PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=152444}

Historia przemocy

A History of Violence
7,0 26 755
ocen
7,0 10 1 26755
7,3 21
ocen krytyków
Historia przemocy
powrót do forum filmu Historia przemocy

Historia banału

ocenił(a) film na 3

Właściwie to miał być krótki komentarz rozpoczęty słowami: film cienki jak rosół z torebki. Ale zerknęłam z ciekawości na recenzje w GW i Esensji i... zdębiałam. Film, w mojej opinii czystej wody komercja, w dodatku mdła i posługująca się bez żenady zużytymi kalkami, dostaje 5 gwiazdek, a recenzent Esensji rozpływa się w zachwytach nad przemyślną konstrukcją, psychologiczną głębią i genialną grą Mortensena.

Tymczasem już od pierwszych kadrów rzucają się w oczy typowe dla kina komercyjnego sceny. Reżyser prowadzi narrację, korzystając ze zgranych do cna chwytów. Rodzinna sielanka, czyli: namiętne igraszki małżeństwa z kilkunastoletnim stażem z obowiązkowym wzdychaniem we włosy żony "co ja bym zrobił, gdybym ciebie nie spotkał", wspólne śniadanko z parką udanych dzieciaków, poranne buzi na pożegnanie itd. Potem nie jest wcale lepiej - suspensy przestają odgrywać rolę suspensów, ponieważ konstruowane są straszliwie stereotypowo. Wszystko jest tak nieznośnie przewidywalne, że zamiast zaciekawiać, zniecierpliwia. Oczywiście nie jesteśmy w stanie przewidzieć co dokładnie się zdarzy, ale domyślamy się, jak. Że teraz tajemniczy mężczyźni w czarnym aucie zaczną prześladować głównego bohatera, że będą chcieli dobrać się do jego rodziny, a już sytuacja z zagubioną w sklepie córką i obserwującym ją człowiekiem w ciemnych okularach zamiast dreszczu zdenerwowania wywołuje co najwyżej drgawki śmiechu nad topornym schematyzmem tej sceny. To tyle, jeśli chodzi o przemyślną konstrukcję.

Nad rzekomo rewelacyjną grą Mortensena rozwodzić się nie będę, bo naprawdę nie ma nad czym. Bartosz Sztybor z Esensji pisze np. "Mortensen z perfekcją wciela się zarówno w Toma Stalla ? kochającego męża, domatora i pacyfistę, jak i Joeya Cusacka ? płatnego mordercę i psychopatę. Wystarczy spojrzeć na mimikę i oczy aktora, by od razu stwierdzić, kim w danej chwili jest". Może oglądaliśmy inny film? Mortensen zagrał raczej bezbarwnie; poziom jego gry stał zresztą na poziomie produkcji, w jakiej się znalazł. Minimalizm środków ekspresji przy maksymalnej sile emocjonalnego rażenia odnaleźć można np. w kreacjach Toma Cruise'a w "Magnolii", Leonarda diCaprio w dowolnym filmie albo Menschikova w "Spalonych słońcem". Błagam, nie zaniżajmy standardów.

I jeszcze kilka słów o głębi psychologicznej. Bo to podobno film stawiający fundamentalne pytania. Na przykład jak dalece można się zmienić i czy w ogóle? Czy przeszłość i tak zawsze nas dopadnie? Czy, stawiając jej czoła, możemy znów powrócić na ścieżkę ekspiacji? Tylko, że - tak jak pisałam - Cronenberg stawia te pytania, obudowując je niestety sztampowymi elementami, na powierzchni ten obraz jest tak banalny i wtórny narracyjnie, że aż się nie chce zaglądać co jest pod spodem. Nie wciąga mnie opowiadana historia, więc dlaczego miałabym doszukiwać się w niej głębszego sensu? Pytania o własną tożsamość i granice wolnej woli są pytania ważnymi, ale stawiane w tak oczywisty i bezpośredni sposób, są dla mnie tylko trywializowaniem tego problemu. Podobnie rzecz się ma z wybrykiem syna głównego bohatera, kiedy - doprowadzony do ostateczności ciągłymi zaczepkami - wreszcie nie wytrzumuje i bije dotkliwie swojego antagonistę. Co ma niby z tego wynikać? Że zło jest dziedziczne? Aż mi się nie chce wierzyć, że w tak banalny, prostacki wręcz sposób można rozważać tę kwestię. Skłonność do agresji może, ale nie musi się ujawnić w drugim pokoleniu, a taki żywiołowy, niekontrolowany wybuch był w tym akurat przypadku rezultatem długotrwałego napięcia i strachu przed groźbami kolegów. Każdy ma jakąś granicę wytrzymałości, przekroczywszy którą odwinie się w końcu i strzeli w pysk.

Jedynym atutem filmu jest rola Williama Hurta jako Richiego. Mała, krótka, a jakże wyrazista. Hurt stworzył pełnokrwistą, kompletną i bardzo przekonującą postać, mając do dyspozycji zaledwie parę ujęć i kilka kwestii. Pokłony.

użytkownik usunięty
Diana

Tak! Podbijam.

ocenił(a) film na 4
Diana

Inaczej mówiąc: ten film byłby świetny, gdyby nie to, że jest do dupy. Też jestem mocno zawiedziony, Hurt mocny jest. Zakończenie jeszcze nie najgorsze, ale to za mało. Megawtopa Cronenberga. A Mortensen bardziej podobał mi się we "Wschodnich obietnicach".

ocenił(a) film na 3
Radzimir_Radzmirowski

Lepiej tego nie można było ująć niż w Twoim pierwszym zdaniu

ocenił(a) film na 9
Diana

Biedni ludzie......

ocenił(a) film na 4
Diana

Niestety cała prawda. Najgorszy film Cronenberga jaki oglądałem do tej pory. Do tej pory myślałem, że Cronenberg się nie myli. A jednak. Każdy się kiedyś widocznie wypala.

"Banał" - to dobre określenie tego obrazu. Kilka sprawnych zagrywek, ograne schematy, kilka mocnych scen (jak na Cronenberga i tak słabych) i ludzie dali się nabrać, że to wspaniała psychologiczna przeprawa.

Diana

Myślałem, że ze mną jest coś nie tak...
W 100% się zgadzam
Wspomniałbym jeszcze o skrzypcach grających w tle na na zmianę niskich i wysokich tonach praktycznie przez cały czas trwania filmu - co miało być chyba formą budowania napięcia i dramatyzmu poszczególnych scen,
tak dla dopełnienia obrazu banału.

ocenił(a) film na 2
Diana

Nic dodać nic ująć... hmm chociaż muszę jeszcze dodać, że niektóre dialogi położyły mnie na łopatki.

ocenił(a) film na 6
Diana

To fakt. Aż się dziwię że Cronenberg stworzył taki film. No cóż , zamiar może i miał dobry jeżeli chodzi o sam temat filmu , ale samo jego zrealizowanie niestety zawodzi.
Gra Morgensterna jest właśnie taka , jaką gra osobę w danym momencie. Ckliwy i kochający mąż i ojciec przeplata się z szaleńcem , który zabijanie jednak ma we krwi.
Trochę to takie naciągane.
Każdy z nas ma jakieś nieciekawe chwile z przeszłości o których chciałby zapomnieć , ale prawda jest taka , iż o przeszłości nie da się zapomnieć. Prędzej zapomnimy o czymś dobrym co nas spotkało lub co sami uczyniliśmy aniżeli o tych złych uczynkach.
Ten film mógłby być z tą myślą przewodnią , czymś na prawdę wyjątkowym , ale stał się tylko przeciętnym banałem.
Na pewno wielkie plusy wnosi tu Maria Bello , sam temat zapomnienia o ponurej przeszłości i w końcu William Hurt. Nawet gra Ed'a Harris'a nie należy do najgorszych.
Całość jednak przeciętna. Jeżeli chodzi o pomysłowość Cronenberga mógłbym rzec , że nawet bardziej niż przeciętna.
pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
djrav77

Morgensterna? hm...

ocenił(a) film na 6
Max66

Sorry z rozpędu przed wyjściem do pracy dałem jeszcze asa.
Naturalnie że Mortensena. Chyba mnie nikt za to nie zlinczuje?
pozdro

Diana

Może nie w 100%, ale się zgadzam. Fim niezły, ale to nie arcydzieło.

ocenił(a) film na 9
Diana

Twoje zdanie, inna sprawa, że ja nie zgadzam się nawet z jednym słowem, które tutaj napisałeś - wręcz przeciwnie, jak to przeczytałem, to wydawało mi się, że mówisz o innym filmie : )

Mam tylko nadzieję, że nie piszesz tego po to, by być na siłę kontrowersyjnym ;p

użytkownik usunięty
Diana

cholera, 100% racji

Diana

Zastanawiałam się czy obejrzeć ten film, zaczęłam czytać ten komentarz, zniechęciłam się, po czym doczytałam do końca... i znów chcę go obejrzeć :) A to ze względu na pochwałę gry Williama Hurta - zawsze miałam przeczucie, że dobry z niego aktor, ale jakoś w prawie wszystkich filmach z jego udziałem, które widziałam był strasznie mdły i nudny. Więc może chociaż ze względu na niego obejrzę ten film, choć już z mocno zaniżonymi oczekiwaniami.

ocenił(a) film na 3
Diana

Przyłączam się do osób krytykujących ten film, banalny i infantylny; przy scenach rodzinnych aż mdło się robi! Scenę gdy Vigo dzwoni do żony i mówi aby wyjęła strzelbę a potem przebiega kilka kilometrów kulejąc przemilczę. Na wyśmienitej grze Morgensterna również sie nie poznałem. Szkoda czasu na ten film. Tylko skąd u licha taka wysoka ocena????

Ludovic_2

Nie zgadzam się z powyższymi opiniami. Czy początek filmu jest cukierkowy i nudny, ach jakie to życie rodzinne wspaniałe
i spokojne, że aż sztampa? Cóż, trzeba było od czegoś zacząć, trudno wyobrazić sobie by dało się przedstawić spokojne,
bogobojne życie Toma Stalla w sposób realistyczny, z kłótniami o to że nie opuszcza deski itd, na to trzeba by serialu.
Poza tym głównym przesłaniem tego filmu jest to, że przemoc jest pociągająca, pomimo swej destrukcyjności. Cukierkowy
początek podkreśla kontrast z tym co nadejdzie później, nudny Tom Stall rodem z " Domku na prerii" okaże się bratem
wyjątkowego psychopaty, mającym także niejedno na sumieniu. Kluczowe są trzy sceny. Scena pierwsza - radosny,
milusi, pełen świergotania ale nudny jak diabli seks Toma z żoną na początku filmu, scena druga - mroczny, brutalny,
ale zarazem jakby pełniejszy seks na schodach, gdy żona wie już kim Tom naprawdę jest i scena przebaczenia na
końcu, rozegrana w milczeniu, pełna wstydu, żalu, kapitalnie zwieńczona ukazaniem bezpośredniej, naturalnej czułości
i miłości okazanej Tomowi przez małą córeczkę, tak małą że będącą jeszcze poza dobrem i złem. Tak, wiem cała
reszta utrzymana jest w poetyce taniego, popularnego filmu sensacyjnego, ale wspomniane trzy sceny ten film bronią,
bo dają do myślenia. Pewnie mógłby to być film lepszy ale i tak jest dobry. A William Hurt, cóż, czapki z głów, jedna
z najbardziej chorych, demonicznych kreacji w historii kina, bardziej na mnie działa tylko Robert De Niro w roli Lucyfera
zjadającego jajo (symbol życia) w filmie Harry Angel :)

ocenił(a) film na 9
hubciio

Nareszcie jakaś sensowna opinia.

ocenił(a) film na 9
Max66

Dokladnie, bo ja tez uwazam, ze film wciagajacy i pelen ciekawych zwrotow akcji:-)

ocenił(a) film na 8
Diana

Zacznę bardzo ważnym zdaniem- To nie jest typowy film akcji...
... I właśnie to mi się najbardziej podobało w tym filmie- te przydługawe sceny życia sielankowego, usypianie nimi widza i przebudzenie "strzałem w ryja", bo koleś smażący na co dzień jajka na bekonie wykazuje nienaturalne opanowanie w sytuacji zagrożenie życia. Reżyser rozczula się nad WSZYSTKIM oprócz... przemocy. Jedynie sceny mordobicia i wbijania nosów w mózg są płynne i szybkie, a zachowanie Toma w sytuacjach? Smarowanie chleba pasztetem na tle amerykańskiej flagi. Bardzo dobrze się ogląda, jeżeli założy się, że niektóre sceny były z założenia hiperbolami, a nie, że to wynikło ze zwykłej nieumiejętności robienia filmów. Czysta przyjemność z oglądania.

ocenił(a) film na 3
Diana

"Jedynym atutem filmu jest rola Williama Hurta jako Richiego. Mała, krótka, a jakże wyrazista. Hurt stworzył pełnokrwistą, kompletną i bardzo przekonującą postać, mając do dyspozycji zaledwie parę ujęć i kilka kwestii. Pokłony."

Dokładnie tak.

ocenił(a) film na 9
Diana

nie znasz się :) film jest znakomity

ocenił(a) film na 9
marcc1

Zdecydowanie tak. Ale malkontenci zawsze się znajdą.

ocenił(a) film na 6
Diana

Zgadzam się w pełnej rozciągłości. Film banalny, podobnie jak scenariusz. jedzie schematami jak na pełnokrwiste hollywoodzkie kino przystało. Obejrzałem go trochę dla Mortensena, trochę dając się żwieść wysoką, acz w moim odbiorze mocno nieadekwatną oceną. Dało sie to obejrzeć, ale nie jest to film, który by zostawił we mnie jakiś estetyczny osad czy twórczy niepokój. Oceniłem go dosć wysoko, głównie z sympatii do Mortensena.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones