Wystarczy tylko przeczytać komentarze... Każdy tutaj ma prawo do własnej opinii, to jasne, ale nie każdy jest zdolny odczytać ten film tak jak (przynajmniej w domyśle) rozumiał go reżyser.
Po pierwsze, to niekoniecznie jest film dla dzieci. Choć nie ma w nim niczego szkodliwego, obecność warstwy symbolicznej oraz psychologicznej sugeruje, że film jest kierowany do widza dorosłego. Dzieci zrozumieją ten obraz na swój sposób.
Po drugie, to nie jest typowy film familijny, to film psychologiczny i tak należy go traktować.
Po trzecie, nie mam czasu na przedstawienie tutaj pełnej analizy, ale jeżeli ktoś się pokusi, zapraszam. Jest nad czym pracować.
Dla mnie to bardzo udane dzieło, fantastycznie oddające dziecięcą percepcję świata, emocjonalność i wyobraźnię. Tak naprawdę, żeby zrozumieć ten film, wystarczy przyjąć, że obserwujemy świat z perspektywy dziecka, że dziecko jest twórcą tego świata i nie ma rzeczywistości obiektywnej. Widzieliście kiedyś dziką zabawę dzieci? Pamiętacie jakie emocje przeżywaliście obrzucając się śniegiem? Jaki to był ból, kiedy ktoś wam coś zniszczył, jaka samotność, gdy nikt nie chciał się z wami bawić? Nie? No to przypomnijcie sobie. Niech teraz ten samotny, energiczny chłopiec o wielkiej wyobraźni założy kostium potworka i znajdzie pole do autoterapii, żeby zrozumieć mechanizmy działające światem oraz własne uczucia. To tyle. Brak mi sił na łopatologiczne wyjaśnienia. Kto wie cokolwiek o psychologi i psychoanalizie, będzie mieć frajdę, pozostali niech zaniżają ocenę :)
Nic dodać, nic ująć. Poza tym to niesamowite jak kilkustronicowe niepokojące dzieło Sendaka, zarówno przekaz jak i obraz zostały przeobrażone w film. Bez straty. No i Kate O uzupełniająca całość idealnie dźwiękiem. Zachwyt zostanie ze mną na długo.
To nie jest film dla dzieci, doskonale rozumiem tego dzieciaka, jest sam, matka samotna szuka nowego partnera , jakieś randki a on nie ma przyjaciół tworzy swój świat.
jak na film psychologiczny - jest właśnie zbyt prosty, momentami wręcz prostacki w nachalnym narzucaniu odbiorcy reakcji na dane sceny.
wyjaśnienia fabuły ani ogólnej treści filmu nie są potrzebne. przecież ten film jest zrozumiały w tej materii chyba nawet dla dzieci, i szumne rzucanie pojęciami "psychoanaliza" jest na tyle niepotrzebne, że film ten spokojnie na lekcji języka polskiego mógłby poddać analizie nawet 13-latek.
nie chcę się powtarzać, ale chyba sporo osób już tutaj podsumowało film określeniem "przerost formy nad treścią".
a samo zaniżanie ocen wynika chybka z podirytowania zachowaniem głównego bohatera (kogo by ono nie męczyło na dłuższą chwilę? jest taka osoba?).
Wątpię, żeby uczeń szkoły podstawowej potrafił odnaleźć w tym filmie nawiązania do psychoanalizy Freuda;) Domyślam się, że i ty ich nie widzisz, dlatego też podtrzymujesz opinię "przerost formy nad treścią". Oczywiście, trzynastolatek może zanalizować wszystko, nawet awangardową poezję, tylko jaka będzie jakość tej analizy? Tworząc dzieło czy to filmowe, czy literackie, autor zakłada, że jego "odbiorca idealny" dysponuje pewnym zapleczem umożliwiającym zdekodowanie oraz interpretację treści. W przypadku tego filmu, doświadczeni krytycy w większości docenili wkład reżysera, niestety publika okazała się mniej wysublimowana, bądź też oczekiwała czegoś innego :) Nie zrozum mnie źle, nie zarzucam tutaj nikomu jakichś braków, uważam, że najlepsze dzieła są uniwersalne (dlatego też nie postrzegam omawianego przez nas filmu jako arcydzieła). Osobiście jednak nie potrafię zarzucić autorowi jakichś większych błędów, to jest dobre, odważne kino.
Ps. Co do głównego bohatera, nie drażnił mnie ani przez chwilę. Pamiętajmy, że jego doświadczenia na wyspie są autoterapią, czystą imaginacją, a kim my się stajemy w marzeniach, jeżeli nie królami? Co do zachować domowych Maxa - dziecko jest dzikim stworem. Znów można by rozmawiać na temat psychologii i psychoanalizy, ale nie ma tu na to miejsca:)
oj uważaj, bo za chwilę zaprzeczysz temu, co pisałeś w pierwszym poście ("Tak naprawdę, żeby zrozumieć ten film, wystarczy przyjąć, że obserwujemy świat z perspektywy dziecka") :p
nie trzeba wcale zagłębiać się w świat psychoanalizy, pojęcia samoświadomości, projekcji marzeń na jawie, bo młodzież i dzieci rozumieją to na swój sposób jako metaforę, i wcale nie umniejszam ich interpretacjom, bo nie rozumują i nie muszą rozumować jak dorośli.
i dokładnie o ten przekaz i uniwersalność mi chodziło w poprzednim poście. taką amerykańską w stylu, momentami przesadnie dramatyczną, ogólnie przerysowaną, i chyba sporo osób odczuło to w ten sposób. a dopiero teraz spojrzałam na reżysera tego filmu - i nie mam więcej pytań :)
(bo mówimy o filmie, książki nie czytałam, więc się nie wypowiem)
Zrozumieć - tak. Przecież film ma fabułę, którą można zrozumieć, perspektywę, którą łatwo zauważyć, ale jest też poziom analizy symboli i to głównie na tym levelu występują problemy z odczytem (chociaż wielu dorosłych widzów miało też problemy z przyjęciem perspektywy dziecka). Nie zaprzeczam więc sobie, po prostu dobre dzieło filmowe nie jest jakimś monolitem.
Myślę, że na temat recepcji sztuki wciąż można pisać eseje, bo czyja to wina, że film się nie podoba? Autora, który zaprogramował sobie takiego, a nie innego idealnego odbiorcę (wąski target), czy odbiorcy, bo jest poza spektrum autora? Heh, ważki problem :)
Przerost formy nad treścią jest bardzo wskazany w filmie i w ogóle w sztuce. Gorzej jak jest odwrotnie. Oczywiście pod warunkiem, że ta forma ma sens i sama w sobie przekazuje treść
W końcu ktoś myślący się wypowiedział, pojęciem-kluczem jest tu perspektywa dziecka właśnie, czego wielu nie potrafi przyjąć do wiadomości i się ośmiesza
Nie będę się tu wywodzić, bo powtórzę to co już napisane, więc napisze krótko: ZGADZAM SIE Z TOBĄ. Piękny film, nostalgiczny film, ale tylko dla ludzi z duszą i wyobraźnią.
Jak na razie jedyna wypowiedź na forum, z którą się w STU procentach zgadzam :-)
Zgadzam się w pełni i również nie chce mi się przytaczać dłuższych wywodów na temat symboliki zawartej w tym filmie.