PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=657170}

Dobry dinozaur

The Good Dinosaur
6,7 28 412
ocen
6,7 10 1 28412
5,8 13
ocen krytyków
Dobry dinozaur
powrót do forum filmu Dobry dinozaur

Pixar trochę nas rozbestwił serwując piękne animacje. Jedne są bardziej, inne mniej udane. W tym roku dostaliśmy już moim zdaniem arcydzieło postaci „W głowie się nie mieści”. Nikt się chyba nie spodziewał, że otrzymamy drugą w tym roku perełkę tego formatu. Gdyby „Dobrego dinozaura” zrobiło inne studio-nie powiązane z Disneyem nie mielibyśmy takich wygórowanych oczekiwań. Jednak od Pixara zwykliśmy wymagać pewnego poziomu. O ile animacja krajobrazów jest przepiękna i może z powodzeniem rekompensować postaci(wyglądają ce plastikowo na tak realnie stworzonym tle), to niestety fabuła pozostawia bardzo wiele do życzenie.
Sam pomysł zrobienia filmu opowiadającego losy świata w którym współistnieją dinozaury z pojawiający się później ludźmi wydaje się dobrym początkiem dla filmu. Niestety dobre pomysły się skończyły w chwili stworzenia rysu fabularnego. Przez półtorej godziny możemy oglądać historię o pokonywaniu strachu przez dinozaura wypełnioną zapożyczeniami ze starszych animacji. Mamy więc ojca rodziny wrzucającego swego syna na skałę podczas, gdy sam ginie w wąwozie zalewanym falą podczas burzy(stado bydła spłoszone przez hienopodobne stwory zobaczymy później). Czarne charaktery zarówno w postaci latających stworów, jak i czterołapnych do złudzenia przypominają wspomniane już hieny z „Króla lwa”. Mamy nawet kontakt z duchem zmarłego ojca, który się poświęcił dla ratowania syna (choć Simba wiedział, że rozmawia z duchem Mufasy-Arlo wierzy że rozmawia z nieboszczykiem). Rodzeństwo tyranozaurów z kolei nasunęło nam skojarzenie z Timonem i Pumbą (ich ojca powiązaliśmy z lordem Macguffin z „Meridy walecznej”-zarówno przez stronę wizualną, jak i zastosowanie pomysłu na postać która miewa kwestie w których rozumie się co dziesiąte słowo). Dinozaur zaprzyjaźniający się i obdarzający miłością ludzkie dziecko, które na końcu oddaje innym ludziom z definicji musi kojarzyć się z „Epoką lodowcową”.
Ciężko mi stwierdzić dla jakiej widowni jest ten film kierowany- na Sali dzieci się nudziły, sama też bym nie zabrała małego dziecka na bajkę w której człowieczek zachowujący się jak skrzyżowanie psa z kotem odgryza głowę żywemu jeszcze chrabąszczowi, a następnie ją wypluwa zachęcając do jedzenia pozostałej części. Jeśli ktoś tak, jak ja i moi przyjaciele ogląda animacje mimo nieposiadania potomstwa, to też nie polecę, bo widząc tak wiele klisz z animacji towarzyszących nam od dłuższego czasu sami byliśmy zniesmaczeni wtórnością.

asienka__

Czyli ocena to...

LordVader345

Jak dla mnie 4 na 10 i tylko za jakość animacji krajobrazów, bo fabularnie film się wcale nie broni.

ocenił(a) film na 6
asienka__

Wstawię tu swoje przemyślenia, bo odczucia mam chyba podobne.

Ogólnie do przesłania nie można się przyczepić, bo przyjaźń, odpowiedzialność, odwaga itp. Ale forma mi nie przypadła zbytnio do gustu. W takich sytuacjacj czepiam się szczegółów :)
+ Świetne intro i pomysł rozwinięcia alternatywnej wersji historii.
+ Sam pomysł cywilizacji dinozaurów ciekawy. Antropomorfizacja z podziałem ról: zauropody - rolnicy, T-rexy - ranczerzy, raptory - rabusie jest pomysłowa - abstrakcyjna i nierealna, ale dość sensowna. Co prawda nie dla filmu, który zdaje się chcieć mnie przekonać, że to mogłaby być alternatywna wersja historii.
- Niestety i tak szystko psuje ten ludzki pies, który jest abstrakcją kompletnie innego rodzaju, ni przypiął ni wypiął nie pasuje. Jaki jest sens jego istnienia w tym filmie, skoro żadnych ludzkich cech nie wykazuje? Zachowuje się jak jakiekolwiek kreskówkowe zwierzę, a cała historia to typowa opowieść "chłopiec i pies".
- W zasadzie dopóki nie spotykamy innych "jaskiniowców" cały czas myślimy, że Bąbel to taki Mowglie. Niestety, pomimo budowy ciała jak współczesny człowiek, cały gatunek zdaje się zachowywać jak psy. Psy, które się ubierają... Na Zeusa, ludzkie nogi nie są przystosowane do tego, by się nimi drapać po plecach, a szczęki do tego, aby nimi atakować! Abstrakcja...
+ Rewelacyjne scenerie i widoczki.
- Niestety, połączenie realistycznych krajobrazów i kreskówkowych postaci nie przemawia do mnie kompletnie. Wygląd głównych postaci irytuje i nieco przeraża, na myśl przywodzi Muminki. Arlo to jakiś nadmuchiwany balon w kształcie smoka z Doliny Muminków, a Bąbel jest sympatyczny niemal jak Jolly Chimp lub Buka.
+ Muzyczka "wporzo".
- Teksty mówione już nie (dubbing) - właściwie w większości wykrzyczane albo wyrzucone niedbale, nie podoba mi się taki styl robienia podkładów. Żenujące i bolesne dla uszu.
- Nawet w oficjalnych opisach filmów stoi, że Arlo to apatozaur. No nie za bardzo, gdyż rodzaj ten wyginął jakieś 150 mln lat temu, zresztą bohater niemal w niczym go nie przypomina. Z zauropodów w późnej kredzie żyły już tylko tytanozaury. Zakładając, że akcja dzieje się w Ameryce Północnej, Arlo mógłby być wyłącznie potomkiem alamozaura.
- Filmowe jaskrawozielone karykaturalne wielkogłowe żabiookie zauropody to zapewne kuzyni smoka wawelskiego. Z powodu względnie małych rozmiarów nie muszą żreć przez cały czas, mogąc się oddać kultywacji gleby i studiowaniu świetlików. Ewolucja umożliwiła im również pionowe unoszenie szyi w celu budowania silosów zębami. Nozdrza z przodu pyska umożliwiają wciąganie dżdżownic podczas orania gleby nosem. Jako że ten gatunek nie został jeszcze opisany, nazwijmy je agrozaurami.
- Wyraźny dymorfizm płciowy gatunku protagonisty wskazywałby na to, że jest on samicą. Ale próbka jest mała, może to po prostu takie rozłożenie genów w tej rodzinie.
+ Pomijając karykaturalność postaci, film jest w miarę paleontologicznie poprawny; brak uderzających anachronizmów - przedstawione są zwierzęta analogiczne do tych żyjących 66 mln lat temu na terenie Ameryki Północnej. Biorąc pod uwagę, że wówczas kontynenty były już rozdzielone i zakładając, że zaury (tak, bo to nie tylko dinozaury) nie doszły do statków i samolotów, realne wydaje się jedynie ewoluowanie tych znanych nam gatunków. Mamy tu nieokreślonego ceratopsa przejawiającego zdolności mimikry, nazwijmy go drzewozaurem. Mamy pterozaury, które musiałyby być skarłowaciałymi potomkami quetzalcoatla, którym wyrosły zęby. Mamy wyrośnięte upierzone raptory. No i klasyczne T-rexy...
- Dlaczego te T-rexy nie zjadły Arlo? Wyglądają i zachowują się realistycznie, klasycznie. No, poza tym, że porzuciły drapieżny tryb życia i atakowanie alamozaurów, kiedy okazało się, że ich krótkie łapki lepiej nadają się do rzucania lassa.
- Ostatecznie przez ponad 60 mln lat wszelkie zaury tak mało zmieniły się w wyglądzie i budowie ciała w stosunku do zmian "mentalnych".
- Podobno ssaki wyewoluowały dzięki wyginięciu zaurów. Pojawienie się tutaj człowieka jest niezrozumiałe.
- Jakim cudem te zauropody budują to wszystko, robią narzędzia? Abstrakcja...
- Po co roślinożerne dinozaury hodują kury?
- Dlaczego rodzice Arlo zmuszają go do karmienia kur? Przecież maluch pyta, czy nie mógłby robić czegoś innego. Może w czymś innym byłby dobry? Co za nieludzki świat.
- Skoro "znak" robiony jest błotem, to dlaczego nie zmywa go deszcz?
- Takie głupie pytanie: skąd Bąbel wcześniej miał te fioletowe jagody, skoro tam dokąd po nie poszli, nie dało się przejść bez mostu?
- Okropne sceny mordowania zwierząt.
- Bardzo prosta i wtórna historia, jakby nie w stylu Pixara.
- Tak bardzo Król Lew... Młody, niedoświadczony, chce być odważny jak ojciec, którego traci w niemal identyczny sposób, musi się tułać po dzikiej puszczy, spotyka kumatego w survivalu kurdupla jedzącego owady; ratuje przyjaciela przed śmiercią z rąk drapieżcy, w końcu wraca do domu jako bohater. Podobieństwa raptorów do hien nawet nie skomentuję (chyba również płoszą tu bydło). Są nawet sępy, nocne męskie rozmowy i rozmowa z duchem ojca.
- W zasadzie większość przygód Arlo to takie zapychacze, nie wciągają i nic nie znaczą. Spotkane postacie mogłyby być ciekawe, ale za szybko znikają z ekranu.
- W oryginale knypek wabi się Spot, czyli jakby psa nazwał człowiek. Więc kto go niby tak nazwał? Matka długo i w bólu rodziła? A kto go nazwał jakkolwiek, skoro ci ludzie nie mówią?
- Większość spotykanych bohaterów jest grupach po 3: trójka rodzeństwa, 3 pterozaury, 3 T-rexy, 3 raptory. Cóż za głęboka symbolika!
- Dzieją się rzeczy nie do wiary: Arlo dotrzymuje kroku biegnącym T-rexom, pterozaur podnosi Arlo w locie, innym razem ląduje w paszczy T-rexa i wychodzi bez szwanku, jeden raptor powala dorosłego T-rexa.
- Arlo bez szwanku wychodzi z dramatycznych upadków, przygnieceń, spływów itp. Zatem to bajka z kategorii Road Runner Show, tyle że nieśmieszna.
- Zaś największa głupota: Arlo przeżywa taką samą powódź, która zabiła jego ojca, do tego ratuje Bąbla. Nawet na początku niesiony rwistym nurtem, i to pod powierzchnią, uderza łbem o skałę i nic mu nie jest. I co, Henryk, frajerze, dało się? W ogóle śmierć ojca jest dość naiwna w porównaniu z tym, co spotyka Arlo.
- Za co Arlo przybija znak? Nie dokonał niczego znaczącego dla farmy, a na jego opowieści nie ma żadnych świadków. Karol wykarczował las, Karolcia zaorała pole. Arlo... nakarmił kury.
- Styl humoru raczej nie dla mnie. Rozbawił mnie jedynie Drzewozaur w wykonaniu Andrusa - cała scena abstrakcyjnie komiczna.
- Właściwie co oznacza tytuł filmu? W jakim sensie Arlo jest "tym dobrym dinusiem"?
- Dlaczego tak mało jest tu tych dinozaurów? Rozumiem, że to bardzo dziki zachód, ale z zapisów kopalnych wynika, że nie były takimi hermitami. No nie wiem, może na wschodnim wybrzeżu jest jakaś większa metropolia? Może zobaczymy w sequelu "[Arlo] Sam w Nowym Jorku" dinozaury jeżdżące metrem?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones