Doskonały w warstwie melodyjnych portretów pustkowia Fukushimy. Średni w warstwie fabularnej. Słaby w metafizycznej. Najpiękniej w tym obrazie prezentują się czarno-białe kadry zamkniętej strefy zero i opuszczonego pustkowia wokół. Portret miejsca, które w mistyczny sposób połączyło w sobie rozwój technologiczny człowieka, potęgę atomu i surowość natury. Olbrzymiej fali tsunami, która doprowadziła do katastrofy i dzisiejszej przyrody, która nadała powierzchni wygląd niczym z postapokaliptycznych filmów SF.
W tych kadrach najlepiej wypadają postacie gdy nic nie mówią albo mówią niewiele. Gdy film nabiera bardziej charakteru kontemplacyjnego i kameralnego. Gdy narracja bardziej dotyka tego co mówi spojrzenie, gest, mimika twarzy, ruch postaci. Gdy można się wsłuchiwać w doskonałe dźwięki czy świst wiatru wdzierającego się do opuszczonego domostwa.
Tym obrazom towarzyszy ciekawa opowieść. Młoda Niemka uciekająca od problemów osobistych aż na inny kontynent i stara Japonka, żyjąca wspomnieniem czasów sprzed katastrofy. Obydwie mają swoje lęki i wyrzuty sumienia. Będą je konfrontowały z nocą. Gdy wokół domu pojawiają się cienie przeszłości.
W warstwie fabularnej ta opowieść to także ciekawe zderzenie. Obydwie bohaterki nie mogłyby być przecież bardziej inne. Zderzenie kulturowe to inne światy i kontynenty. Odległe od siebie Japonia i Niemcy. Ale bohaterki bardzo dobitnie różni też wiek (młodość/starość) a nawet ..wielkość. Posągowa, „olbrzymia” Marie (Rosalie Thomass) i drobna, niewielka Satomi (Kaori Momoi). Obie silne a jednak obie słabe. Każda starająca się na swój sposób być ważniejsza. Sprzeczają się, gderają, poddają ale w rzeczywistości wspierają. Ale ten film to nie tylko historia młodej Niemki. To także samotność starości. Historia starych ludzi pozbawionych domu i skoszarowanych w pozornie bezpiecznym i humanistycznym schronisku dla starszych osób. Już bez przyszłości. Dlatego nie się co dziwić jak podobna w swoich buntowniczych zachowaniach jest Satomi do Maggie Smith z „Damy w Vanie”.
Warto obejrzeć ten niemiecki obraz o japońskim miejscu. Wpatrzyć się w tę czarno-białą opowieść o ..słonicy i gejszy i pokłonić się Panu Kotu na tokijskim dworcu.
Ode mnie 7,5/10.
............................................................ ............................................................ ..........
Obejrzałem na 22. Festiwalu Filmowym „Wiosna Filmów” (Warszawa, IV.2016)