Pierwszy raz nie zrozumiałem filmu, ponieważ miałem wtedy 17 lat. Byłem rozczarowany, że
Polański nie pokazał tego czegoś w wózeczku. Po latach, jak już sobie podupczyłem, lepiej
rozumiałem kino. Dziś oglądam zawsze, ilekroć puszczają w telewizji. Polański osiągnął
szczyty grozy poprzez niepokazywanie tego, czym inni lubili epatować. To po prostu genialne.
Moim zdaniem pokazał zło jako brak dobra, pustkę, próżnię. Dlatego zła doświadczamy w tym
filmie jako coś, co zawsze jest poza kadrem.
@Matii2137 :: Szczęść Boże! "Pasja" to tylko głośny film, przereklamowane gówno, które ze
smrodem przetoczyło się przez sale kinowe. Sam dąłem się na to złapać. Najbardziej
zdenerwowało mnie kaleczenie mojego języka przez wielu aktorów.
Swego czasu mając lat 22 swojemu starszemu o cztery lata bratu film Pasja skwitowałem mw. tak: "Jak można uznać za świetny film, w którym rzeczą przewodnią było pokazanie jak to Jezus solidny wpie*dol dostał?" - myślę, że mój brat nie wiele zrozumiał, bo potraktował to jako żart, a ja pytałem całkiem serio.
No dostał. Problem w tym, że w tamtych czasach nie on jeden. Zresztą ponoć inni męczyli się więcej i dłużej. Tylko Kościół katolicki dorobił teorię, że jego cierpienie było też duchowe, bo za grzechy.
Wydaje mi się, że męki Chrystusa w miarę odpowiednio były przedstawione, zobrazowane w serialu "The Bible". Gibson był zbyt agresywny i tą agresywnością odwracał uwagę od tego co dla katolika w tej historii powinno być ważniejsze. Sprowadził legendę tego człowieka do brutalnego skatowania. Wolę historię Jezusa oglądać w bardziej duchowych i nauczających scenach.
A ja w ogóle nie mam ochoty oglądać ekranizacji Jezusa. Wyjątek to "Żywot Briana" i "Ostatnie kuszenie Chrystusa". Filmy genialne pod względem intuicji.
Naprawdę miałeś 17 lat i nie zrozumiałeś filmu?
Ja pierwszy raz oglądałam go mając 11 i od razu mną "wstrząsnął" i został numerem jeden...
No, ale to tak na marginesie. Dobrze, że późno, bo późno, ale doceniłeś. ;d
Nie, ale ruszać łbem.
Sądziłam, że zazwyczaj filmy odbierasz móżdżkiem, a nie kuta.sem, pomyłka.
A powiedz. Jesteś jeszcze dziewicą czy nie? Tylko się tu nie dąsaj nie pisz, że to twoja prywatna sprawa.
Hahah, nie, nie jestem, a co to ma do rzeczy?
Oglądając go, byłam, (może warto to podkreślić, bo w dzisiejszych czasach nic już nie jest takie oczywiste u dwunastolatek) i nie uważam, żebym go odbierała go jakoś "na opak".
Generalnie ten film mi jakoś Lovecraftem śmierdzi. Ci dziwni sąsiedzi, okultyzm, niedopowiedzenia, dziwne obrzędy i bohaterka balansująca na granicy obłędu, nie było może macek i Ph'nglui mglw'nafh, ale klimatem bardzo, bardzo podobne.
Pokazali, pokazali. Tak przynajmniej mówi hollywoodzka legenda, przytaczana przez S. Kinga w „Danse Macabre”. Podobno to w łóżeczku było tak strrrrrasznie straszne i tak przerażająco przerażające że przejęci zgrozą producenci nakazali Polańskiemu wyciąć scenę i zniszczyć wszystkie kopie filmu, jakie ja zawierały......
Na pewno tak nie było. Polański jest reżyserem wysokiej klasy i nie musi uciekać się do takiej dosadności.
No jasne że nie było.... To tylko anegdota, element legendy jaka została zbudowana wokół filmu. Inna sprawa że ową legendę tworzyły też zdarzenie potworne, do jakich doszło później (np. ciągle niejasna śmierć Komedy, mord na żonie Polańskiego). No ale tak już jestem z legendami, żyją własnym życiem i na równi inkorporują niefrasobliwe anegdoty i niewyobrażalne koszmary.
Kennedy? Został zastrzelony i to mnie nie dziwi. Podpadł wielu osobom. Zresztą klątwa rodziny trwa do dziś. Gorzej z żoną Polańskiego. O ile się nie mylę, to nazywała się Audrey Tattoo.
Że jak? Co Ty mi tu? Żona Polańskiego to na imię miała Marylin, panieńskie to chyba Manson, ale trza sprawdzić. A Audrey to nie Tattoo, tylko Tatu, ruska piosenkarka, lesbijka, której są dwie. Wszytko mylisz.
Aha. No, to tym optymistycznym akcentem wypada mi zakończyć dyskusje i ślicznie za nią podziękować.
No i bardzo słusznie. Na świecie i tak jest za dużo tych zawstydzonych. Tych bez orzeczeń i z trzy cyfrowym IQ zresztą też.