po obejrzeniu swojego pierwszego filmu rodem z Indii - "Om Shanti Om" zapragnąłem zobaczyć jak się u nich robi filmy sensacyjne. Padło na "Dona" i jestem w szoku scenariusza, wykonania, charyzmy tamtejszych aktorów. Na minus sceny tańców które o pół godziny wydłużają seans a nic nie wnoszą ale to już specyfika tamtejszego kina. Także na minus gra aktorska miss world z 2000 roku choć urodą olśniewa.