Oceniłem film bez wiedzy o tym, kto reżyserował (leciał w TV). Głupoty warsztatowe, tanie kopie i tandetne pastisze się do tego przyczyniły. Od strony warsztatu rezyserskiego to dramat.

Nprawdę uważasz że był lepszy do Piratów i Matriksa 2?

Ciężko powiedzieć, bo był nudny - tak nudny, że nie dałem rady obejrzeć do końca :D Ale dokładnie to samo mogę powiedzieć o "skrzynce umarlaka" czy matriksie 2 - miałem cały czas wrażenie, że oglądam parodię filmową i jedynie dobre wrażenie po pierwszych częściach zmusiło mnie do obejrzenia do końca.

Dopóki oglądałem, nie było nic naprawdę mocno żenującego - ot, słabo zrobiony słaby film z nastawianiem na "robimy jaja". Nie odbiegał jednak poziomem żenady od współczesnych produkcji. Sceny walki, te które widziałem, były OK, fabuła... no cóż, litościwie można przemilczeć, ale tak po prawdzie znakomita większość współczesnych produkcji ma żenującą fabułę, wliczając w to nowe Batmany czy Avengers. Najbardziej bolały dialogi i niby-śmieszne wstawki.

Dla porównania, Piraci mieli 225 milionów budżetu, Matrix Reloaded jakieś 140 milionów, a "In the name..." 60. Z czego prawdopodobnie lwia część poszła na wynagrodzenia dla aktorów, żeby zgodzili się w ogóle wystąpić w dziele Uwe :D

Żale w filmie :
-ninja oddział Króla (kur*a niby miecze -średniowieczne fantasty .itp a tu jakieś ninja co skaczą po drzewach ?)
-te potworki które wyglądają jak wrogowie power rangersów z jakiejś serii
-Statham jakoś nie pasuje za chu... do realiów tego film - jakieś fantasty/średniowieczny/ninja świat ...
-Statham jako już król biega i dalej kroi przeciwników nic nie zważając na swoje (chyba już ważne) życie
-akcja z tym odbijaniem we 3 żony Statham (nie mogli się całkiem przebrać za zbroje tych ludzików wyjętych żywcem z Power Rangersów ?)
-nie ma krwi (jest to strasznie żałosny zabieg by nie podbić wieku w którym można to oglądnąć do 16+) a cały czas jest jakaś walka i ciachanina !!!!!
- to tak jak w horrorze nic by nie miało przestraszyć !!!!
etc.

Gdyby tym reżyserem faktycznie nie był Uwe może wyszłoby z niego coś całkiem fajnego. Tutaj reżyser nie ogarnia ciągle kamery, montażu, dźwiękowców, dobiera iście fatalnie muzykę do tego co się dzieje na ekranie... niespecjalnie radzi sobie z prowadzeniem części aktorów (a pozostała część jak Liotta czy sporo postaci II planowych nadrabia naturalnym talentem i chęciami.
Częściowo zawodzi scenografia (tandetne kostiumy stworków, miejscówki), sporo niedociągnięć fabularnych - nie ma przyzwoitego wprowadzenia w świat ale też solidnego zakończenia. Mimo wszystko gdzieś ten budżet widać, głównie właśnie w scenach bitew ale głównie jedynie przebąkuje tak cichcem. Nadal mnie zadziwia kto dał takiemu reżyserowi jak Uwe taki budżet. Za 60mln widowiskowego filmu fantasy nie da się zrobić co nie znaczy iż nie można zrobić dobrego filmu fantasy, z dobrą historią, ujęciami i ogólnie pojętym klimatem.

Gdyby to nie byl film Uwe, to czesc by sie nad tym filmem onanizowala, twierdzac, jaki to dobry spinoff "Wladcy Pierscieni" Niemcy nakrecili. Ludzie sa glupi.

Nawet gdyby go w taki sposób wreżyserował Peter Jackson,dałabym i tak 2! Ten film to dno!