Scenariusz i realizacja na niskim poziomie, nawet jak na połowę lat osiemdziesiątych. Podobnie jak
efekty specjalne- jeszcze starsze "Gwiezdne Wojny" wypadają pod tym względem nieporównywalnie
lepiej. Widać że film był tworzony z bardzo niskim budżetem.
Myślałem zakończenie czytania serii książek uzupełnić filmem, ale naprawdę- nie mogłem
wytrzymać dłużej niż do połowy.
No niestety, tak jak lubię książkę, tak film odpycha.
Choć od początku nie mogłem sobie wyobrazić jakim sposobem w krótkim filmie upchnąć całe bogactwo książki, tak aby nie wyszedł banał.
To się nie mogło udać - zbyt rozbudowany świat, zbyt poważna fabuła, zbyt skomplikowane intrygi - próba zebrania tego w filmowej pigułce siłą rzeczy musiała prowadzić do uproszeń i zaakcentowania tylko najbanalniejszych wątków, które będą motorem napędowym fabuły.
Mamy więc jakiegoś księcia, jakieś "wiedźmy" (?), złego barona, imperatora i księżniczkę oraz walkę o planetę - noż kurde banał na banale i dziecinada jeszcze bardziej schematyczna niż star wars.
W tym momencie nawet realizacja zniechęca, czas zrobił swoje, w zasadzie jedyne co pozostaje w pamięci po seansie to degeneracja i degrengolada rodu Harkonnenów.
Ogólnie film ma 27 godz ale to nierealne było go puscić w kinie w sumie w tych czasach jakoś mozna podzielic np takiego Hobbita na 3 czesci to Diunę możnabyło podzielic na 9
Wooow. Aż tak się go "nie da oglądać", że obejrzałem go z przyjemnością ledwie parę dni temu.
...u mnie dokładnie odwrotnie, zafascynowanie filmem a dopiero potem książka , która to mniej mi się podobała od filmu. Efekty klimatyczne, scenografia mistrzowska , charakteryzacja rewelacyjna.
U mnie tak samo, film mnie skłonił do sięgnięcia po książkę.
Oglądałam Diunę pierwszy raz w latach 90 tych i zakochałam się w tematyce science fiction.
Klasyka, świetna gra, cudowny, mroczny klimat + muzyka, która powala na kolana