Axel Freed (James Caan) jest profesorem literatury i jednocześnie - nałogowym hazardzistą. Kiedy traci wszystkie pieniądze, zapożycza się u swojej matki, a potem u ludzi z półświatka, którzy szybko zaczynają go ścigać za długi. Mimo to nie potrafi przestać grać.
Po prostu do białej kości. Bez litości dla siebie i dla bliskich. Bez spadochronu, okrakiem na latającej bombie. Im więcej adrenaliny i strachu, tym bardziej go kręci. A ostatnie spojrzenie w lustro - bezcenne.
Zwłaszcza ostatnia scena i napisy. Bardziej kopie niż "Śmierć frajerom" Puzo, bardziej niż "Bilardzista" Rossena. Po prostu kopie w mózg. Nienawidzę hazardu w takim wykonaniu i ten film wyjaśnia dlaczego.
Ogromne wrażenie robi zwłaszcza muzyka: motyw z I Symfonii "Tytan" Gustava Mahlera tworzy nieprawdopodobnie złowieszczą atmosferę - atmosferę upadku intelektualisty coraz bardziej uzależnionego od hazardu... Mimo Jamesa Caana w roli głównej (znakomita kreacja) film nie ma nic wspólnego Hollywood - wszakże reżyserem...