Dlaczego zawsze w filmach z lat 30 główna bohaterka/bohater mieszkał tylko z ojcem i z ciotką
(zazwyczaj graną przez (Mieczysławę Ćwiklińską ) albo z matką również graną przez Mieczysławę
Ćwiklńską i wuja. Sytuacja powtarza się w filmach Czy Lucyna to dziewczyna?, Ja tu rządzę, Biały
Murzyn i pewnie w paru których nie widziałam jeszcze. trochę to dziwne dla mnie że nie ma obojga
rodziców. ale zawsze jest ciotka/wujek. ktoś mi wytłumaczy mój bezsensowny problem? dzięki za
każde nawet najdziwniejsze wytłumaczenie.
nie zastanawiałam się dotąd nad tym, ale teraz, kiedy o tym wspominasz...
wydaje mi się, że taka ciotka/wuj czy samotny rodzic dają więcej możliwości. można np dorzucić jakiś romansik, lub też fascynację (jak w przypadku choćby tego filmu). być może to był taki sposób, żeby pokazać: ten bohater/ta bohaterka jest taka a nie inna, bo ma taką zwariowaną, niecodzienną, niekompletną rodzinę. a ciotka/wujek to zawsze taka śmieszna postać (stara panna, stary kawaler), która swoim zachowaniem dostarcza zapewne więcej śmiechu niż stateczna żona/mąż.
to wszystko tylko takie moje szybkie dywagacje, ale sobie tak myślę, że może razem coś mądrego wykombinujemy ;)
Wynika to chyba z dwóch powodów.
Duża część filmów tamtego okresu toczy się w kręgach fabrykantów bądź ziemian, którzy mieli przynajmniej kilka nieruchomości
W dwudziestoleciu często było tak, że ziemianin gospodarował w swoim majątku na prowincji a żona z córką mieszkały w jego mieszkaniu/pałacu w dużym mieście. Dla kobiety i dorastającej panienki mieszkanie w mieście było czymś lepszym niż na jakiejś zabitej dechami prowincji na dzisiejszej Ukrainie. Często także wysyłano dziewczyny w okresie szkolnym do krewnych mieszkających w mieście, stąd duża część bohaterek tych filmów mieszka z wujkiem bądź ciocią. Identyczna reguła odnosiła się do fabrykantów: też mieli fabryki w różnych miejscach, co często powodowało, że nie mieszkali z bliską rodziną.
Wtedy nawet inżynier miał przynajmniej dwie nieruchomości: mieszkanie w mieście i willę pod miastem, na wsi, bądź w tzw. kurorcie.
Burżuazja i arystokracja miała jeszcze więcej nieruchomości.
W przypadku rzadszych filmów, toczących się w klasie robotniczej, także można to wytłumaczyć. Wojna i epidemie powodowały, że bardzo dużo rodzin miało niepełny charakter. Często ojciec i matka umierali w młodym wieku a ich dzieci były wychowywane przez dalszą rodzinę w zamian za tzw. posługę w gospodarstwie domowym.
Całkiem się zgadzam z takim twierdzeniem.
Od siebie oddam jeszcze całkiem prozaiczne wytłumaczenie.
Otóż często zawierano malzenstwa nie z milosci tylko dla transakcji. Wtedy podział klasowy był bardziej widoczny bo jeszcze istniało szlachectwo. malzenstwa były zawierane z woli rodziców by powiekszyć majątek. Często taka para nie mogła sie znieść. Więc jak wypełnili swoj obowiązek jako rodzina i spłodzili dziecko to często drogi rodziców się rozchodziły. Rozwód był wielkim skandalem więc malzenstwa zyly w separacji. Ojciec i matka mieli swoje domy, a dziecko kursowało od jednego do drugiego.
A uzupełniając szlachectwo było, ale szlachta nie miała już przywilejów - co nie znaczy, że jej nie było. Każdy dworek, większa kamienica czy majątek na wsi należał kiedyś do rodziny szlacheckiej. Nietrudno dziś znaleźć w swoim otoczeniu osobę wywodzącą się ze szlachty - niestety PRL zakończył definitywnie historię polskiej szlachty, która utraciła wszystkie majątki i swój status. Dobrze, że szlachectwo obowiązuje jeszcze w takich krajach jak np. UK. Akurat przedwojenne filmy doskonale tę warstwę społeczną ukazywały - niekoniecznie tacy święci, jak nam się wszystkim mogło wydawać :D