Oczywiście, że nie ma to znaczenia. Dyskusja dotyczy morderstwa, który popełnił nastolatek. Mężczyźni mają ustalić, czy rzeczywiście to zrobił, a co jest tego następstwem - skazać go na śmierć lub pozwolić mu żyć. Ostatnia scena: dwóch przysięgłych przedstawia się sobie, dopiero na końcu filmu, po całej sprawie poznają się. Cały film to dyskusja nieznających się ludzi, których widz może poznać przez pryzmat tego, nad czym się zastanawiają i tego, jak bardzo są wrażliwi na sprawę, której mają wydać wyrok.
Krócej: według mnie film nie jest o ustaleniu winy. Po prostu był to świetny pretekst, by udowodnić, że można poznać człowieka, nic o nim nie wiedząc, ale znać jego poglądy w tak poważnej sprawie. Ja czułam, że każdy z mężczyzn jest mi doskonale znany.
Btw, dla mnie chłopak był winny, ale wygrała wrażliwość ludzka. Ale nie ma to najmniejszego znaczenia ;)
Ciekawa interpretacja filmu. Myślę podobnie, jednak uważam, że film BYŁ o ustaleniu winy, a w między czasie ukazywał nam i pozwalał nam poznawać bohaterów. Mogę śmiało powiedzieć, że byłem przysięgłym nr. 13 i razem ze wszystkimi poznawałem dowody sprawy oraz innych przysięgłych.
Ja się nie zgadzam z twoją interpretacją i uważam, że popełniłaś błąd logiczny. Otóż poznając drugiego człowieka zawsze zaczynamy pkt zerowym. Dopiero po przeanalizowaniu informacji o jego wyglądzie, zachowaniu, sposobie bycia, życia możemy wydawać sądy. Bo czyż sędzia może wydać wyrok w sprawie o której nawet nie wie, że się wydarzyła. Zgadzam się z tobą co do jednego nie ma znaczenia czy on popełni czy nie popełnił tą zbrodnię. Jednak dla mnie ten film jest krytyką przeidealizowanej instytucji sędziego przysięgłego, z której amerykanie zrobili kiedyś szczytowe osiągniecie demokracji. Poza tym w tym filmie padają pytania dotyczące istnienia obiektywizmu(ławnik nr.3,10) oraz sprawiedliwości. Jednakże uważam, że ci wszyscy ławnicy byli jedynie częścią duszy każdego człowieka. Każdy ma w sobie coś z Fondy czy jego oponenta Cobba(nr.3), albo każdy ma takiego niezainteresowanego Wardena(ten od meczu) podczas wydawania sądów o kimś czy o czymś.
Oboje odebraliśmy film na dwa zupełnie różne sobie sposoby. Po przeczytaniu twojej opinii jestem w stanie się zgodzić, bo wspominasz o zupełnie innym aspekcie: ja mówię o naturze ludzkiej - ty o naturze sądu. Pamiętaj jednak, że nasze różnice, jak sądzę, wynikają z innej wrażliwości i innego postrzegania, dlatego nie uważam, żebym nielogicznie myślała. Z drugiej strony, kwestia przeidealizowanej instytucji sędziego przysięgłego, jak to ująłeś, jest całkowicie trafna. Więcej takich spostrzeżeń :)
A ja nie wiem czy był winny... i właśnie to wygrało - jeśli są uzasadnione wątpliwości - uniewinniamy.
Od czasów starożytnych obowiązuje zasada "in dubio - pro reo" - w razie wątpliwości orzekać na korzyść oskarżonego.
I dokładnie tak postąpili ławnicy.
Czy w każdej sprawie można wywołać wątpliwości? Pewnie tak... ale tutaj było ich faktycznie bardzo dużo - i układały się w spójny ciąg wydarzeń.
niewinny, wszystkie dowody zostały w racjonalny sposób obalone, wciąż można mieć oczywiście wątpliwości, bo w stu procentach udowodnić nie da się absolutnie niczego, jednak na 99% postąpili słusznie
według zasady domniemanej niewinności KAŻDY komu nie zostaną potwierdzone zarzuty jest uznawany za niewinnego.
Kwestia śladów po okularach do mnie nie przemawia. Nie mogli tego zauważyc bo takie rzeczy widzi się na prawdę z bliska. Ława przysięgłych siedziała pół metra od zeznającej kobiety ??
Czasem widać z większej odległości jeśli okulary są ciężkie lub za ciasne. Poza tym niektórzy mają "sokoli" wzrok, lepszy od innych nie noszących okularów.
Niewinny. Ten chłopak dopiero wśród przysięgłych znalazł obrońcę z prawdziwego zdarzenia. Pan Davis na początku sam punktował, a potem pozostali łączyli szczegóły z faktami, aż wreszcie odkryliśmy rąbka tajemnicy. Szczerze napiszę, ze po zapadnięciu werdyktu spodziewałam się, iż zostanie pokazany kadr, który będzie dowodził błędnego toku rozumowania przysięgłych. Całe szczęście wszystko skończyło się pozytywnie, a ostatnia scena - ujęcie na schody sądu - pięknie spięła klamrą cały film.
niewinny , choć co Madame_Rose - gdyby pokazali żeby rozumowania przysięgłych było błędne to by naprawdę pogmatwało film i nie wiadomo czy nie dodał mu uroku choć wolę wersję gdzie sprawa jest nierozwiązana
Myślę, że to czy winny, czy nie, można by potwierdzić na 100% przeprowadzając dodatkowy proces sprawdzający między innymi, czy tamta pani z naprzeciwka naprawdę miała wadę wzroku, czy kulejący starzec naprawdę mógł przejść w 15 minut etc. Dowody za niewinnością są dość mocno naciągane, to takie bardziej gdybanie, które możnaby sprawdzić pozbywając się wątpliwości :)
Udowadnia się winę, a nie niewinność. Trzeba przedstawić ją tak, żeby w żaden sposób nie można by jej obalić ani podważyć.
Tak, masz rację, z prawnego punktu widzenia ewidentnie niewinny, ale czy rzeczywiście tak było? Trzeba byłoby jeszcze raz przeprowadzić dochodzenie.
Dokładnie. A tu chodziło o morderstwo pierwszego stopnia i karę śmierci. Nie można kogoś skazać na śmierć, jeśli nie ma 99% pewności, a tu może było 60% faktów wskazujących na winę, jakby się uprzeć. Wg mnie żaden świadek nie był wiarygodny, a motyw z wytartymi odciskami i zostawieniem noża w brzuchu mnie przekonał.
Wielu ludzi na filmwebie czepia się w filmach błędów, nielogiczności, tu nie można się niczego przyczepić. Dopracowany perfekcyjnie film. 10/10
Ja bym powiedział że dowody świadczące o winie oskarżonego są naciągane, a na podstawie tak słabych dowodów, które da się podważyć z każdej strony nie można nikogo skazać na śmierć. Żeby powiedzieć winny lub niewinny trzeba by powtórzyć proces, a oskarżony powinien dostać porządnego obrońcę, a szmatę z pierwszej łapanki. Obrońca nawet nie sprawdził wiarygodności 2 kluczowych świadków - wady wzroku kobiety i mobilności kuternogi.
Co do filmu to 8, dałbym więcej ale tak płytko i szybko ukazana "wewnętrzna przemiana" a co za tym idzie zmiana zdania przysięgłego nr3 całkowicie zawaliła końcówkę filmu.
Nr 3 to był ten agresywny, który zmienił zdanie jako ostatni? Taaa, mi też ta jego nagła przemiana wydała się mocno naciągana :)
Naciągana przemiana? On był na skraju załamania, bo od 2 lat nie widział syna, właśnie przez swoją zatwardziałość. Dlatego tak się tak wydzierał i się rzucał. Zbierało mu się, zbierało i w końcu wszystko w nim pękło. Przeznał się do błędu właściwie głównie przed sobą...
(not guilty)
To nie była "nagła przemiana" - on skazując na śmierć tego chłopaka, chciał ukarać syna - o tym była mowa gdy zapytany o to czy chce się zemścić wykrzyczał "Zabiję cię!" . Patrząc na zdjęcie syna najpierw mówił "Te bachory, człowiek się dla nich zaharowuje!", ale drąc zdjęcie zdał sobie sprawę, że nie chce "uśmiercić syna", chce by wrócił dlatego się rozpłakał.
Niewinny!
On od połowy filmu wiedział ,że chłopak jest niewinny jednak gryzł się z sobą, patrząc na to co wydarzyło się w jego relacjach z synem w przyszłości.
Jesteś w błędzie kolego. Na tę przemianę ów Pan pracował zanim został ławnikiem w tej sprawie. Wszak czyż nie dostał w szczękę od własnego syna - czyż nie był zły na wszystkie dzieci tego świata, które wrzucił do jednego wora z własnym synem? którego skądinąd bardzo kocha, przynajmniej tak ja to odebrałem.
Tak w gwoli ścisłości to 15 sekund, nie minut. Również uważam, że to nie była żadna przemiana, po prostu trach (jeszcze podarł zdjęcie z synem), ze złości na siebie nie ma niego. Nesna ładnie określiła, że przyznał się do błędu głównie tylko przed sobą. Not guilty.
No istotą ławy przysięgłych w USA jest zasadniczo to, że nie ma apelacji i II instancji (o jak wybrać lepszą ławę przysięgłych?).
Magia tego filmu polega na tym, że każdy staje się oglądając go przysięgłym i specem od manipulacji. I się zastanawia ile tej manipulacji użył prokurator.
Nie wiadomo czy jest winny czy nie. Za to Pan Davies musiał czytać Erystykę Schopenhauera bo zastosował tam klasyczne sposoby sprowadzenia dyskusji na swoją korzyść. Wszystkie dowody i zeznania zostały rozmyte, jest to wnioskowanie przez abdukcję - od szczegółu do ogółu. Tak naprawdę ,żaden dowód nie przesądza o tym czy jest on winny czy nie. Cały proces należy powtórzyć, ponieważ jest za dużo wątpliwości co do winy lub jej braku.
To że dwoje świadków skłamało nie znaczy że był niewinny.
Miał motyw, nie miał alibi, nie było innych podejrzanych, wszystko wskazuje na niego.
ja nie napisałem że był niewinny, tylko że nie ma dowodów winy. Winny lub niewinny i tyle. Tylko że mało kto to rozumie - podobnie jak gosc co sie spieszył na mecz, albo jak Lepper nie potrafił zrozumieć jak można zgwałcić prostytutke....
zasada jest taka ze nie można posłać na śmierć kogoś jeżeli jest choć cień wątpliwości co do jego winy. wina musi być udowodniona bezsprzecznie, a nie za pomocą jakichś naciąganych poszlak.
najbardziej przerażające jest to że większość ludzi tego nie rozumie.
Raczej nie winny, bo w szoku mógł zapomnieć tytułu filmu na jakim był, a gdyby zabił ojca to pewnie załatwił by sobie lepsze alibi.
Ja bym nigdy nie zapomniał po 3 h tytułu filmu na jakim byłem, nawet , gdyby film był kompletną klapą.
Mógł nie być na filmie, tak jak nie musiał być w domu. Mógł zrobić coś do czego nie chciał się przyznać przed policjantami.
palant mógł zapamiętać filmy. Nie był w kinie. A świadkowie mieli "syndrom 5-minutowej Gwiazdy" czyli pieprzyli androny. Gdy obok mnie obrobili hurtownie ok. 21 godziny to policja w pierwszym rzucie przyszła po mnie. I zapytali cxzy to ja obrobiłem firmę. Rzekłem iz nie, więc zapytali czy wiem kto?? No, tez nie wiedziałem. Więc zapytali czy widziałem coś niepokojącego u sąsiadów?? Tez pudło. No to poszli bidaki.
A gdybym był 5 minut gwiazda to bym bajerował, chodził na komende na zeznania uzupełniające, ale byłbym ważny!!! Ale ja nie mam czasu na takie rzeczy. A emeryci maja czas! Dlatego emeryt jako świadek to masakra!
Hej!
Każdy dowód w tej sprawie został podważony, wiec nie mam zbitych dowodów, abym mógłbym kogoś posłać na kare śmierci...
Moim zdaniem zeznanie sąsiadki nie zostało obalone. Po pierwsze mogły to być okulary przeciwsłoneczne, tym bardziej, że wiadomo, że był upał. A po drugie, nawet jeśli ktoś nosi powiedzmy połówki, to rozpoznaje twarze ;) I nie pamiętał tytułu filmu, to jest bardzo zastanawiające. Pochodził ze slumsów, na pewno nie chodził do kina codziennie, bo kasa. Gdyby widział film, to pamiętałby tytuł.
Jedyny dowód na jego niewinność to moim zdaniem brak odcisków palców na nożu. Ale mógł mieć rękawiczki trzymać go przez szmatkę czy coś.
Używanie noża przez rękawiczki, czy przez jakąś szmatkę nigdy nie zakamufluje do końca odcisków. Davis udowodnił, że taki nóż nie jest rzadkością, a ten inny pokazał, w jaki sposób używa się tego noża, przytaczając walkę na noże.
Niewinny!
Moim zdaniem winny. Każdy jeden z (sztucznie stworzonych) "dowodów" można obalić ponownie. Swoją drogą jakiś prawnik kiedyś analizował sprawę z tego filmu i uznał, że oskarżony był prawie na 100% winny.