"Gwendoline" to film z tzw. gatunku sexploitation. Sexploitation - często określa się mianem miękkiego porno, co dla mnie stanowi spore nadużycie, bo wówczas pojawia się problem, gdzie tu granica między porno, a erotyką? Żeby oceniać tą produkcję, trzeba jednak zrozumieć, że twórcami byli Francuzi, nie Amerykanie i ich wizja filmu przygodowego z tematyką bondage w tle, wygląda nieco inaczej. Całość zamyka się raczej na ogólnym podnieceniu seksualnym, głównie za pomocą szeroko rozumianych fantazji erotycznych z kobietą przystrojoną w widła, maski i skąpe umundurowanie. Film opiera się na komiksach fetyszysty, więc w zasadzie niczego więcej poza całkiem ciekawym pół-psuedoerotykiem (jak na lata 80-te) nie należy oczekiwać od niego za wiele.
Dla mnie to klasyk, bo wychowałem się na nim. Mam do niego ogromnym sentyment, gdyż był pierwszym filmem, w którym widziałem tzw. sceny dla dorosłych ;).

Choć przyznać mogę śmiało, że gdyby wyłożyć na to jeszcze kilka milionów i zmontować jakieś fajne porno-sceny - wyszłoby arcydzieło gatunku. Ale w latach 80-tych porno osiedliło się na kasetach VHS i nikt już nie wracał do jego kinowej dystrybucji. Trochę szkoda.

Nadmienić muszę, że film wyreżyserował sam filmowy ojciec "Emmanuelle" Just Jeackin.

Pozdrawia!