I właśnie o to chodziło z muzyką, żeby była irytująca, drażniąca i niepokojąca ... to właśnie nakręca dodatkowo cały klimat filmu. Film ma zmrozić do szpiku kości - tam gra muzyka i surowy klimat. Pokazuje jak stado wilków w mroźny zimowy dzień rozszarpuje pewnego człowieka - ot taka przenośnia :)
ale ona wcale nie była niepokojąca, tylko irytująca, z tego co widzę po komentarzach to nie tylko mnie drażniła, największy minus tego filmu.
Jej autor nazywa się Trzaska i bardzo trafnie. Tam coś trzaska.
Można zrobić znakomitą industrialną muzykę, taką jaka była w Pitbullu, Rękopisie znalezionym w Saragossie, czyli Glinie (np. czołówka Gliny, z tym "dum" co jakiś czas), a można zrobić coś nieudolnego, co niszczy klimat jak te konkretne trzaski i saksofon w najostrzejszych momentach pod koniec filmu. Zrobienie dobrej muzyki z takimi niby trzaskami to sztuka, nie wystarczy po prostu wrzucić fałszującego saksofonu. Pan kompozytor chyba myślał, że wystarczą dowolne dźwięki, a tu niestety lipa. Budować napięcie trzeba umieć.
Przecież to była komedia. Normalnie teatr telewizji, jak Dziędziel biegał z siekierą, a muzyka zamiast robić klimat, wywoływała mój śmiech.
Bardzo ostre sceny, a utwór jak z Benny Hilla. Trzeba umieć robić taką muzykę, jaka była w Blair Witch Project, Pitbullu, Rękopisie i Glinie. Tutaj coś nie wyszło i mocne sceny wydały mi się komediowe. :)