PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=682082}

Dwa dni, jedna noc

Deux jours, une nuit
6,4 10 126
ocen
6,4 10 1 10126
7,0 14
ocen krytyków
Dwa dni, jedna noc
powrót do forum filmu Dwa dni, jedna noc

Nie mam wątpliwości, że film zasługuje na notę 8/10.

Choć potrzebowałem chwili czasu, aby ustalić - za co dokładnie?

Zacznę od sprawy mało istotnej (można ten akapit przeskoczyć).
Cieszy mnie, że powstał film pokazujący Europę (Belgię - serce Unii Europejskiej!) jako miejsce dalekie od Eldorado. Pokazujący ludzi zarabiających w okolicach minimalnej krajowej, mających problemy z bezrobociem (zgoda - słabo wykształconych). Aż trudno mi to napisać, ale to "miła" przeciwwaga do serwowanego zewsząd "europejskiego przepychu". Można dyskutować o sile nabywczej pieniądza, ale film daje kilka ciekawych punktów odniesienia. Obejrzenie tego filmu może być dla niektórych niezłą lekcją pokory.

Szybko wymienię cztery sprawy dla mojej oceny ważne, ale nie najważniejsze:

1. Gra aktorska Marion Cotillard. Naprawdę bardzo dobra. Na tle innych zeszłorocznych filmów na pewno zasłużone nominacje i nagrody.

Z drugiej strony, film jawnie faworyzuje główną aktorkę. Jest ona w centrum uwagi, inne postaci czy obrazy są marginalne, jest to nieomal sztuka jednego aktora. Jakby reżyser chciał, by aktorka tak jak grana przez nią postać, albo postać tak jak aktorka były niezaprzeczalnie najważniejsze, w milczeniu przykuwające wzrok niczym szlachetny kamień.

2. Muzyka. Świetnie zgrana z postacią głównej bohaterki.

3. Film jest antyreklamą Xanaxu. Nareszcie!

4. Odnalazłem w filmie miłe dla mnie obrazy Belgii.


I w końcu to, co moim zdaniem przesądza o wysokiej nocie.

Choć trudno w dzisiejszym wyzwolonym świecie o tematy autentycznie zaskakujące, to "Dwa dni i jedna noc" uderza w jeden z tematów tabu współczesnego świata - w temat pieniędzy.

Choć motyw przewodni filmu może wydawać się mało wiarygodny, to jest to działanie metodyczne. Fikcja pozwala tu pójść dalej niż normy społeczne, aby zadać pytanie jak w kapitalistycznej rzeczywistości konfrontujemy pieniądze z drugim człowiekiem. Film nie jest przy tym naiwny w wypowiedzi, kolejne historie ujawniają kolejne złożoności zagadnienia.

W szkole nie raz i nie dwa czytaliśmy o dylematach moralnych okresu wojny. Poddawano ocenie postawy, usprawiedliwiano je (bądź nie) okolicznościami. Dziś wydaje się, że jesteśmy społeczeństwem predestynowanym do szczęścia. A jednak... "Dwa dni, jedna noc" uwypukla, że pieniądze są dziś tym, co potrafi obnażać różne postawy moralne. Tym co wywołuje skrajne emocje, o co ludzie się biją - dosłownie i w przenośni. Chciałoby się wierzyć, że scenariusz balansuje na granicy groteski (zwraca uwagę kwota premii - motywu przewodniego), a jednak brak mi złudzeń - film jest brutalnym zderzeniem z rzeczywistością. Przy okazji zadaje też pytanie - czy jednostki słabsze należy eliminować czy wspierać? Myśli w mojej głowie znów wracają do literatury wojny...

W tle rozważań nad ludzką naturą wychwyciłem również refleksję na temat relacji międzyludzkich zachodniej Europy, myśl kulturowo może odrobinę nam odległą. Kolejne postaci to znajomi z pracy, nawet osoba "zaprzyjaźniona". Tyle, że kolejno angażowane osoby tworząc niejako siatkę konspiracyjną, z trudem zdobywają owoc działalności operacyjnej w postaci danych adresowych kolejno odwiedzanych "znajomych". O których w istocie główna bohaterka nic nie wie. I nie wydaje się, aby choroba Sandry miała tu być wytłumaczeniem, wszak film daje poczucie, że Sandra była związana z miejscem pracy od dawna, a chorowała raptem kilka miesięcy.

A skoro dotarliśmy do wątku choroby... "Dwa dni, jedna noc" pokazuje depresję tak subtelnie... Nie razi przesadna dramaturgia. Nie razi wymuskany profil psychologiczny Sandry - nic nie wiemy o przyczynach depresji! Przez 95 minut depresja jest stanem bieżacym. Przez "dwa dni i jedną noc" jest tym, z czym Sandra się budzi i z czym kładzie się spać. Zwracają uwagę niemal sielankowe przebłyski z życia rodziny. Dostajemy skrawki jej obaw, jej lęków. I choć wydaje się momentami, że porter psychologiczny głównej bohaterki jest niekompletny (ale jednocześnie spójny - niczym pajęczyna), to mam równocześnie przekonanie, że kropkę postawiono w odpowiednim miejscu. Każdy kolejny gram historii Sandry mógłby czynić scenariusz o gram zbyt ciężkim.

Z obawami wyczekiwałem zakończenia. Wyobraźnia nasuwała wyświechtane scenariusze - pozytywny, negatywny... Nie chcę zdradzać ostatecznego rozstrzygnięcia, dlatego powiem tylko tyle, że uznaję zakończenie za odpowiednie dla opowiedzianej historii. I nie było to zakończenie tandetne.

Czy nie dla takich filmów jest 8/10?

Być może zbyt cichy i subtelny, aby zasłużył na ocenę wybitną, ale na pewno wyjątkowy i godny uwagi.

ocenił(a) film na 8
niedzielnyogladacz

Czy warto czekać 90 minut na Jej uśmiech? Warto,polecam!

niedzielnyogladacz

Nareszcie ciekawa wypowiedź na forum tego filmu ! Niepotrzebnie się, niedzielny oglądaczu, umniejszasz proponując przeskakiwanie akapitów, - wszystkie fragmenty Twojej wypowiedzi są interesujące :) I bardzo ładne porównanie do pajęczyny.

Ja na początku myślałam, że akcja toczy się we Francji, ze względu na główną aktorkę. Szybko jednak zorientowałam się (po akcencie), że chodzi o Belgię i mnie również ucieszyło, że powstał film ukazujący unijne serce, acz w wersji małomiasteczkowej i nieprzesłodzonej.

Czy jednostki słabsze należy eliminować czy wspierać? Ważne pytanie, i polityczne i etyczne.

ocenił(a) film na 7
niedzielnyogladacz

Nie dziwi was jedno? 14 tysięcy premii, po 1 tysiącu dla każdego, ale jeśli ona zostanie zwolniona, a jeśli nie to premia przepada? To ona tam zarbiała 14 tysięcy , że szefowi to sie kalkukuje?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones