być może zbyt wiele oczekiwałam, ale film zawiódł mnie na całej linii, oprócz muzyki. Już w pierwszych scenach głównego bohatera widać, że Ananisznikow to tancerz baletu, który może sprawdziłby się na deskach teatru, ale w roli doktora Malianowa był zupełnie niewiarygodny. Niemniej z największą przyjemnością oglądało się jego roznegliżowane ciało (jako, że w Turkmenii upały potworne, a doszukiwanie się głębi w tym obrazie odpuściłam sobie po ok.30 minutach). Wydaje się, że geniuszem koniecznie chciał zabłysnąć autor zdjęć. Kombinował na miarę ówczesnej technologii, jest kilka ciekawych ujęć, o wiele częściej jednak przyprawiał mnie nieostrościami i dalekimi planami o ból oczu. Moja nadzieja na etnograficznie ciekawy obraz Turkmenii również została zawiedziona - na kilku skromnych ujęciach się skończyło:(
A jeśli dodam, że spośród niewielu dialogów w tym filmie kilka (wydaje mi się, że kluczowych) nie została ujęta w tłumaczeniu listy dialogowej - zniechęcę Was do reszty:( Ale nie! Zapraszam! Jeśli tylko kochacie rosyjskie kino w każdej postaci i lubicie opowiadać znajomym o europejskich filmach, których "nikt nigdy nie widział" - walcie śmiało ;)