...czy potrafię obiektywnie ocenić film, w którym na ekranie naprzemiennie pojawiają się Jennifer Connelly i Melanie Laurent. Tylko czy ja kiedykolwiek oceniam filmy obiektywnie? Tylko częściowo - bo o ocenie ostatecznie i tak decyduje to bardzo subiektywne, ciężkie do zdefiniowania "coś".

Wracając do "Aloft" - film ma niewątpliwie kilka zalet. Lodowaty klimat, zdjęcia czy świetną Connelly. Problemem jest jednak treść. Llosa serwuje kilka wątków, żadnego jednak nie rozwija w satysfakcjonującym stopniu, z czasem popadając za to w pretensję. A pole do popisu było wielkie - już sama desperacja w walce z chorobą to bardzo interesujący temat, wokół którego można było zbudować całą resztę. Zamiast tego film wędruje na obszary metafizyki, nie dając jednak żadnych odpowiedzi, bo też nie stawia niemal żadnych pytań.

A jednak, nie mogę powiedzieć, żebym czuł jakieś większe rozczarowanie. Film jest zrealizowany w sposób, który mi odpowiada (lubię taką spokojną, nieefektowną narrację), a naprawdę dobra gra aktorska przykrywa nieco płytkość fabularną. Zakończę więc truizmem: warto obejrzeć i samemu wyrobić sobie zdanie.

Ode mnie 6/10.