PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=117108}

Harmonie Werckmeistera

Werckmeister harmóniák
7,9 3 986
ocen
7,9 10 1 3986
8,6 14
ocen krytyków
Harmonie Werckmeistera
powrót do forum filmu Harmonie Werckmeistera

Cześć i czołem,
Daruję sobie może zachwyty nad formą (co prawda zupełnie zasłużone), które na tym forum dominują i zdają się przyćmiewać dyskusję nad treścią tego nieprzeciętnego filmu.

Padła gdzieś tu sugestia potraktowania głównego bohatera jako wiejskiego głupka. Zdecydowanie się z tym nie zgodzę. Zwracanie się do wszystkich tytułem wujku / ciociu odebrałem raczej jako zwyczaj, utarty zwrot językowy. Skłaniam się raczej jako potraktowania go jako uosobienia inteligencji, swoistej awangardy względem społeczeństwa, na co zresztą wskazuje piękna scena otwierająca.

Po tym prologu, pozostałą część filmu podzieliłbym na dwie części, które różnią się od siebie stosunkiem widza do cyrku. Początkowo ma się wrażenie, iż to cyrk zostanie „ofiarą”. Wszak wszyscy twierdzą, że wszędzie gdzie się pojawia następuje chaos, ludzie wybijają okna, szaleją etc., a stosunek względem niego jest zdecydowanie negatywny. Jak się zdaje, jest to typowy lęk przed czymś obcym, nowym, ot, ksenofobia. Rewelacyjna, a bardzo prosta w swojej wymowie (choć sam zwróciłem na to uwagę dopiero po zakończeniu filmu) będzie tu scena wjazdu cyrku. Miasto (społeczeństwo) pogrążone jest w mroku (kilkakroć pojawiają się stwierdzenia o braku różnych niezbędnych rzeczy, pierwsze z brzegu: węgla, a to równa się kryzysowi ekonomicznemu), co ma symbolizować problemy, w jakich jest pogrążone. Wjeżdża cyrk i wydaje się być on wybawieniem – swoim światłem rozświetla mrok i ciemność. Wspaniale, tego właśnie potrzeba, mógłby ktoś powiedzieć. Tyle że to światło jest pozorne, a jedyne co pozostaje po skończonym przejeździe jest dalej trwający mrok. Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Kolejną wskazówkę, co do prawdziwego, jak się później okaże, oblicza cyrku, którą jednak dalej na tym etapie odbieramy jako przestraszony, ksenofobiczny bełkot, jest monolog kobiety w drukarni, opowiadający ze zgrozą o tym, jak to cyrk nie uznaje żadnych świętości (do tego istotnego wątku wrócimy jeszcze przy pierwszym spotkaniu z wielorybem). Dalej mamy scenę, gdzie wujek rozwodzi się na tytułową harmonią, węsząc spisek dziejów i jedno wielkie oszustwo. Figurę tą odczytuję jako filozofa, szczyt drabiny społecznej, być może nawet samego Fryderyka N., który obala stary porządek (symbolicznie zabija Boga), lecz nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, jakie konsekwencje to za sobą pociągnie. Nietrudno zresztą dopatrzyć się analogii między koncepcją nadczłowieka, a pomysłem o nadrzędności rasy aryjskiej nad innymi rasami. Ale ten wątek póki co pozostaje mniej istotny, choć już poniekąd zdradziłem się, że w tej interpretacji (a co za tym idzie, moim zdaniem w filmie) chodzi o relację inteligencja – społeczeństwo – ustrój totalitarny ;)

Za chwilę następuje scena z wielorybem (jakże piękna, i jakże przy okazji wyprowadzająca w pole! Robi z nami dokładnie to, co niektóre totalitarne zapędy robiły z ówczesną inteligencją), lecz przed tym istotna w kontekście dalszych rozważań dygresja.

Tron nigdy nie zostaje pusty. Po śmierci jednego króla, zawsze pojawi się inny. Tak więc po symbolicznej śmierci Boga, pojawili się nowi pretendenci. Jedni na Jego miejscu ustawili naród, inni materializm dialektyczny, czy też teorię dziejów (nawiasem mówiąc aktualnie na tronie zasiadają prawa człowieka, demokracja i nieco ułomnie pojmowana wolność). Warto w tym miejscu powołać się na teorię Raymonda Aron wyłożoną w książce „Opium dla intelektualistów”. Abstrahując od tego, że poza swoim pierwotnym kontekstem temporalno -społeczno-geograficznym (Francja, lata 50., tamtejszy dyskurs intelektualistów) straciła dużo na aktualności, są tam zawarta niesamowicie trafne przemyślenia i analiza tego, jak bardzo w swojej istocie religijny jest stosunek inteligencji do idei.

Ok., wracamy do wieloryba. Kolos. Coś potężnego. Coś, przy czym człowiek czuje się mizerny. I zupełnie „przy okazji” – coś martwego, absolutnie niezdolnego do jakiejkolwiek twórczej działalności. A jeśli coś jest do tego niezdolne, proste prawo natury, siłą rzeczy staje się destruktywne. Niemniej jednak główny bohater, wraz z nami wielorybem jest zafascynowany (powtórzę się, fenomenalna scena, fenomenalne wyprowadzenie nas w pole). Ot, wizualizacja flirtu i fascynacji totalitaryzmem przez inteligencję, choć na tym etapie filmu ciężko to wywnioskować.

W dalszej części, powoli przechodząc do sedna i przełomowego momentu w filmie, jakim jest podsłuchanie Księcia, Tarr powoli odsłania przed nami karty. Najpierw poprzez taniec ciotki z przebranym w mundur panem nawołującym do mordowania, później przez szczególnie mocną scenę z dziećmi pokazuje nam, iż społeczeństwo od starszej, wydawałoby się mądrzejszej części, po tą część najmłodszą, jest niezdrowo zafascynowane militarystycznymi zapędami totalitarnych reżimów.

Teraz czas na absolutnie kluczową scenę – podsłuchanie rozmowy z Księciem (nawiasem mówiąc, pseudonim też wydaje się być nieprzypadkowy – czyżby nawiązanie do autorytarnego wzorca Machiavellego?). To dopiero w tym momencie widzimy prawdziwe oblicze cyrku, który jednak nie jest, jak do tej pory się wydawało, ofiarą, a oprawcą. I przy okazji, dopiero w tym momencie zaczęła mi w umyśle kiełkować koncepcja tej całej interpretacji. Książę mówi w obcym języku, ale ewidentnie jest to język słowiański, a więc sąsiada geograficznego. Pewnie ma się tak do Węgier, jak gruziński pastuch do Rosji, czy austriacki malarz do Niemiec ;) Nie ulega chyba większej wątpliwości, że to figura charyzmatycznego dyktatora. Główny bohater poznawszy prawdę o cyrku chciałby uciec, lecz nie ma już gdzie, jest już za późno. Następnie wspaniała i przytłaczająca, choć tak prosta, kilkuminutowa sekwencja marszu podporządkowanej już woli Księcia masy. Coś niesamowitego, chwyta za gardło i przeraża, powodując uczucie porażającej bezsilności. Owa masa w pierwszej kolejności uderza w szpital, co budzi skojarzenia z akcją T4. Trwa bezmyślna demolka, lecz co jest ją w stanie zatrzymać? Dopiero antyteza tego, czym zostali tak bardzo zafascynowani. Siłą człowieka, jak bardzo paradoksalnie by to nie zabrzmiało, nie jest siła. Ktoś kiedyś powiedział, że miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do tych naprawdę bezbronnych i bezsilnych. I dopiero konfrontacja bezmyślnej przemocy z tym starym, mizernym, schorowanym panem była bodźcem do opamiętania się, do wybudzenia się ze ślepej furii. To właśnie ten bodziec, o którym marzył główny bohater „Roku 1984” wiedząc, że tylko uświadomienie proli może doprowadzić do upadku reżimu. Bardzo optymistyczna scena. Lecz co widzimy za rogiem? Widzimy inteligencję, która dostrzegła niszczącą moc cyrku, która wie, że przyczyniła się do jego dojścia do pełni władzy, i na której twarzy maluje się mieszanka przerażenia, smutku i zrezygnowania. Będzie to trauma, która nigdy go (jej) nie opuści, która będzie go (ją) prześladować i z którą nie da się już normalnie żyć. Można próbować uciec, lecz przed pewnymi rzeczami, zwłaszcza własnym sumieniem, uciec się nie da.

I wreszcie ostatnia scena. Cyrk rozwalony, po Księciu nie ma śladu, a wujek wreszcie staje twarzą w twarz z wielorybem. Jako awangarda nowego porządku (próby burzenia starego) spogląda w martwe, puste oko jednego z pretendentów do opróżnionego przezeń tronu. Spuszcza wzrok, i poza ponownym, ostatnim, spojrzeniem na wieloryba wzroku tego już nie podnosi. Wstyd? Nie jestem pewien, ale zdaje się, że właśnie tak.



Wnioski sobie daruję, i tak widząc sam ten tekst prawdopodobnie stwierdziłbym „tl;dr” :D Jeśli jednak ktoś przebrnął i spodobało mu się, albo – przede wszystkim – uważa interpretację za błędną i chce podyskutować, bardzo proszę o odpowiedzi, żeby ta dłuższa chwila pisaniny nie poszła całkiem na marne :)

kovan666

Wszystko ładnie napisane, przemyślane, jednak mam jedno "ale". Nie odnosiłbym się do totalitaryzmu w postaci hitleryzmu. Myślę, że Węgrom w tym filmie bliżej do sowieckiego ustroju totalitarnego niż do tego wywodzącego się z Niemiec. Właściwie to nie konkretyzowałbym wspomnianego pojęcia tyranii. Dla mnie uogólnienie już jest wystarczające.

ocenił(a) film na 10
Miktad

Zgodzę się z tym, zwłaszcza że cień profilu Księcia jest łudząco podobny do Lenina, przynajmniej moja pamięć podpowiada mi ten obraz.

ocenił(a) film na 7
Miktad

tez myślę, ze chodzi raczej o sowietów i totalitaryzm, jakkolwiek ja i tak przed oczami miałam motłoch z czasów Rewolucji Francuskiej.

kovan666

zgodze sie czesciowo, jednak nie uwazam ze rezyserowi chodzilo o konkretny system. Mysle ze chcial ukazac sam schemat geneze : oto mamy przyczyne - nie ma wegla zle sie dzieje itd - jest gniew motloch sie burzy - jest iskra zapalna - cyrk - ale to nie ksiaze jest przyczyna - slyszymy ze w innych miasteczkach wybuchly rozruchy itd ale nie widzimy sceny z przemowa ksiecia- ksiaze sie nie pojawia - lud jest zawiedziony. zlo drzemie w ludziach - ludu nikt nie prowadzi. Scena w szpitalu pokazuje ze cierpia zawsze najslabsi i ci ktorzy nie potrafia sie bronic. Wieloryb nie symbolizuje boga tzn nie bezposrednio - symbolizuje nature - jest to aspekt jakim poslugiwaly sie rozne ideologie mowiac ze cos jest naturalne ze jedna rasa jest naturalnie lepsza ze takie jest prawo natury prawo silniejszego czy ze taka jest wola natury czy boga - Sam wieloryb jest sama natura- Symbolizuje obojetnosc natury i wszechswiata - obojetnie lezy obojetnie gnije, zachwyca ale sam w sobie nie wplywa bezposrednio na nic. Jego martwe oko patrzy w nieskonczonosc co widzi? Zacmienie minelo i znow jest dzien i nic sie nie zmienilo pozostal obojetny wieloryb na glownym placu.

sothis216

W końcu ktoś, kto ma podobne refleksje do moich :)

ocenił(a) film na 9
kovan666

Bardzo pomocny tekst. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
kovan666

dobra robota interpretacyjna, na razie nie komentuję
jestem właśnie po projekcji
i siedzę w tym wielorybie
czekam aż mnie nawiedzi plan ucieczki :)

ocenił(a) film na 9
kovan666

Całkiem niezła interpretacja! A sam główny bohater, Janos, jest rzeczywiście nie tyle wioskowym głupkiem, co "jurodiwym" - bożym szaleńcem, głupim dla świata, lecz nie dla Boga. Tarr cenił A. Tarkowskiego, u którego tacy "głupcy" pojawiają się choćby w "Stalkerze" i (częściowo) w "Ofiarowaniu"...

ocenił(a) film na 10
kovan666

Przy oglądaniu również dochodziłem do podobnych interpretacji. To znaczy konkretnie Książę był dla mnie symboliką totalitarnego przywódcy, wielki martwy wieloryb martwej z gruntu wielkiej idei socjalizmu, celowo "śmierdzącego", by zaznaczyć, że ów totalitarny socjalizm w wydaniu o którym mowa w filmie (myślę, że chodziło o ten sowiecki, bo Węgry doświadczyły właśnie tę formę socjalizmu jako coś szkodliwego - współpraca Węgier z nazistami oszczędziła im cierpień na pewnym poziomie), to coś co trzeba rozumieć jako ideologiczną padlinę. Ciotka ze swoim pijanym fascynatem muzyki klasycznej, to przedstawiciele aparatu represji itd. etc. Nie mam zwyczaju głębiej pochylać nad interpretacjami filmów, wolę oceniać je powierzchownie. Ale jeśli wielu tutaj dostrzegło w tym filmie metaforę dotyczącą totalitaryzmu, to chyba aż aż tak głupi na oglądanie filmów Tarra nie jestem.

kovan666

Ciekawa interpretacja, ale polecam przeczytanie poniższego wywiadu z Tarr'em i poddanie jej w wątpliwość.
https://przekroj.pl/kultura/chce-byc-blizej-zycia-niz-kina-rozmowa-z-bela-tarrem ?fbclid=IwAR3qRbeYjKm7n6p1IzOHPf475sJ4QpmJjWBcivihrDqWXp5IQ8gF80HXI48

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones