmiast po pierwszej scenie, w której Graham mówi o zabójcy w trzeciej osobie, widzimy, że ogląda on nagranie z domu zamordowanych. Już w tym momencie zaczyna przemawiać do mordercy, mówi w drugiej osobie (następuje to na długo przed scenami z drugiego domu, w którym robi to samo). Ta scena jest moim zdaniem nietrafiona, zaburza ona proces stopniowego wczuwania się Grahama, brakuje wydarzeń, które uwiarygodniłyby takie zachowanie już na tak wczesnym etapie śledztwa.

Innym problemem filmu jest sposób w jaki Graham wczuwa się w Dolarhyde'a. Nie do końca przekonuje mnie to, że Will dosłownie wszystkie swoje myśli wypowiada na głos. Takie zachowanie w sytuacji, gdy rozwiązuje on zagadkę, analizuje problem, wydaje się być trochę nienaturalne. Może lepsza byłaby narracja z offu?

Ostatni akt filmu to kolejny problem - nie chodzi tylko o niechlujny montaż, ale i o to, że z winy Grahama, który przedwcześnie przypuszcza szturm na dom, ginie dwóch policjantów, którzy niemal na pewno przeżyliby, gdyby akcja została przeprowadzona profesjonalnie. Oczywiście zaatakował, by ratować potencjalną ofiarę mordercy, ale i tak nasuwa się pytanie: jakim cudem takie zachowanie uszło mu na sucho? Nie rozumiem również, dlaczego wycięto doskonałą, przedostatnią scenę.

Mimo wymienionych wad film podobał mi się: na plus trzeba zapisać fantastyczny klimat, sporo znakomitych scen, muzykę i mimo wszystko zarys psychologiczny. Zastanawiam się, czy zostawić ocenę 6, czy podwyższyć do 7.

ocenił(a) film na 8
GregorioM

Wypowiadanie na głos swoich myśli odczytuję w taki sposób, że Graham ma pod kontrolą swoją mroczniejszą stronę. Całkowite zamknięcie się wewnątrz siebie w takich okolicznościach mogłoby być dla niego niebezpieczne. Z całego filmu wyłania się obraz Willa, który doskonale zna swoje ograniczenia i wie co jest dla niego groźne.

Właśnie ostatnia scena wczuwania się, trzecia jest już w połowie opowiadana z offu. Na początku tej sekwencji gdy Graham wchodzi do domu, zdejmuje kurtkę i mówi "I entered" to słychać jego głos, ale nie widać ruchu ust. Tak jest dalej gdy wchodzi po schodach. Odzywa się dopiero na piętrze w sypialni zamordowanych, ale ta scena jest już bardzo oniryczna jakby rozgrywała się jego umyśle. Widać jak bardzo odpłynął. Dlatego zaraz później rozgryza Dolarhyde'a. Lekko przekroczył niebezpieczną dla niego linię i tu właśnie idealnie pasuje scena z odwiedzinami u rodziny, która miała być następnym celem Dolarhyde'a. Mannie czemuś to wyrzucił?

Po kolejnych obejrzeniach może podwyższysz ocenę. Ja też na początku dałem 7/10, ale ten film zostawia ślad w psychice. Nie da się go pozbyć.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

To, że Graham podczas wchodzenia do domu w trzeciej scenie przemawia z offu, nie wypowiada swoich myśli na głos to istotny szczegół. Umknęło mi to podczas seansu. W takim razie gadanina w wykonaniu Willa nabiera większego sensu. Na marginesie: ostatnia scena przemowy do mordercy (już w towarzystwie Crawforda, w momencie ostatecznego rozwiązania zagadki) jest rewelacyjna - muzyka idealnie uzupełnia obraz, a Petersen zagrał bezbłędnie.

Zwróciłbym też uwagę na scenę rozmowy z Crawfordem, w której Will wyjaśnia, że zachowania mordercy wynikają z dawnych doświadczeń, a Jack zarzuca mu przesadną empatię dla mordercy. Graham zaprzecza i stwierdza, że współczuje tylko dziecku, którym kiedyś był Dolarhyde, a nie samemu Francisowi. Moim zdaniem w tym momencie bardziej niż Crawforda stara się przekonać... siebie.

"Manhunter" to chyba drugi najlepszy film w dorobku Manna (a przynajmniej spośród obejrzanych przeze mnie) - za "Gorączką", a przed "Informatorem", "Złodziejem" i "Zakładnikiem" (w tej właśnie kolejności).

Wśród dzieł opowiadających historię Lectera ode mnie też drugie miejsce, tylko za "Milczeniem owiec".

ocenił(a) film na 9
kaioken26

Dokładnie. Tylko sceny z końcowej potyczki z niechlujnym montażem leciutko przeszkadzają, a tak ogólnie niemal każde ujęcie jest przemyślane i bezbłędnie nakręcone. Mann nigdy nie był filmowym filozofem czy psychologiem, ale charakterologia bohaterów z Czerwona smoka jest naprawdę bardzo dobra, co ciekawe podobnie jak Twoim rozmówcom też mi na początku nie pasowały pewne kwestie motywacji i działań postaci, ale już przy pierwszej powtórce "zauważyłem", że wszystko układa się w klarowną całość.

ocenił(a) film na 8
Kamileki

Narobiłeś mi smaka na powtórkę. Pamiętam, że swego czasu oglądałem Manhuntera trzy dni z rzędu. Taki to zasysający film. Zdecydowanie najlepszy Manna po Heat. Co do końcowych scen to gdzieś czytałem, że raptownie skończyły się fundusze i Mann zwyczajnie ciął po kosztach.

ocenił(a) film na 6
MishaPl

To Comfortably Numb mocno się rzuca się w uszy, także raczej przypadku tutaj nie ma. Ogólnie mam bardzo podobne odczucia odnośnie filmu, character development i wykonanie aktorskie mogło być jednak lepsze. Patrzy się i słucha wybornie.

ocenił(a) film na 7
piotr_akanowicz

Muszę przyznać że od czasu moich postów w tym temacie, moja ocena Czerwonego smoka uległa poprawie. Zauważyłem że już średnio pamiętam o tych irytujących scenach i słabszych stronach tego filmów, natomiast przykładowo scenę z tygrysem pamiętam w najdrobniejszym szczególe.
Jednak chyba wolę film niedoskonały, aczkolwiek z wybitnymi "momentami", od takiego po prostu dobrze wykonanego.

kaioken26

no muza i zdjęcia szczególnie z początku filmu łamią serce

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Choć sam urodziłem się na początku lat 90. to lubię oglądać filmy z lat 70. i 80. mają w sobie to coś. Kiedyś ich nie cierpiałem, ale teraz przez pryzmat lat doceniam ten charakterystyczny klimat i tą lekką kiczowatość. Do tego ta muzyka... W Manhunterze właśnie klimat cenię najbardziej. Jeśli jednak chodzi o fabułę to wersja z 2002 roku jakoś bardziej przypadła mi do gustu. Z kilku powodów: na początku mamy scenę potyczki Grahama z Lecterem, całe śledztwo i jego postępy też są zaprezentowane lepiej, no i jest jeszcze końcowy zwrot akcji. Sam zabójca w Czerwonym Smoku z 2002 roku został zaprezentowany lepiej, można było poznać jego motywy i manię na punkcie tego obrazu. W Manhunterze praktycznie nic o nim nie wiemy, dla jednych może to być plus, a dla innych minus. Nie było nawet sceny w której prezentuje tatuaż smoka. Końcowa strzelania też jest taka se.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones