Co tu dużo gadać - ubaw pierwszej klasy. Zamknięcie trylogii parodiującej "Star Wars". Natężenie gagów na minutę jest tu doprawdy olbrzymie. Ci, którzy są "familiar" z "Family Guyem" zachęty nie potrzebują, reszcie gorąco polecam wszystkie trzy epizody.
Gdy grubas zakrada się w lesie do żołnierza, włącza się muzyka z magnetofonu. Jaki to wykonawca i tytuł?
Familyguyowy retelling Gwiezdnych Wojen: Powrotu Jedi, która jest po prostu kolejną prywatną zachcianką Setha MacFarlane'a. W zasadzie nazwałbym to "prywatą", bo zaniechane tu zostało dobro widza. Zastanawiam się czy taka kolej rzeczy podoba się fanom sagi. O ile serial dalej trzyma poziom, to chciałbym aby twórcy...