Rzadko kiedy wyrażam negatywną opinię w dyskusjach, kiedy jakiś film mi się nie podoba, zwykle wystarczy mi wyrażenie swojego zdania odpowiednią oceną, po części także dlatego, że na tym portalu, gdy masz odmienne odczucia a propos danego tytułu, zaraz jesteś atakowany/a. W tym przypadku nie mogę się jednak powstrzymać - OKROPNY, WULGARNY I ŻENUJĄCY film. Zostałam niestety zmuszona do jego oglądania. Nie wiem, skąd tyle nagród i jak można doszukiwać się w takim g***ie jakichkolwiek wartości artystycznych. Irytująca bohaterka, z której na siłę usiłuje się zrobić istotę seksowną + dwóch kretynów. Słowo "pie****ć zostało użyte z milion razy. Bardzo nieliczne momenty, w których na chwilę nie gadali o obciąganiu, minetach, wsadzaniu palca w dupę, były zwyczajnie nudne. Jedyny plusik to niektóre krajobrazy, tylko za to dałam ocenę wyższą niż 2. Pseudo-dzieło stworzone bez żadnego sensu.
jejku... na "chłopakach z baraków" chyba byś umarła tyle tam przeklinają... straszne te filmy, straszne... zero dyscypliny, moralności, szacunku...
Źle zrozumiałeś. Jeśli widzę, że wulgarność ma sens w filmie, to dobra, ale tutaj ? Bez przesady.
>straszne te filmy, straszne... zero dyscypliny, moralności, szacunku...
Chyba nie załapałeś. Taki przykład z życia; dziewczynę możesz zdobyć powoli, bez używania słów wulgarnych, możesz też rzucić ją na ziemię i w trakcie wrzeszczeć; teraz będę cię walił we wszystkie otwory.
Masz prawo do swojego wyboru, ona czy tego chcesz czy nie też takie prawo ma i jej może się ten film po prostu nie podobać. To co napisała wcale nie jest głupie.
wpadnij do dowolnego gimnazjum czy liceum na przerwę - to co zobaczysz i usłyszysz również będzie OKROPNE, WULGARNE I ŻENUJĄCE - same rozmowy o obciąganiu, minetach czy wsadzaniu palca w dupę. ale za większością tych rozmów stoją jakieś historie. tu też miałaś trzy historie, może mało efektowne, ale całkiem życiowe.
oczywiście można udawać, że świat jest inny, że życie dzieje się w kawiarenkach i knajpkach sushi, ale tak nie jest i prędzej czy później tego doświadczysz.
ps. weź też pod uwagę, że film został nakręcony w meksyku, gdzie życie wygląda trochę inaczej i rozmawia się trochę inaczej. ocenianie tego z punktu widzenia/słyszenia polaka-katola nie ma większego sensu :)
pps. bohaterka jest bardzo seksowną istotą. nawet kiedy budzi się zapuchnięta w aucie :)
Ok, ocena urody bohaterki to kwestia gustu ;) Wiem, jak jest w gimnazjum, tak naprawdę trochę się demonizuje wizerunek gimnazjalistów, choć nie powiem, że wszyscy są święci, zdecydowanie nie, ale ja trafiłam chyba na w miarę normalnych. Zdecydowanie nie jestem Polką-katolką. Lubię ambitne filmy, ale... No nie wiem, może jednak uważam, że są jakieś granice, nawet w opowiadaniu historii z wątkami seksualnymi. Trochę ochłonęłam po seansie i nie zakazuję innym mieć własnego zdania, ale moje co do tego filmu raczej się nie zmieni.
Ba, zdania jak doopa, każdy ma swoją - bez obrazy mam nadzieję. U mnie wręcz przeciwnie, film mną tąpnął, wyczułam przekaz, Verdu jest piękną kobietą, fabuła jest o czymś a sceny seksu to zdecydowanie realistyczne przerywniki. Pozdrawiam :)
Życiowe? Masturbowanie się w towarzystwie kumpla jest dla Ciebie takie normalne? Według mnie postacie tych chłopaków były przerysowane. Rozumiem, że ludzie w wieku gimnazjalnym gadają o takich rzeczach i się tym ekscytują, ale mimo wszystko chyba aż nie do tego stopnia. Film miał szokować, więc twórcy za bardzo podkręcili ten aspekt, nie mówiąc już o ujęciach genitaliów. Szkoda, że treści w tym mało.
"wpadnij do dowolnego gimnazjum czy liceum na przerwę (...) same rozmowy o obciąganiu..."
Jeśli tak jest to odpowiedz sobie na pytanie: dlaczego młodzież uważa, iż swobodne przeklinanie, nawet egzaltacja prostactwem i ostentacyjne wulgaryzowanie najintymniejszych sfer ludzkiego ciała. Odpowiem za Ciebie: ponieważ lansuje taki styl popkultura. A dzisiejsza popkultura to nie Warhol, Coca-Cola i Marilyn Monroe, tylko szambo. S-Z-A-M-B-O. Co więcej, nie dzieje się to samoistnie, tylko ktoś chce naszą zachodnią cywilizację i nas razem z nią utopić w g...ie, rzygach i spermie.
W sumie to się Tobie nie dziwię, boś pewnie bardzo młody, boisz się w swoim towarzystwie wyjść na "mohera", toteż ześlizg w barbarzyństwo próbujesz usprawiedliwiać.
Rzecz w tym, iż jest część filmowych "artystów", którzy braki talentu kompensują sobie szokowaniem widza, a najłatwiej to zrobić przekraczając granice dobrego smaku, łamiąc kolejne tabu, zwłaszcza w sferze seksualnej, zaś tacy latynoscy twórcy jakoś mają do tego ciągoty. A gdy jeszcze redachtury, tzw. krytycy filmowi w kilku czasopismach obsypią taki szajs superlatywami, to już snoby uwierzą w artyzm widoczny na ekranie bez problemu. Co innego, gdyby takie same słowa zachwytu padły z ust pana Gienia, dozorcy, to wtenczas nikt by w ten artyzm nie tylko nie uwierzył, ale popukałby się w głowę i nawet nazwał pana Gienia prostackim zbereźnikiem. Tego typu filmidła są tym czarnym z Twojej tęczy. Zresztą skoro film był dobry, bo życiowy, pokażmy widzowi, ze szczegółami anatomicznymi, proces defekacji - też jak najbardziej życiowy, nawet bardziej niż aktywność płciowa, bo wykonywany zwykle częściej.
Nie znasz się po prostu, za mało filmów widziałeś, innymi słowy, jesteś filmowym n00bem. Ten film był bardzo dobry i tyle, niewiele filmów jest tak dobrych. Nie rozumiesz go bo jesteś ograniczony, po prostu.
@ladaco, według ciebie ktoś normalny, kto nie gada non stop o "wsadzaniu w dupę" musi być od razu katolem?
Coś jest nie halo z kinem meksykańskim/okołomeksykańskim czy co? Ja identycznie się czułam po "to nie jest kraj dla starych ludzi" - miałam ochotę tylko bluzgać na to gówno, nie rozumiałam deszczu nagród, po prostu dwie godziny z życia szlag trafił.
A z tego filmu pamiętam w sumie tylko płaczącą wieczorami Luisę i ten moment, gdy mówiła o chłopaku który zginął na motorze. Te rysy w jej postaci były ciekawe, jakby coś ukrywała, jakby cośtam się działo pod tą faktycznie irytującą powierzchownością.
Ten film jest beznadziejny. Fakt, ze oglądałem go z lektorem, który zagłuszał wszystko i tłumaczył raczej niezbyt dokładnie. Oglądanie go było torturą. Beznadziejna gra aktorska, dialogi, krajobrazy, akcja. Opowieść sama w sobie daje rade. Humor na żenującym poziomie! To tak jakby wejść do najtańszej knajpy w mieście i przesłuchiwać się pijakom i ćpunom. Nic z tego filmu nie wyniosłem i jestem zniesmaczony serwowaną w nim głupotą.
Przeczytałam Twoją opinię i mnie ona zadziwiła, bo uświadomiłam sobie bardzo dobitnie, że coś, co w tak oczywisty dla mnie sposób, było cudowne, dla kogoś innego może być beznadziejne - i ta odmienność ludzka jest niesamowita! :) Ja uwielbiam bezpośredniość i dosadność w filmach i literaturze południowoamerykańskiej, zazdroszczę im tej beztroski, spontaniczności, luzu, dzikich emocji, braku ograniczeń - pieprzyć wszystko, jechać w podróż, robić to na co ma się ochotę - takie ukryte, prymitywne, nieskrępowane pragnienia:) Ale przynajmniej film o tej wolności sobie obejrzę :D I to jaki film! POLECAM!!!
Pieprzyć wszystko, jechać w podróż, robić to na co masz się ochotę możesz i w Polsce. Natomiast realizować takie ukryte, prymitywne, nieskrępowane pragnienia możesz ze swoim chłopakiem, ale w czterech ścianach i niekoniecznie masz je potem pokazywać ludziom w kinach jako "wybitne dzieło". Mam nadzieję, że zrozumiałaś.
Z drugiej strony - patrząc na kraje Ameryki Łacińskiej bardziej biznesowym okiem - oni maja tam burdel gospodarczy, korupcję i bezrobocie - właśnie przez tą ich "narodową beztroskę".
"Pieprzyć wszystko, jechać w podróż, robić to na co ma się ochotę" - tak, oni właśnie to robią. I dlatego zagraniczne firmy tam nie chcą inwestować. Bo meksykanin jak chce, to spóźni się do pracy 3 godziny, a gdy szef go upomni, to meksykański maczo mówi mu "Mam cie w dupie" i po prostu wychodzi. Obejrzyj jakiś dokument, poczytaj reportaże. Sęk w tym, ze w domu jest zona i trójka dzieci, które czekająca wypłatę i jedzenie. Tu romantyczne "Pieprzyć wszystko" w realu oznacza raczej rodzinę patologiczną. Bo życie to nie film.
Romantyzm typu "pieprzyć wszystko" jest może zabawny w wykonaniu dzieciaków. Ale...
Żeby było jasne, ja nie mówię, że bycie od czasu do czasu romantycznym, to coś złego. Czasem fajnie jest wsiąść do pociągu byle jakiego...
Podpisuje sie wszystkimi konczynami, film - dno.
A poza tym, apropos drugiego posta, ''Chlopakow z barakow'' tez ogladalam i ubawilam sie po pachy :)
Ale tez podchodzilam do seansu obsypanego nagrodami (za co, ja sie pytam?) ''dziela'' (a raczej gniota) Cuarona ze zgola innej perspektywy niz do obejrzenia bzdurnego odcinka sitcomu o chlaniu i pierdzeniu i jakze wymownym tytule, wiec trudno tu o porownanie ...
Kieruję te słowa do wszystkich, którzy uważają główną bohaterkę za irytującą latawicę i kogoś gorszego sortu.
Chyba wielu z Was zapomniało, że Luisa w ciągu jednego dnia dowiedziała się, iż jest: a) chora na raka; b) zdradzana przez swego męża. Bardzo jestem ciekaw jak byście się zachowywali na jej miejscu..W dodatku przez 5 lat swojego młodego jeszcze życia zajmowała się umierającą ciotką patrząc jak ta umiera. Z pewnością nie miała normalnej młodości, nie miała czasu się wyszaleć, dać ujściu energii, którą pożytkowała na coś naprawdę trudnego i wyczerpującego. Potem najbliższa jej sercu osoba, z którą przez wiele lat budowała bliskie relacje, zadrwiła z jej uczuć dając upust swojej chuci. Przecież pokazane było, że dzień w dzień przy różnych okazjach płacze, a więc ta sytuacja ją po prostu dobija, przerasta. Powiedzcie co ta kobieta miała do stracenia?? Pozostał jej m-c(?) życia i chciała te ostatnie chwile przeżyć w taki sposób, w jaki chciała, bez nakazów i zakazów ze strony innych, tak, aby wreszcie doświadczyć życia na pełnych obrotach, bez zahamowań, które do tej pory kierowały jej życiem (a były również wzmianki n/t temat). Chciała znów poczuć się szczęśliwa. Na dokładkę mam 'teorię', że Luisa za pośrednictwem tych 2 'wyrostków' rekompensowała sobie potrzebę potwierdzenia swojej kobiecej atrakcyjności czy wreszcie potrzebę...bliskości, dotyku, intymnego kontaktu, który został jej odebrany. Kobieta czuła się po prostu samotna z tym, z czym została (czyli na dobrą sprawę z niczym, nie wliczając choroby..). Jej płacz (przede wszystkim w rozmowach ze swoim mężem) pokazał także, jak trudną podjęła decyzję, ile ten wybór o opuszczeniu domu i wyruszeniu w podróż ją kosztuje.
Kurde, jestem facetem (i to gruboskórnym), ale w trakcie seansu potrafiłem bez problemu zrozumieć motywy postępowania Luisy (które były pokazane w filmie jak na dłoni). I tym bardziej jestem zaskoczony tyloma negatywnymi opiniami pod adresem głównej bohaterki .Choć..pal licho w filmie, w czymś fikcyjnym; gorzej, gdy zdarza się to w rzeczywistości. A zdarza się to nierzadko i odnosi się do nas wszystkich, bez względu na płeć..
Ps. Tenoch i Julio pochodzili z zamożnych rodzin, gdzie niemal na wszystko im pozwalano, więc na kogo mieli wyrosnąć? Czemu panuje takie zdziwienie, że to była 'para rozpuszczonych gówniarzy'? Była i co z tego? Przecież reżyser ich nie wybiela, tylko pokazuje konkretne 2 przypadki w kraju, w którym dobrobyt jest bardzo rzadkim luksusem, na których stać tylko jednostki. Jeden chłopak wychowany bez ojca, drugi na niańke przez 4 lata wołał 'mama'. Chłopaki bez jakichś konkretnych zajęć, bez żadnej większej odpowiedzialności, wychowani w luksusie, stanowili niejako drugi (przeciwstawny) biegun dla Luisy. Dla mnie to zderzenie dwóch światów było ciekawe i nie rozumiem tego ogólnego oburzenia na forum.
Zgadzam się i podpisuję się rękami i nogami, chociaż ostatecznie film nie był w cale jakiś "niesamowity". Ale zapadał w pamięci :)
Zgadzam się również, też dałem 7/10. Film dobry, ale ogólnie panujących zachwytów i statutu 'kultowości' nie potwierdzam;-P