.. powinien zamiast sceny w której śmierciożercy atakuja Nore czego oczywiście nie ma w książce a dodał ją po to by ''podnieść'' napięcie , Dać scene np.kiedy Harry dowiaduje sie że Snape powiedział Voldemortowi o przepowiedni?? Na pewno więcej to wnosi do fabuły niż scena ataku. A jak nie to pokazać coś co jest w książce i jest ważne dla potteromaniaka a nie coś co jest wymysłem reżysera^
Absolutnie się zgadzam. Rozmowa Harry'ego z Trelawney,a potem z Dumbledore'em była jedną z najlepszych scen w książce. A wywalili ją dla takiej taniej i zupełnie bezsensownej sceny akcji jak ta w Norze. ;(
no jak ogladałem to 3 lata temu w kinie byłem zniesmaczony troszke ;o i do tej pory jestem..
Wszystkie części wyreżyserowane przez Yastesa są tragiczne, żenujące itd ;/ A mogłyby być naprawdę super.
Yates zrobił wg mnie dobre 2 ostatnie częsci ale dziwie się czemu nie pozwolili Columbusowi zrobić większej ilości filmów. Moim zdaniem 2 pierwsze części są najlepsze i najwierniejsze ksiązce a to właśnie on był ich reżyserem
Też uważam, że dwie pierwsze części są najlepsze mają w sobie jakąś taką prawdziwą magię, i nawet teraz nie mogę przeboleć tego, że Columbus nie wyreżyserował wszystkich filmów. Wyobrażam sobie jakie wtedy mogłyby być piękne... Nie podobają mi się te zmiany w każdym następnym filmie, po co zmieniać coś co było idealne?
Yates wiedział co robi. Sroce spod ogona nie wypadł. Ma on na swoim koncie między innymi takie produkcje jak Harry Potter.
Spadasz w rankingu trolli za nadużuwanie 'kopiuj i wklej'. Bądź oryginalniejszy.
Moim zdaniem również kompletnie niepotrzebna scena z podpaleniem Nory powinna zostać zastąpiona inną, ważniejszą. Mi najbardziej brakuje wspomnień w Myślodsiewni, w których dowiadujemy się praktycznie wszystkiego o przeszłości Voldemorta, o tym jak się narodził, czemu akurat te przedmioty stały się horkruksami, oraz czemu nie był zdolny do miłości
Wkurza mnie, kiedy wszyscy ciągle marudzą na Yatesa za dodawanie zupełnie nowych scen albo za usuwanie znacznych części książki, a przecież nie on pisał scenariusz. Chyba, że dysponujesz jakimś wiarygodnym źródłem, które mówi, że ta scena to faktycznie był jego pomysł.
pisze tylko że ''została stworzona n potrzeby filmu by podnieść napięcie'' . To jeżeli scenarzyści wpadli na taki pomysł to powinien ktoś ich stuknąć w głowe jak mają takie pomysły.
Tylo że to reżyser decyduje o ostatecznym kształcie filmu (no i najwyżej krawaciarze z wytwórni moga się wtrącić). Ale fakt, do Steve'a Klovesa mam chyba jeszcze większy żal niż do Yatesa.
Ci krawaciarze z wytwórni ponoć wywierali duży nacisk na Yatesa, by nakręcił film tak, jak oni chcieli, i tylko przy okazji Insygniów 1 reżyser dostał więcej swobody. Przynajmniej tak słyszałem. To niepotwierdzona informacja.
Zdecydowanie, czekałem na sceny wspomnień, a tu co?? 3 wspomnienia i koniec, wielka klapa. Film skupił sie na mało ważnym wątku miłosnym.
Ogólnie nie narzekam na Yatesa,popełniał błędy, ale też zrobił kawał dobrej pracy, ale tak jak książka Książę Półkrwi jest moją najbardziej ulubioną tak film najmniej.Miałam co do niego największe oczekiwania, ze względu na sceny w Myślodsiewni, a był największym rozczarowaniem.Oczywiście sceny z Riddlem były perfekcyjne (nawet jeśli nie były dosłownym odbiciem książki), ale oczekiwałam wszystkich wspomnień.Jest taki moment, kiedy Harry pyta Dumbledora czy to ważne żeby wszystko wiedzieć o przeszłości wroga, Dumbledor potwierdza (nie jest to dosłowny cytat, tylko jego sens).Najwyraźniej rezyser nie wziął sobie tego do serca.
PS.Poza tym film skupił się na wątkach miłosnych i buzujących hormonach, nawet w książce tyle tego nie było, a w filmie był przesyt, szeroko zresztą reklamowany w wywiadach i materiałach dodatkowych.
a według mnie w książce było dużo scen nie tyle miłosnych ale takich wzbudzających emocje.
Przecież co chwile Hermiona płakała, Ron się całował z Lavander , Ginny z Deanem noi Haremu prawie cały czas o niej myślał i wyobrażał sobie coraz to nowe sceny miłosne z siostrą Rona.Częste też były kłótnie oraz sceny zazdrości.
Dokładnie. Powinien też dać wcześniej wyciętą scenę łóżkową Herryego i Hermiony.
Myliłam się. Obejrzałam 7 część jeszcze raz i stwierdziłam, że jest spoko. Nawet mam ulubioną scenkę, której chyba nawet nie było w książce xD
denerwuje mnie, że film tak bardzo różni się od książki. zbyt wiele jest różnic. nie denerwuje was na przykład to, że uczniowie Hogwartu od chyba 5 części są ubrani jak mugole? tylko nauczyciele chodzą w szatach... za mało jest sportu, prawie wcale nie ma rywalizacji domów, Harry od 5 części ma za krótkie włosy i jest zbyt arogancki, a Dumbledor jest nieprzyjemny podczas gdy w książce był zabawny i sympatyczny. za to dodane są jakieś głupie sceny, zupełnie nie potrzebne, jakiś chór i inne pierdoły... jestem bardzo zawiedziona. chyba tylko 2 pierwsze części odpowiadały w miarę książce.
ja osobiście uważam że 5 część jest najmniej udana. Pierwsze 4 części są zdecydowanie najlepsze natomiast 4 filmy Yatesa są bardzo nierówne do ocenienia.
w 4 też mi się trochę nie podobało. szczególnie brak chronologii na początku i prezentacja szkół. było to zaprezentowane tak jakby w jednej szkole uczyły się same dziewczyny, a w drugiej sami chłopcy., przynajmniej ja miałam takie odczucie. szczególnie ten początek mi się nie podobał. i lekkie pominięcie pana Bartiego i Percy'ego. ale w sumie tylko ten początek mi tak bardzo nie pasował bo reszta była całkiem niezła...
no ale czy akurat to czy uczą się sami chłopcy lub dziewczęta jest ważne dla fabuły książki/filmu? No nie bardzo;p . Reżyser skupił się na tym by pokazać jak najwięcej z książki i według mnie udało mu sie to. Weź np. 5 część która została okrojona tak że szkoda słów... Film trwa 2 godziny tylko! Mógł podzielić na 2 części i pokazać więcej szczegółów bo tak naprawde nic szczególnego w 5 części nie ma.
niby to nie jest ważne, ale dla mnie to było po prostu głupie. i te ich durne wejścia do Wielkiej Sali, podskoki i westchnienia... to mi się strasznie nie podobało... a 5 i 6 część to już totalna porażka niestety... tu się muszę z tobą zgodzić.
6 część mnie zawiodła pod względem niepotrzebnej sceny ataku na Nore i braku sceny w której Harry dowiaduje się prawdy o Snapie.. reszta jakoś ujdzie;)
a mnie z kolei zbyt wiele w te części raziło by był jakikolwiek sens wymieniać... scena po scenie dla mnie było coraz gorzej...
dwie pierwsze. może dlatego, że książki były cienkie i w miarę łatwo było upchnąć fabułę w jednym filmie. no i Daniel jeszcze mnie wtedy tak nie irytował. 3 część może też nie była zła, ale jakoś nie bardzo ją lubię, w sumie nie wiem czemu, ale fabularnie była całkiem dobra. 4 oprócz tych kilku rzeczy, które mnie denerwowały była też całkiem niezła i mogę ją zaliczyć do swoich ulubionych. 5 i 6 były tragiczne, wszystko było nie tak. jeżeli chodzi o Insygnia Śmierci... nie było źle. ale nie było też całkiem dobrze. znowu chronologia niektórych zdarzeń się sypnęła i niektóre kwestie zostały pominięte. ale było lepiej niż w przypadku dwóch poprzednich części, głównie dzięki temu, że podzielono go na dwie części i nie pominięto aż tyle...
no wiadomo że im mniej stron tym łatwiej z ekranizować książke.. Mnie jeszcze wkurza to że np. w 5 części w książce po śmierci Syriusza , Harry rzuca przedmiotami , krzyczy , o mało co nie rzuca sie na Dumbledore'a z wściekłości a w filmie.. jest spokojny tak jakby zdechł mu chomik..zero emocji , zero czegokolwiek.. aż oczy bolą od tego .. ; /
to fakt. ja odnoszę wrażenie, że Harry w filmach został przedstawiony zupełnie inaczej niż w książkach. tak samo mam z Dumbledorem. w książkach byli sympatyczni, Harry miewał napady złości i nie był ideałem, ale był postacią, którą bardzo lubiłam. z kolei Dumbledor był moją ulubioną postacią z książek. był wesoły, zabawny choć jednocześnie czuć było od niego ogromną moc. w filmach odniosłam wrażenie, że jest arogancki i niemiły. może mi się tylko wydaje, ale tak czuję.
poza tym co jeszcze mi się nie podobało? Tonks i Lupin. w filmie byli razem już w szóstej części - w książce dopiero pod jej koniec. i wcale nie byli tacy szczęśliwi przez cały czas jak pokazał to reżyser. zabrakło mi też motywu skrzatów domowych - było ich zdecydowanie za mało. no i to chowanie książki Księcia Półkrwi w pokoju życzeń z Ginny, jak się później całowali. to było zupełnie niepotrzebne. dlaczego filmowy Snape nie zareagował na to co zrobił Harry Malfoyowi? jakby nic się nie stało, żadnego szlabanu, nic...
żeby nie było - nie jestem jakoś mocno negatywnie nastawiona do tych filmów, ale denerwuje mnie to, że tak wiele wątków, wg mnie ważnych, zostało pominiętych na rzecz scen, które nie powinny mieć miejsca...
Dodałabym jeszcze moją refleksję odnośnie Dumbledora. Wydawało się w filmie, że Slughorn to jego wróg. Osoba, która jest w Hogwarcie tylko dla wspomnień. A przecież Albus bardzo lubił Horacego i cenił jego umiejętności.
Nic nie mam do tej sceny ,nawet mi się podobała ,ale podzielam twoje zdanie. Mógł nakręcić film bardziej podobny do książki. -.-
Ten reżyser jest [CENZURA]. Zrobił to samo, w siódmej części. On powinien kręcić to, co w książce było, a nie dodawać sceny, bo mu się tak podoba.
Yates wiedział co robi. Sroce spod ogona nie wypadł. Ma on na swoim koncie między innymi takie produkcje jak Harry Potter.
Racja, racja. Cały film tak wygląda. Scenariusz trochę skopany w porównaniu do innych części.
Byłoby dobrze, gdyby zamiast tego np. ataku na Norę (chociaż to jest jeszcze znośne) czy wątków miłosnych w filmie pojawił się wspomniany przez Ciebie fragment oraz wszystkie wspomnienia dotyczące młodego Voldemorta i jego rodziny, chętnie zobaczyłabym także bitwę w Hogwarcie. Nie należę do osób, które na siłę czepiają się różnic pomiędzy filmem a książką, często nawet lubię, kiedy film częściowo odbiega od książki... Ale żeby zrobić coś takiego? W wielu momentach KP zalatuje komedyjką i romansem, a nie to chciałam w nim zobaczyć (pomijając to, że komedie i romanse zupełnie do mnie nie przemawiają). Ale cóż, mogło być o wiele gorzej.
Zdecydowanie zgadzam się z poprzednikami. Brakowało wspomnień i przedstawienia całej historii Voldemorta.