''Hours'', jeden z ostatnich filmów Paula Walkera, którego akcja, choć to potężne słowo patrząc na
obraz, toczy się bez mała w jednym miejscu i jest bardzo rozwlekła, powstał na podstawie dosyć
niedorzecznego scenariusza, którego nie ma szans zaliczyć do udanych.
Już sam jego punkt wyjściowy wygląda na absurdalny, bo jak inaczej można zareagować na
zostawienie noworodka w respiratorze pod okiem ojca w pozbawionym najważniejszego
personelu szpitalu? Przecież to niedopuszczalne, nie mające prawa zdarzyć się w rzeczywistości.
No, ale takie rzeczy tylko w Stanach, albo u nas.
Jednak zostawię to ''ekspertom'' od wszystkiego, niech oni się wypowiadają, a sam skupię się
na przebiegu tego, czego byłem świadkiem.
Jedyne napięcie jakie może tu towarzyszyć widzowi, związane jest z nieustannym bieganiem do
swojej córeczki Nolana i kręcenie przez niego korbą(?), by wyzwolić w generatorze moc nadziei
na całe trzy minuty. Tak też jest nieprzerywanie, różni się tylko czas, który ciągle się skraca.
Na monitorze wyświetla się kolejno 2.55 minuty, 2.49, 2.35, w pewnym momencie, gdy Nolan
zostaje porażony prądem i spóźnia się do agregatu, po zakręceniu korbą by znów urządzenie
mogło funkcjonować, a wraz nim mała istota, monitor pokazuje 2.21, przy następnym podejściu
już jest 2.51. Może to mało istotne, ale zauważalne. To samo odnosi się do czasu, który ucieka
Hayesowi. Pomiędzy 42, a 46 godziną przerwy w dostawie prądu, wiadomo jaka jest różnica.
Jednak w podawanym czasie jest nadmiar jednej godziny (7.29 - 12.29). Takie tam drobne błędy.
No, ale kto by wnikał w nie wnoszące niczego do fabuły szczegóły....
Przez większą część ''Godzin'', poza oczywiście trzymaniem ręki na pulsie, nic szczególnego się
nie dzieje. Dobrze, że scenarzysta i reżyser Heisserer zdecydował się wplątać w końcowej fazie
filmu osoby postronne i psa, bo można by odlecieć w krainę snów. Pewnie byli i tacy, którzy nie
dotrwali do tych ''szokujących'' scen z wymienionymi powyżej, jednak nic oni na tym nie stracili.
Motorem napędowym filmu, jest tu bez wątpienia Paul Walker i cel, który mu przyświeca, a także
huragan, przyczyniający się do powodzi, która to zatrzymuje mężczyznę w pułapce.
Aktor ma w rękawie nawet kilka dramatycznych zagrywek, jednak na tle żywiołu jest bezsilny.
Za dużo jest tu wspomnień (retrospekcji), zarówno w powrotach do przeszłości, jak i samych
dialogach, brzmiących jak gadanie na próżno.
Odebranie tego filmu w ten sposób, nie ma niczego wspólnego ze znieczulicą, bo walka o swoje
dziecko, jest pięknym i szlachetnym czynem.
Nie podoba mi się miejsce, powód w jakich tworzy się akcja i forma filmu. Dodam do tego
jeszcze muzykę, jakże nadmiernie senną, ospałą, która za nic w świecie nie wytwarza
zamierzonego napięcia. Dociera ona do widza w sposób cząstkowy. Ciężko jest jej przebić się
przez ciszę, której akurat jest tu w nadmiarze.
Trudno w takiej sytuacji powiedzieć cokolwiek więcej dobrego o takiej produkcji, ale niełatwo też
jest ganić pomysł nakręcony na siłę.
Sprawiedliwie byłoby przydzielić ocenę ze środka skali, ale widząc tak słaby projekt, przemówiłby
przeze mnie obiektywizm, a tego wolałbym uniknąć, gdyż to niekonsekwentne posunięcie.
Więc tylko ze względu na Paula i cel jaki nim kierował daję 4/10.
Nie wiem o co Ci chodzi. Film jest zrobiony idealnie. Do końca trzyma w napięciu...
Daje 10/10 a nawet dałbym więcej...
Raz - Jak to co mi chodzi? Przecież wszystko jasno przedstawiłem powyżej.
Dwa - Co to znaczy idealnie zrobiony film, zważywszy to, że nie ma nic idealnego?
Trzy - Gdzie można zauważyć to napięcie?
Cztery - Dałeś dychę, a najwyższe oceny przyznaje się Arcydziełom. Uważasz ten film za takowe?
Podnoszą oceny tym arcydziełom, bo aktor nie żyje. Ot co.
Już nie pierwszy raz. Zresztą PW ma zawyżoną ocenę jako .aktor
Film bardzo ale to bardzo nudny jak na thriller, nie czuć napięcia, ale film jako całość zasługuje ode mnie na 6,. Pozdro
Jak dla mnie film świetny. Nie chcę mi się tego akurat Tobie tłumaczyć, bo tego nie zrozumiesz. Broń Boże Tobie nie ujmując. "Liczbowe" błędy faktycznie są zauważalne i drażnią, przyznam Ci rację.
A co tu jest do zrozumienia? Nie chce Ci się tłumaczyć, chyba bardziej dlatego, że nie masz argumentów, a nie, bo ja tego nie pojmę.
Jest tyle ciekawych i przynajmniej niezłych filmów, że pozostawię te słabsze dla tych, którzy będą się na nich lepiej bawić niż ja. Hey
To jak taki ''Hours'' ma u Ciebie 9/10, ile dasz rasowym, wypełnionym po brzegi klimatem, zwrotami akcji i porządnym aktorstwem filmom w tymże gatunku? Co ja Ci będę polecał... Przecież za każdym razem mogę usłyszeć od Ciebie to co chcę byś powiedział. Np. wymienię tytuł, a Ty mi powiesz: ''e tam, ten to jest słaby'' itd. Chyba, że potraktujesz naszą rozmowę poważnie, to zmienię zdanie ok.
Traktuję poważnie. Nie rozumiem jednak oceniania filmów przez pryzmat gatunku. Coś jest dobre, to jest dobre, a nie złe, bo miał byc thriller, a nie jest.
Chyba ktoś tu znów czegoś nie rozumie i na pewno tym kimś nie jestem ja.
W każdej kategorii kinowej znajdzie się zarówno coś wartościowego jak i takiego, czego innym się nie poleca. Ja nie oceniam przez pryzmat gatunku. Mam dramaty (najczęściej sięgam) ocenione słabo, jak i horrory, które mnie do siebie przekonały. Jeżeli chodzi o thriller, bo ''Hours'' takim akurat jest, to znajdzie się sporo ciekawszych, lepiej zrobionych, z porządniejszą grą aktorską, gęstym klimatem, zawiłą intrygą itd itd. Przykład ostatnich lat - ''Labirynt''.
oglądanie tego filmu zmęczyło mnie tak bardzo, jakbym osobiście kręciła korbą generatora:)