PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=110052}
7,0 2 285
ocen
7,0 10 1 2285
Dzień, w którym umrę
powrót do forum filmu Dzień, w którym umrę

"Dzień w którym umrę" to w skrócie film o facecie, który rozczarowany i zmęczony swoim dotychczasowym życiem, postanawia coś (a może raczej "wszystko"?) w nim zmienić. Na losowo wybrany numer telefonu wysyła SMS-a o treści: "Dzisiaj jest dzień, w którym umrę", wychodzi z domu i usiłuje przeżyć dzień tak jak zawsze chciał go przeżyć, olewając wszystkie społeczne normy i zahamowania. Mówi w końcu wszystkim to co naprawdę myśli, rzuca żonę (która go wk*wiała od lat), bajeruje laski proponując im spontaniczny seks, współpracownikom wywala wszystko co od lat chciał im wygarnąć, funduje sobie kontrowersyjną fryzurę (quasi-punkową), gania po mieście w samych gaciach (waląc to co ludzie powiedzą) z "bananem" na twarzy jak wariat, biega podczas deszczu jak dziecko, robiąc "orzełki" w kałużach wody itp :D Facet w międzyczasie mówi też sporo życiowych prawd (świetny motyw kiedy tłumaczy dziewczynie dlaczego proponuje jej aby od razu się bzyknęli, zamiast zaliczać najpierw kina, randki itp bzdety, które i tak finalnie mają doprowadzić do tego samego :D ), o których niby wszyscy wiemy, ale ze strachu przed społecznym ostracyzmem boimy się wcielać je w życie (interesujące nawiązania do Gombrowicza i tego co przekazywał chociażby w "Ferdydurke")... Jednak, czy naprawdę kiedykolwiek możemy zaznać całkowitej wolności? Czy może uwalniając się z jednego zniewolenia (normy społeczne) łatwo wpadamy w kolejne więzy (swoich własnych - ustalonych przez samego siebie - norm), krępujące nas tak samo ciasno i prowadzące do destrukcji?
Ciekawa, niezależna produkcja, ze wszystkimi zaletami (pomysł, forma, klimat, bezkompromisowość) i wadami (średnie aktorstwo - zwłaszcza na drugim planie, średnia realizacja) kina offowego. Oglądając "Dzień w którym umrę" momentami miałem skojarzenia z genialnym "Dniem Świra", chociaż film Koterskiego to oczywiście inna (o wiele wyższa) półka (10/10) pod każdym względem. Poruszane kwestie były tu jednak dość podobne (problemy z dostosowaniem się i odnalezieniem w dzisiejszym świecie, który zdecydowanie nie jest zbyt przyjaznym miejscem dla człowieka) i oglądając chociażby sceny z matką czy żoną, jako żywo stawał mi przed oczami Adaś Miauczyński;)
O "Dniu w którym umrę" można powiedzieć, że "mówi" o ważnych sprawach (choć prześmiewcza forma jest oczywiście momentami bardzo przerysowana - zamieniając dramat w tragi-farsę - podobnie jak we wspomnianym "Dniu Świra") krótko (film trwa zaledwie 48 minut), ale rzeczowo i celnie (sporo uwag portretujących naszą rzeczywistość, na długo zapada w pamięć, choć czasami trzeba je wyłuskiwać z pseudo-prześmiewczego bełkotu głównego bohatera). Moja ocena: 7/10, bo mam olbrzymią słabość to tego typu produkcji, które pozornym "śmiechem" (robiącym za "pain-killer") maskują prawdziwy dramat głównego bohatera i poruszaną, ważną, życiową problematykę. Szkoda tylko, że reżyser trochę przekombinował (i zamotał) końcówkę, bo gdyby nie to, to z czystym sumieniem (i chęcią) wystawiłbym tu 8/10.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones