Dla mnie film jest absolutnie genialny pod każdym względem. Moja koleżanka była bardzo rozczarowana, ze nie doszło do fizycznego zbliżenia Vermmera i Griet, ale myślę, że właśnie dlatego ten film jest tak niesamowity. Długo pozostawia człowieka rozmiękczonego tą atmosferą słodkiego podniecenia. Chciałabym napisać znacznie więcej zachwytów nad filmem, ale po prostu nie znajduję odpowiednich słów:)
muszę powiedzieć, że miałam napisać tutaj to samo co ty napisałaś, więc powtarzać się nie będę, podpisuję się obiema rękami i absolutnie uważam, ze napięcie seksualne stworzyło z tego filmu absolutną ucztę dla zmysłów, tak jak świetne zdjęcia oczarowały oko!
Hmmm... to zależy, co kto lubi. Ja się przyznaję, że akurat nie znoszę filmów podszytych erotyką - nie umiem tego logicznie wytłumaczyć - po prostu mnie to drażni i irytuje, takie filmy działają mi na nerwy. Może wynika to z faktu, że ja w kinie szukam czegoś zupełnie innego - raczej przygody i tejemnicy do wyjaśnienia, a nie jakichs erotycznych gierek.
Omawiany film oceniłam 5/10 z uwagi na dobre zdjęcia, scenografię, kostiumy, grę aktorów i realia epoki, ale fabuła dla mnie nie była wciagająca, bynajmniej lekko nudna. Przyznaję, ze film obejrzałam raczej z nudów, bo akurat w niedzielne popołudnie nie miałam nic do roboty. Z pewnością nie jest to mój ulubiony gatunek filmowy, jestem raczej wielbicielką kina akcji, thrillerów bądź horrorów, dramaty obyczajowe to zdecydowanie nie dla mnie.
Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć - ja nie twierdzę, że ten film jest słaby, po prostu jest nie bardzo w moim guście.
Przecież erotyka to podstawa wszelkich relacji damsko-męskich. Gdyby główna bohaterka była brzydka to ten malarz nie byłby nią zafascynowany. Oczywiście nie tylko o to chodzi, ale to podstawa.
Masz rację, zbliżenie zepsułoby film. Zniszczyłoby całą subtelność, która jest największym atutem filmu :)
Ja też uważam, że dobrze że nie było seksu. Gdyby do niego doszło to historia tych dwojga nie byłaby tak miła dla oka. Vermeer po prostu zrobiły to, co większość jego kolegów po fachu. A tu chodziło nie o fascynację seksualną ale o fascynację człowiekiem. Griet okazała się nie tylko "plastyczną" modelką, ale też kimś, kto rozumie sztukę i malarza. Wiedziała, co robić by powstało dzieło idealne. I to właśnie fascynowało Vermeera. Nie każda fascynacja kończy się w łóżku.
Dokładnie tak, to nierozwiązane napięcie seksualne sprawiło, że film nie wpadł w banał. Pozostawia niedosyt i tęsknotę. Griet fascynowała Vermeera nie tylko jako piękna kobieta, ale też, jako ktoś z kim miał wspólny język, dlatego też ją szanował i nie chciał wykorzystać pomimo pożądanie jakie go trawiło. Scena z przekłuciem ucha jest cudem.