Solidny horror. Myślę, że jednak trochę niedoceniany, ale nie wiem właściwie dlaczego. Wiadomo, że to tylko horror o zbzikowanym dentyście, a powód jego szaleństwa jest lekko mówiąc - dość naiwny. Ale zrealizowany jest on na tyle przekonująco, że byłem stanie w tą całą historię uwierzyć. I co nawet ważniejsze, ten film nie robi z siebie czegoś więcej - nie stara się być czymś ponad to, czymś, czym nie jest.

Jeśli potraktować go z odpowiednim dystansem, być może nawet przymrużeniem oka, to nie widzę tu za dużo niedociągnięć. Najlepszy w całym filmie jest tytułowy dentysta - dobra, przekonująca gra aktorska Corbina Bernsena tworzy postać, która bardzo zgrabnie wciska się w dość szerokie grono najciekawszych złych charakterów lat 90-tych.

Moim zdaniem filmowi nie można odmówić napięcia, bo jest ono stopniowane w bardzo dobry sposób. Fajnie pokazano te momenty, kiedy podczas swoich zabiegów dentysta popada w coraz większą paranoję - na początku stara się być miły dla pacjenta (choć nawet wtedy wiemy, że coś z nim jest nie tak), później stara się powstrzymywać przed swoją furią, by na końcu ostatecznie wściec się na pacjenta. W późniejszej części filmu dentysta już nawet nie stara się powstrzymywać - staje się klasycznym, slasherowym killerem i próbuje zabić jedną ofiarę za drugą.

Aha, i oczywiście całe to markowanie śladów swojej "zbrodniczej działalności" na początku filmu, całe to nerwowe główkowanie, jak przyjąć następnego pacjenta tak, aby nikt nic nie wywęszył... można aż tym przesiąknąć, bardzo fajnie to zrealizowano. Jeśli chodzi o efekty gore, to może nie ma ich za dużo, ale jak już są to mogą się podobać. Widok pokiereszowanych twarzy (czy raczej jam ustnych) potrafi przerazić.

Śmiało sprawdzajcie, jeszcze raz powtórzę: w moim odczucie trochę niedoceniany horror.

Moja ocena: 7/10.