Znakomity, świetny, wyborny, prześmieszny, arcyciekawy, lekki, przyjemny, barwny, z wielką dozą surrealizmu, dystansu, groteski, polotu. To oczywiście w wielkim skrócie nie tylko o tym filmie, ale i o całym kinie czeskim, choć w sporym uproszczeniu. A ten film ponadto jest wyśmienitą pozycją familijną na wieczór, komedia przygodowa, tak bym określił gatunkowo, która pokazuje jak znakomitym potencjałem kino czeskie w tym aspekcie zawsze dysponowało. W Polsce takich filmów się nie robiło, to przykra prawda, ale kino czeskie jest dla mnie nurtującym fenomenem, zaś każdemu kto będzie miał możliwość obejrzenia "Dziewczyny na miotle" polecam ani przez moment się nie wahać! 8,7/10 i pozycja lądująca w ulubionych.
Oglądałem jak byłem mały i b. ten film lubiłem, więc kilka razy go sobie odświeżałem. Dziś po latach oglądnąłem ponownie, ale nie znalazłem z lektorem ani napisami polskimi. I nie zmieniam opinii o "Dziewczynie... ". Bardzo dobry, taki pogodny i relaksujący film.
A np. "Wojna domowa", "Szatan z 7 klasy", "O dwóch takich..." Przesadzasz w swoich ochach i achach.
I dlatego dałeś taką samą ocenę jak ja? :)
"Wojna domowa" to serial, w dodatku pozbawiony elementów fantastycznych (z tego co pobieżnie kojarzę), przykład niepowiązany zupełnie. Dwa pozostałe filmy kojarzę, choć nie uznaję za jakoś godne wspomnienia w natłoku wielu lepszych polskich filmów tego okresu. Bardziej chodziło mi o pewne unikalne cechy kina czeskiego, w dużej mierze determinowane historycznie, ale wynikające też z innej mentalności tego narodu niż polska, które nieźle ujęto w wielu filmach czeskich tego okresu. "Dziewczyna..." jest filmem lżejszym niż chociażby takie "Pociągi pod specjalnym nadzorem", ale też ciekawie zakorzeniona w tym czeskim klimacie (nie przychodzi mi lepsze słowo na myśl teraz). A ponadto, podobają mi się elementy fantastyczne w ich filmach ogólnie. Widoczne są jeszcze lepiej w dziełach Jana Svankmajera, które też przy okazji polecam. Dlatego dla jednego ocena może być przesadzona, dla innego nieprzesadzona.