przykład na to, że europejskie kino pod względem fabuły bije na głowę hollywood.
Gatunek: komedia- to chyba akurat żart...
Szkoda tylko, że sam pomysł zerżnięty z "Hibernatusa" z 1969. Realia co prawda zupełnie inne, ale sama idea odtworzenia czasów, w których żyła kobieta - ten sam pomysł. Realizacja bardzo dobra, ale jednak ten fakt wisi mi w głowie, gdy myślę o tym filmie.
Nie ma w tym błędu, ani żadnej nagonki, że autorzy inspirują się poprzednikami lub nawet wyraźnie zrzynają pomysł, bo jest to rzecz oczywista.
Były tam elementy komedii. Nie należy utożsamiać tego gatunku z amerykańskimi filmami, w których ktoś poślizgnie się na skórce banana i wszyscy umieramy ze smiechu.
To, że film jest obsadzony w realiach dramatu nie oznacza, że w filmie nie było wielu inteligentnych i zabawnych wstawek (które osobiście uwielbiam). Film jest słodko - gorzki i w tym tkwi jego moc. Podobny klimat tworzy Trainspotting. Momentami pokładamy się ze śmiechu żeby uświadomić sobie, że wcale nie mamy się z czego śmiać.