Od końca lat 60 do dziś ulubioną tematyką twórców westernów było przemijanie legend dzikiego zachodu. Tutaj jest podobnie choć nie tak gorzko jak opowiadał o tym choćby Sam Peckinpah. Melancholijna scena wspominek przy kolacji może wzruszyć, mamy jednak do czynienia z tworem komediowym. Dwóch podstarzałych rewolwerowców (Robert Mitchum jako szeryf i George Kennedy jako znany rabuś) postanawia pokazać światu że jeszcze nie zasłużyli na emeryturę. Duet sprawdza się bezbłędnie, troszkę gorzej wypadł Martin Balsam jako bezmyślny burmistrz, w tle pojawia się David Carradine który gra głównie groźną miną. Całość ogląda się dobrze, choć chaotyczny i przesadnie zwariowany finał wypadł słabo. Dla fanów westernu pozycja obowiązkowa, dla reszty niekoniecznie.