dziwią mnie wysokie oceny filmu. Dziwi mnie też obecność Christiana Bayle'a którego kojarzyłam z dobrymi filmami - a tu klops. Film jest dziwną adaptacją idei Orwella, z wklejonymi scenami z Matrixa (sceny walk, kostiumy, ba - nawet plakat do złudzenia przypomina klasyk), a w dodatku na fabule nie mogłam się skupić przez masę błędów: główny bohater miał opory, żeby zabić ludzi należących do ruchu oporu (bo obudziły się w nim ludzkie uczucia), a scenę później z zimna krwią zabija żołnierzy. Próbuje ocalić psa, ale za chwilę urządza rzeź na strażnikach, którzy go przyłapali ze zwierzakiem w bagażniku. Pali obrazy i wszystko co piękne, jako zakazane i bezwartościowe, a w ostatniej scenie gabinet samego Ojca wyścielają marmury i zdobią obrazy. Gdzie tu logika? Koncepcja mogłaby być nawet fajna, ale scenariusz wymagałby dokładniejszego przemyślenia, jak dla mnie pisany był niechlujnie - przekażmy ideę, nawet, jeśli treść się kupy nie trzyma.
Żołnierze, których zabijał, nie mieli uczuć tak jak ludzie należący do ruchu oporu. Pies był "dobrym" stworzeniem i żeby go ocalić musiał zabić strażników. Ojciec nie zażywał prozium i dzięki temu manipulował ludźmi. Sam pławił się w luksusach bo był uczuciowcem. Wszystko trzeba tłumaczyć? Owszem jest kilka niedociągnięć ale cały film (jak się chwile pomyśli) można zrozumieć.
Ale wciąż byli ludźmi. Czyli zabijanie kogoś, kto ma uczucia, jest złe, ale jak nie - no, to spoko? I rozumiem koncepcję z Ojcem i luksusem, ale to było zbyt sztampowe. Ach, i scena na końcu, gdzie mnóstwo ludzi ginie, a główny bohater z uśmiechem wychodzi z budynku I dziecko, które w szkole głaszcze psa - ciekawe jak go przemyciło do publiczne instytucji, skoro jego ojciec prawie zginął za posiadanie go w bagażniku.
Nie mówię, ze filmu nie zrozumiałam, mówię o pewnych niedociągnięciach, które psują efekt.
Główny bohater nie zabijał bo chciał tylko z konieczności. Żołnierze byli śmiertelnymi wrogami. A to nie było tak, że jego córka głaskała psa w domu?
Ten film miał słaby budżet: 20 000 000$. Więcej $- jakość lepsza.
Ja mysle ze główny bohater pod koniec filmu w naturalny sposób znieczulił się emocjonalnie po traumach jakie go spotkały i obrzydliwej hipokryzji rzadzacych. Pałała nim zemsta i odczuł niezdrowe zadowolenie, gdy jej dokonał. Dziecko głaszczące psa nie jest w szkole tylko w domu głównego bohatera.
Gabris7 ten film aż kipi od nieścisłość i braku logiki w kluczowych kwestiach fabuły. Podczas seansu nie mogłem wyjść z podziwu, jak skutecznie można spartaczyć ciekawy pomysł na film tak głupimi błędami.
Okej. Może dla Ciebie aż kipi. Ja sobie tym głowy tak nie zawracam pytaniami "Co robił wtedy?" "Jak tam się dostał?" "Kim był wcześniej?" "Dlaczego tak, a nie inaczej?".
Jeśli tutaj są wklejone sceny z Matrixa to chyba nieuważnie oglądałaś oba filmy to raz. Dwa dlaczego dziwi Cię obecność dobrego aktora w tym filmie ? Przecież to jedna z Jego najlepszych ról. Po trzecie dlaczego ten film uważasz za dziwną adaptację idei Orwella ? O filmie Siedmiu wspaniałych też powiesz, że jest dziwną adaptacją Siedmiu samurajów Kurosawy ? I jak kolega już wspomniał nie zabijał tych żołnierzy bo chciał tylko dlatego, że musiał bo zagrażali Jego życiu. To tak ciężko zrozumieć ? Mówisz, że zrozumiałaś film, a jednak zadajesz pytania dlaczego w gabinecie Ojca ściany wyścielają obrazy itd. Pomijając sam film (który uważam za dobry) akurat scenariusz jak najbardziej trzyma się kupy. Pozdrawiam
Okej, obrazy rozumiem, a czy dla innych ludzi (i kleryków) było jasne, że Ojciec nie bierze leku? Jeśli tak to rozumiem, choć trochę dziwne. Jeśli nie - wystarczy, że ktoś wejdzie do jego komnaty i już wiadomo, ze coś jest nie tak.
W scenie, gdy zabijał żołnierzy, żeby ocalić buntowników, nikt nie zagrażał jego życiu.
przeszedł na drugą stronę i bronił bliższych mu rebeliantów. Gdyby tego nie zrobil to zginieli by rebelianci - wybór mniejszego zła
Film jest wzorowany nie na Orwellu a na powieści Fahrenheit 451 to primo.
Zabija żołnierzy z zimną krwią bo nie są dla niego ludźmi, nie posiadają uczuć, są jak maszyny - w przeciwieństwie do np: małego pieska. Po za tym klerycy trenują godzinami układy i w sytuacji zagrożenia nie myślą, tylko działa im pamięć mięśniowa.
A co do Ojca i jego luksusów - jak było za komuny? Wszyscy mieli mieć po równo, ale dygnitarze pławili się w luksusach. A papież który powołuje się na słowa Jezusa, ale posiada olbrzymi pałac z dziełami wartymi miliardy wbrew jego słowom? To nie Equilibrium jest nielogiczny, ale Świat i ludzkość jest nielogiczna, a film świetnie ten świat przedstawia.
Ja z błędów dopatrzyłem się sceny, w której Preston idzie wzdłuż ściany, ściąga rękawiczki, wyrzuca je, przejeżdża po podziurawionej kulami ścianie, dostrzega zajączek światła, przebijający przez jedną z nich (nawiasem mówiąc, chyba dostrzegł to światełko... dłonią l]), po czym schodzi po schodach i... ponownie ściąga rękawiczki l]
A scena w której chodzi po tym skarbcu i dotyka różnych przedmiotów i słucha Bethoveena uważam za najlepszą w całym filmie.