Tak ja pani mówi ...

No to może zamiast happy end mogli zrobić coś takiego; ta blondynka proponuje kawę na lotnisku, on wsiada do auta, drzwi się zamykają i kierowca mówi - "gra się jeszcze nie skończyła " :D

no też mogliby coś w tą stronę spróbować, fajnie mogłoby być.

Wtedy mielibyśmy do czynienia z tzw. komedio-thrillerem takim jak np. Piła, a tutaj Fincher starał się urealnić film jak tylko się da.

w ogóle byłoby fajnie, gdyby Fincher zrobił autorski projekt, a nie próbował udawać, że nie robi remaku'u fantastycznego "Domu Gry" Mameta.

Niestety, to jest jeden z tych filmów, w których nie ma jednego dobrego zakończenia - mi się ono spodobało, gdyby było inne nie można by dostrzec sensu w praktycznie całej historii - po co Connie dał mu ten prezent? Chyba nie chciał zabić brata. Jak dla mnie zakończenie na "+", bo dzięki niemu skończyłem seans z uśmiechem na twarzy i tak jak w większości filmów "happy end" wydaje mi się kompletnie niepasujący i nierealny, tak tu wpasował się idealnie i nie powodował efektu kiedy przypominamy sobie, że to tylko, "głupiutki" film.

Zgadzam się z wypowiedzią powyżej. Inne zakończenie zupełnie zmieniłoby wymowę filmu. To jest happy end, ale najzupełniej nieoczekiwany! Wydawało się już, że przegrał wszystko, a on wygrał życie! W tym przypadku negatywne zakończenie (np.gdyby brat rzeczywiście zginął) byłoby właśnie typowo hollywodzkie i sztampowe.
W moim odczuciu to jedno z najlepszych zakończeń w historii kina (na pewno najlepsze jakie miałam okazję zobaczyć ;) ). Po seansie byłam wbita w fotel, a kiedy doszłam do siebie, po prostu poczułam, że żyję (dosłownie :P ).

gdyby jego brat zginął naprawdę to jak mogłoby to być sztampowe zakończenie? sztampowym jest właśnie happy and, choćby nie wiem jak próbowali zrobić że niby film się zakończy tragicznie, to i tak zawsze mam tą świadomość że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Jeśli braciszek by umarł bo okazałoby się że ta broń jest autentyczna i wynikło takie niedopatrzenie to by było spoko.

Nie zgadzam się. Nie zrozumiałaś filmu.

ty tym bardziej nie zrozumiales i nawet nie umiesz uzasadnic

Nie zgadzam się absolutnie. To jest historia człowieka, który ma 'wszystko', jednak jego życie jest puste, bez większego sensu, bo jedyny sens w jego życiu mają pieniądze. Ma karierę, fortunę, jest szanowany, jednak już dawno przestał cieszyć się życiem, przestał szanować to, co ma. Brat widząc to, proponuje mu udział w grze. W trakcie gry Nicholas traci pieniądze, ucieka przed śmiercią, robi wszystko by przetrwać, zabija swojego brata a widząc, że stracił to, czego wcześniej tak bardzo nie doceniał, postanawia skończyć ze swoim życiem. I w tym momencie zastanówmy się, jaki sens miałaby ta gra i tym samym cały film, gdyby zakończenie nie było 'happy'? Nie mielibyśmy tu żadnego morału, żadnej głębi, żadnych przemyśleń, jedyne co by nam zostało to kolejny płytki film akcji jakich wiele. Ja osobiście nie lubię przewidywalnych, banalnych, czy melodramatycznych zakończeń. Ten film jest jednak wyjątkiem. Gdzie w większości końcówka i nieprzewidywalność są dla mnie elementami najważniejszym przy ocenie filmu, tak w tym przypadku nie miało to większego znaczenia. Problematykę filmu, wykonanie, aktorstwo, intrygującą fabułę i za tą chwilę refleksji, którą mi dał, oceniam film na zasłużone 9/10. Film ciekawy, z przesłaniem, jednak do 10/10 czegoś mi w nim jeszcze troszeczkę zabrakło, chociaż sama dokładnie nie wiem czego :)