Zdecydowałam się obejrzeć film już długo po premierze i tak jak myślałam to kolejny film dla nastolatek, opowiadający o super nadzwyczajnych istotach. Wszystko okej, gdyby nie to, że filmy z tego gatunku są niezwykle sztampowe i nudne. Obrońcy powiedzą, że nie czytałam książki, ale podkreślę, że oceniam film! ;-)
Ja nie wiem, o czym myślał reżyser, kręcąc ten film. Tu jest dosłownie wszystko. A, niech będzie nastolatka, dziwne znaki, jakiś tajemniczy chłopak, zakochany w dziewczynie kumpel, morderstwa, żądne krwi psy, wilkołaki, wampiry, demony, wróżka, niewidzialni, czaszki, portal, kielich, granie na pianinie, ogród rodem z Avatara, telefon, który działa mimo teleportacji... dodajmy trochę dramatu, czy to rodzinnego czy poprzez spowalnianie scen "kluczowych" i mamy komedię. To się nie mogło udać.
Bach łowcą cieni...
Śmiać się, czy płakać?
Nie jest dobrze, kiedy w połowie filmu zastanawiasz się, o czym niby będzie reszta i jakie jeszcze fantastyczne wątki mogą się pojawić.
No właśnie, też miałam takie wrażenie. To historia z cyklu "dla każdego coś miłego", jest po prostu przeładowana i dlatego nie mogła być dobra. Ktoś chyba nie mógł się zdecydować.
Ja czytałam książkę i powiem Ci, że jest niewiele lepsza od tego filmu.
Ekranizacja warta swojego pierwowzoru.
Oczywiście to tylko moje zdanie. :)
Nie ma co przyrównywać filmy do książki, bo książka składa się prawie tylko i wyłącznie z dialogów, których siłą rzeczy nie dało się umieścić w filmie, a nawet jakby ktoś chciał to i tak nie jest porównywalna z filmem. Książka jest zlepkiem różnorakich okruszków fantasy, ale wiele rzeczy się w niej zaciekle broni. Film sam pod sobą kopie dołek.