Obydwoje jesteśmy z Chorzowa, podobnie jak ja utożsamia się Pan z Górnym Śląskiem, szerzy i kształtuje Pan naszą regionalną kulturę i deklaruje się Pan jako miłośnik naszej śląskiej gwary. Dlaczego w związku z tym zatrudnił Pan w swoim filmie aktorów, którzy nie mówią po śląsku a wręcz kaleczą tą gwarę w taki sposób, że aż uszy więdną. Czy oprócz Roberta Talarczyka i Mariana Dziędziela nie mamy śląskojęzycznych aktorów? Wystarczy zajrzeć do któregokolwiek teatru, żeby znaleźć wielu świetnych aktorów nie mówiąc o naturszczykach, którzy również z powodzeniem grają w filmach. Śmiać mi się chce jak słyszę wywiady, w których 'gwiazdy' mówią, że uczyli się na planie 'godać'... Tego się nie da nauczyć! Żeby godać to trzeba się tu urodzić!
Drodzy widzowie spoza śląska - możecie czuć się oszukani przez reżysera bo w filmie nie usłyszycie prawdziwej 'śląskiej godki'. Dla mnie jest to żenująca 'wajcha' wymierzona w naszą kulturę regionalną i to przez wydawałoby się 'swojego ziomka'. Wiem, bo osobiście zawsze się z tym spotykam, że nasza gwara jest świetnie odbierana przez ludzi w całym kraju więc tym bardziej jest to przykre, że tym filmem reżyser pokazał nam i wam wszystkim jak zrobić kupę we własnym ogródku...
Podsumowując, film jest niezły i na pewno warto go obejrzeć tym bardziej, że jest oparty na prawdziwej historii. Oprócz scen piłkarskich kręconych w sztucznym deszczu w których widać tylko nogi dryblujące przez całe boisko i niezrozumiałych dialogów w nie wiadomo jakim języku to nawet jest nieźle. Mógł być kinowy hit a wyszło jak zawsze...