Wbrew pozorom odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niektóre z rozmówczyń, jak choćby Jane Campion ("Fortepian") czy Sally Potter ("Orlando"), nie czują się specjalnie... więcej
Wbrew pozorom odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niektóre z rozmówczyń, jak choćby Jane Campion ("Fortepian") czy Sally Potter ("Orlando"), nie czują się specjalnie wyróżnione, gdy ktoś określa ich filmy wyłącznie jako kobiece. Według nich pojęcie to funkcjonuje umownie, one same zaś nie widzą potrzeby utożsamiania się z tego rodzajuWbrew pozorom odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niektóre z rozmówczyń, jak choćby Jane Campion ("Fortepian") czy Sally Potter ("Orlando"), nie czują się specjalnie wyróżnione, gdy ktoś określa ich filmy wyłącznie jako kobiece. Według nich pojęcie to funkcjonuje umownie, one same zaś nie widzą potrzeby utożsamiania się z tego rodzaju definicją. Z drugiej jednak strony bycie kobietą-reżyserem sprawia, iż mają one poczucie odrębności, swoistej nobilitacji. Niekiedy więc trudno określić dokładnie granicę, gdzie zaczyna się reżyser, a gdzie kobieta.