,,Gorączka'' jest fałszywym arcydziełem lat 90. Oglądałem go kilka lat wcześniej - nie było zachwytu. Wracam do niego, myśląc że będzie lepiej - przykro mi, ale nie zmieniam zdania. To dobry film, i tylko dobry, bez większego ciśnienia. Nie rozumiem, jak ktoś mógł wpaść na pomysł, by obwieścić wokół, że ,,Gorączka'' ma najlepszą scenę z użyciem broni - chyba dla kogoś, kogo interesuje kino ze Stanów Zjednoczonych, nie mając pojęcia o reszcie świata. Mam wrażenie, że pomija się Europę, Azję czy Amerykę Południową przy jakichkolwiek rankingach (bo taka zasada panuje wśród masowej publiczności), gdzie powstały najlepsze sceny - zarówno z napadem na bank czy wymyślnymi strzelaninami. Nigdy nie uwierzę komuś, kto uważa, że ,,Gorączka'' ma same wyśmienite sceny i zasługuje na laury. Nie, nie zasługuje, bo w tym temacie są lepsi.
Jednak nie będąc ,,sukinsynem'' wciąż uważam film za całkiem ,,smaczny'' kąsek. Wiele rzeczy może się podobać - ekipa filmowa, klimat, którego już nigdy nie zobaczymy, bo nie ma reżyserów podobnych do Manna. Dosyć zręczne dialogi, które ani nie grzeją ani nie ziębią - są spoko. ,,Gorączka'' wygrywa wtedy, gdy pierwsze skrzypce gra nastrój; senny, melancholiczny i pozbawiony ułudy, że wszystko się ułoży. I tutaj faktycznie przyznaję rację, w tym elemencie króluje i śmiało można zaryzykować, że jest kinem wartym uwagi.
Każdy ma prawo do swojego zdania.
Jeżeli "Gorączka" jest filmem co najwyżej dobrym - to jakie inne filmy fabularne są lepsze wg Ciebie (szczególnie pod względem przedstawienia strzelaniny)?
A niech to. Muszę jeszcze raz napisać, bo mi się usunęło. Trudno. Zawsze uważałem, że najlepsze strzelaniny są w westernach (szczególnie u Sergio Leone i Sama Peckinpaha). A bardziej realistyczne widywałem w kinie noir, gdzie często jeden strzał powoduje, że postać pada z bólu. Niektórzy sobie chwalą filmy Johna Woo, ale nie mogę znieść fabularnej mielizny i pojedynków na broń ręczną w poetyce gier komputerowych - liczne spowolnienia do mnie nie przemawiają. Także Takashii Mike ma kilka niezłych ujęć strzeleckich (niestety nie pamiętam tytułu, bo oglądałem go dość dawno i nie spamiętałem).
No dobra - ze spluwami faktycznie latają. Ale czy to jest powód, żeby robić z tego arcydzieło od razu? Pacino z tym wielkim gnatem wygląda po prostu kuriozalnie, bo spluwa większa od faceta jest. I ewidentnie nie może złapać równowagi, tego, co faceci ze wschodu nazywają 'osadzeniem' - miota się w przestrzeni, zamiast nad nią panować.
Dobra, tutaj nie kurs tai chi, wiem - ale jednak precyzja ruchu jest dosyć istotna w sytuacji, kiedy możesz spaść albo dostać w łeb za najbliższym rogiem.
I te fajerwerki z luf, które nijak nie łączą się ze spustami... jedno funkcjonuje obok drugiego, nie widzę łączności.
",,Gorączka'' jest fałszywym arcydziełem lat 90."
I oto mamy pierwsze miejsce w konkursie na najbardziej nonsensowne zdanie XXI wieku.
Jednak nie będąc ,,sukinsynem'' wciąż uważam film za całkiem ,,smaczny'' kąsek. Wiele rzeczy może się podobać - ekipa filmowa, klimat, którego już nigdy nie zobaczymy, bo nie ma reżyserów podobnych do Manna. Dosyć zręczne dialogi, które ani nie grzeją ani nie ziębią - są spoko. ,,Gorączka'' wygrywa wtedy, gdy pierwsze skrzypce gra nastrój; senny, melancholiczny i pozbawiony ułudy, że wszystko się ułoży. I tutaj faktycznie przyznaję rację, w tym elemencie króluje i śmiało można zaryzykować, że jest kinem wartym uwagi. - W pełni uzasadniłeś moją ocenę :) Przyznam zdecydowanie bardziej wolę pozbawiony ułudy i nadziej kino sensacyjne niż kolejne kino w postaci Bonda któremu bliżej już niezniszczalnego bohatera, tym bardziej nie przekonuje mnie kino pokroju San Andreas z 2015.
Cholipka, tyle lat minęło od wpisu, niesamowite. Kiedyś potrafiłem wypowiadać się na FilmWebie, dziś już tylko blogi i gdzieś z ziomkami przy kawie.
Zgadzam się, co do tego, że filmy sensacyjne częściej powinny operować subtelniejszymi środkami, bo pozbawiają się tajemnicy i zaskoczenia. A wiemy przecież, że nieśmiertelni bohaterowie, to żadni bohaterowie, dlatego superbohaterstwo w kinie to dziecinada i męka dla dorosłych.
Samemu zdarza mi się czytać różne blogi poświęcone X muzie a przy kawce albo herbatce ze znajomymi zawsze warto porozmawiać :) Zgodzę się że kino z Azji zwłaszcza koreańskie kino bryluje w thrillerach, japońskie kino to już bardziej kryminalne historie oprócz oczywiście lżejszych k-dram. Z lat 90-tych mogę polecić Upadłe anioły 1995 świetny kryminał z równie udanym soundtrackiem, tworzy całość nawet bez oglądania filmu i sprawia, że można się w niego zasłuchiwać godzinami.
Nie każdy musi się znać na kinie. A strzelanina przed bankiem jest jedną z najlepszych jakie widziałem. Byłem na Gorączce w kinie i wrażenie było powalające.