PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=486822}
6,4 92 958
ocen
6,4 10 1 92958
5,4 28
ocen krytyków
Ghost in the Shell
powrót do forum filmu Ghost in the Shell

Oglądałam tylko jeden film z serii "GitS", ten z 1995 roku, i pomimo iż seans odbył się w roku 1998, wciąż pamiętam, jak wielkie wywarł na mnie wrażenie, zarówno doskonałą kreską (nie to samo, co przaśna "Sailor Moon"), nastrojową, niepokojącą muzyką tudzież poruszającą, chwytającą za serce historią. To był inny świat. Inna kultura. Inna mentalność. Dla nastoletniej miłośniczki anime film ten był prawdziwym objawieniem.

Cóż można powiedzieć o wersji amerykańskiej? Dokładnie to samo, co o niemal wszystkich amerykańskich filmach o superbohaterach: świetny wizualnie i dopracowany w szczegółach, z wartką, pozbawioną dłużyzn akcją... a do tego płytki, przewidywalny, sztampowy jak cholera i - niestety - bez duszy. Ugrzeczniona, uproszczona i pozbawiona filozoficznej głębi tekturowa papka, która bezczelnie żeruje na japońskim oryginale.

To powiedziawszy, mam mieszane uczucia. Z jednej strony - ogromne rozczarowanie. Widziałam lepsze filmy o cyborgach, poszukiwaniu swojej tożsamości, zagubieniu w świecie wszechobecnej i żarłocznej technologii czy samotnej walce z wszechwładną korporacją. Razi przycięcie ważnych momentów do minimum (nurkowanie, podróż przez miasto, chwile zadumy Miry, spotkanie z prostytutką) tudzież banalność fabuły (zła korporacja zabijająca ludzi, by pakować ich mózgi do robotycznych "pancerzy"). Czułam się, jakbym oglądała gorszą wersję "Robocopa". Jednowymiarowa postać "głównego złego", prostackie dialogi, ocenzurowana wersja nagiego "ciała" Major. I ta jej żałośnie spłycona walka ze Spider-tankiem, z pękającym pod naporem siły jej własnych mięśni ciałem - w anime było to czymś więcej niż walką o fizyczne przetrwanie. Czuło się rozpacz i determinację protagonistki, przewagę jej "ducha" nad "pancerzem", który był dla tego "ducha" w zasadzie głównie komfortowym więzieniem. Tutaj mamy tylko zbanalizowaną walkę dwóch robotów.

Z drugiej strony... w tym filmie COŚ jest. A właściwie ktoś: Scarlett Johansson. Nie należy ona do moich ulubionych aktorek, poza tym drażni mnie stopień jej "eksploatacji" w filmach akcji ("Lucy", "Avengers", "Kapitan Ameryka"). Ale zagrała nieźle. Jej Mira/Motoko to, co prawda, tylko echo oryginału, ale cóż z tego, skoro to postać z ikrą, śmiała, bezkompromisowa i bez pardonu dążąca do celu. Coś jak połączenie bohaterek serii "Resident Evil" i "Underworld". Kolejny wspaniały odmieniec walczący najpierw w imieniu, a potem z bezduszną korporacją. Pozornie karny żołnierz, w rzeczywistości samotna wilczyca podążająca własną, osnutą cierniami ścieżką. Mogli zrobić tę postać lepiej? Mogli. Można ją było lepiej zagrać? Można. Ale jest jak jest i... jest dobrze.

Co jeszcze z plusów? Batou - przystojny i pociągający. Atrakcyjny Władca Marionetek. Ładne zdjęcia, niektóre bardzo klimatyczne i godne zapamiętania.

Poza tym... bardzo takie sobie.

Kira1981

Miałem podobne odczucia podczas seansu. Uwielbiam oryginał , ale nie spodziewałem się przełomu. Raczej liczyłem na poprawną adaptację , która będzie chciała spojrzeć na Motoko inaczej. Dając jej postaci inny wymiar i inną filozofię, znaczenie.
Rozczarowałem się na tym filmie. Od początku nienaturalne dialogi tłumaczące przeciętnemu widzowi , co znaczy tytuł. Kompletnie wyrwały mnie z klimatu. Po subtelności i filozoficzności oryginału prawie nie zostało śladu.

ocenił(a) film na 4
Kira1981

PS. Na początku dałam temu filmowi trójkę, ale za Scarlett podwyższyłam do czwórki.

Kira1981

Polecam Ghost in the Shell 2 i dwa sezony serialu Stand Alone Complex :)

ocenił(a) film na 4
Kira1981

W zasadzie wszystko to, co zauroczyło mnie w oryginale (a w zasadzie oryginalnej adaptacji) w tym filmie nie istnieje. Zaczynając od muzyki i bohaterach (konkretniej wyraźnych i ciekawych charakterach), kończąc na świetnych dialogach / monologach. Już nawet nie mówię o klimacie miejsca akcji. Nie żebym był jakimś psychofanem tego uniwersum. Cyberpunk to nigdy nie był do końca mój klimat. Widziałem lepsze rzeczy z tego gatunku niż GiTS (choćby Serial Experiments Lain). Mimo wszystko uważam że oryginalny GiTS zasługuje na swoje oceny.
Oglądając amerykańską adaptację, oglądałem po prostu kolejny film akcji.
Najbardziej śmieszą mnie komentarze typu 'oglądałem oryginał i nie rozumiem zachwytu, tam się nic nie dzieje, same gadanie". Nie wiem, dla mnie to akurat spora zaleta, to coś, za co uwielbiam anime i generalnie japońskie dzieła w każdej formie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones