Pamiętacie może scenę jak prof. I. Andrejew schodził i wychodził po schodach i je liczył ?
Kiedy wchodził do sądu było 11, a jak schodził z posiedzenia 10. Mi się wydaje, że tu chodzi o
kwestię uświadomienia sobie, że coś co było wyżej - majestat sądu (11), skurczył się do (10), a on
wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy - "Jesteśmy sądem !" - powiedział na posiedzeniu. Dopiero po telefonie zrozumiał jak to działa i jaki jest
tego poziom - niższy niż myślał (?).
A wy zastanawialiście się kiedyś nad tą sceną ?