Branagh wydusił co się dało z książki,a nawet pomógł tej historii dodając kilka ciekawych elementów.
Zgadzam się, film lepszy od książki, która osobiście średnio mi się podobała. Sama historia ciekawa, ale męczące były dłużyzny, opisy przyrody. Wiem, że romantycy jarali się przyrodą, ale przez to książka bywała nudna. Wolałabym szybsze tempo akcji, kwintesenecję historii, ciągłe trzymanie w napięciu.
To cieszcie się, żeście nie czytali Ernsta Theodora Amadeusa Hoffmanna w oryginale... nie wiem, czy w którymkolwiek tekście ma zdanie typu 'Panna Jadzia poszła po chleb...' :))
Wiem, one tylko tworzyły nastrój, który był tak ważny dla romantyków. :) Na usprawiedliwienie można rzec, że to była 1 książka Mary Shelley, więc dużego warsztatu nie miała. A film cudowny, no i przynajmniej wierny w miarę książce w przeciwieństwie do tej starej wersji Frankensteina zlat 30.
Pierwsza, ale zaskoczyło. Nikt mi nie powie, że polityczne pisma z tej rodziny są czytane przez miliony.
Zgadzam się, że Branagh podszedł do tekstu kreatywnie. Praca nad Szekspirem zapewne zrobiła swoje, zajrzał pod dziesiątą warstwę znaczeniową i między archetypy.
Z początku nieco uwierało, ale teraz widzę, że był to sposób na wyjście z pułapki plastikowych androidów szalonego inżyniera i puszki z mózgiem Karloffa.
Co masz na myśli, ze nie sama Mary wyżywała się na papierze? Chodzi o tę wersję wydarzeń, że pisano to wspólnie? Coś mi świta, ale szczerze mówiąc, nie zgłębiałam tematu. Moim zdaniem bardzo dobrze, że film nie jest podobny do tego z lat 30 ( tej najbardziej znanej wersji, która jednak odbiega od książki). Po pierwsze po co dwa identyczne ( lub bardzo zbliżone filmy)? Po drugie, ten film jest przynajmniej w miarę wierny książce i zawartej w niej myśli. Co do Hoffmana, nie miałam okazji go czytać, jest trudno dostępny. W oryginale na pewno nie dałabym rady przeczytać żadnej książki, bo nie znam na tyle języka obcego.:) Poe też pisał w romantyzmie, jego akurat czytałam- kilka opowiadań, ale nie w oryginale, no i też stosował dość wyszukany i kwiecisty język w swoich opisach, myślę, że taka była maniera tej epoki.
Mary nie wyżywała się sama, bo jej matka była działaczką na rzecz praw kobiet, a ojciec zwolennikiem anarchii. I oboje wypowiadali się aktywnie na interesujące ich tematy.
Poe uwielbiał kpinę z ornamentów językowych wyrażaną ornamentami do potęgi. Był też bardzo wyczulony na brzmienie słów, co widać w jego wierszach. Czasami sens ustępuje ciągowi dźwięków - specjalnie.
Jak do tej pory, nawet moi wykładowcy nie wyrabiali na dźwiękowej warstwie 'Dzwonów' Poego
http://m.youtube.com/watch?v=p3FzveBu_34