Ich dwóch i ona: ponętna kusicielka, wzorcowa femme fatale, zamknięta w ciele ognistowłosej Rity Hayworth. "Gilda" to przede wszystkim ikoniczny taniec aktorski z clou programu pod postacią "rękawiczkowego striptizu". Jeden z najbardziej pamiętnych momentów w historii kina. Ale nie tylko. Bo film Vidora to również wzorcowe noir, osadzony w egzotycznej Argentynie dreszczowiec z fabułą skoncentrowaną wokół miłosnego trójkąta. Świetny scenariusz wciąż gwarantuje napięcie i przemyślane zwroty akcji. Jedyne, co rozczarowuje z dzisiejszej perspektywy to zachowawczy finał: happy end wydaje się być kompletnie niedopasowany do tej pulsującej namiętnościami historii. Co by jednak nie mówić - wciąż kawał ekscytującego kina z niezapomnianymi kreacjami Glenna Forda, George'a Macready'ego i wymienionej na wstępie ikonicznej (seks)bomby.