Film jest zlepkiem bezsensownych scen. Z jednej strony widać inspiracje antycznego już wówczas ekspresjonizmu, z drugiej strony film jest bardzo mocno naznaczony głupkowatym kinem przedwojennym (wciśnięty nie wiem po co Węgrzyn, idiotyczne "rozmowy wypełniacze" klientów i barmana, żenująca "gra" tej blond aktorki tak mocno kontrastująca z o wiele bardziej nowoczesną Skarżanką).
"Tragizmu" dopełnia ulica zrobiona w studio filmowym, ulica z jakiegoś tam miasteczka, która zaraz po wojnie (!) jest rozświetlona i wypełniona spacerującymi ludźmi (sic! :D).
Ten film jest porażką i zapewne przez to, że był tak słaby nie puszczono go do dystrybucji w kinach. Po 10 czy 11 latach już było można jako ciekawostkę :).
O którą aktorkę chodziło? Fijewska, Szaflarska czy Skarżanka to praktycznie to samo pokolenie. Nie zwalałbym słabizny tego filmu na przedwojnie, bo jednak nielogiczne sceny nie dominowały w kinie do 1939 r. Oczywiście były farsy, melodramaty, ale też filmy bardziej "zaangażowane", nagradzane na Zachodzie.
Chyba chodziło mi o Krasnowiecką.
Chyba chodziło mi o polskie kino przedwojenne, które poza kilkoma filmami nie miało startu do tego co robiono na zachodzie, południu, wschodzie i północy w tym samym okresie (niestety).
Pozdrawiam!