Od początku do końca raczeni jesteśmy poetyką fatalistycznego losu, a jego kulminacją jest zmiana pory roku. Jesień zmieniająca się w zimę - czy może być coś bardziej oczywistego? Taka sztuczka cudownie uświadamia widza, że nadejdzie śmierć, że ktoś zapadnie w wieczny sen. Pierwszy zwrot akcji spowodował, że kolejne stały się rytuałem, czymś, co było nieuniknione - stąd kłamstwa i zmiana nastawienia widza o 180 stopni.
Kino dalekie od ideału, ale bardzo ciekawe wizualnie, które jednak przesadza w epatowaniu ,,spowolnienia czasu''.